20 lat minęło...

Choroba

P.A.: Byliśmy w podróży promującej nasze produkty w Europie w 1982 r., kiedy pojawił się ten mały guz na moich plecach. Czułem się coraz gorzej. Pewnego dnia w Paryżu było już tak źle, że zdecydowałem się wracać do Stanów. Lekarz w Seattle umieścił mnie tej samej nocy w szpitalu. Na początku sądzili, że jest to nieuleczalny rak węzłów chłonnych. Po różnych badaniach przyszedł lekarz, cały uśmiechnięty i powiedział, "Ma pan chorobę Hodgkinsa i wyjdzie pan z tego", w co było trochę trudno uwierzyć, bo miałem się poddać - jak powiedzieli - dwu i pół miesięcznej radioterapii.

W czasie kuracji próbowałem pracować w Microsoft. Nie na pełnym etacie, ale przychodziłem na zebrania i tak dalej. Było ciężko, bo radioterapia zajmuje dużo czasu. Poza tym, kiedy w wieku lat 30 ujrzysz swoją śmiertelność, masz uczucie, że dobrze byłoby zrobić jeszcze w życiu parę rzeczy, których dotąd nie zrobiłeś.

B.G.: To było okropne, kiedy Paul zachorował. Zawsze pracowaliśmy tak blisko siebie - nie można było stwierdzić dokładnie, kto co zrobił. Była to wielka zmiana i rozczarowanie dla mnie, że Paula nie ma.

P.A.: Wykorzystałem czas, aby pobyć bliżej z rodziną, trochę podróżować i zrobić parę rzeczy, które zawsze chciałem zrobić. Po dwóch latach, cóż, po prostu nie chciałem już wracać do pracy. Wiem, że Bill nie chciał, abym tak zdecydował.

B.G.: Było wspaniale, że Paul zdrowieje i chcieliśmy go mieć z powrotem bardziej, niż cokolwiek innego. Ale wtedy nie można już było pracować na przychodne. Jeśli chciałeś tu być, musiałeś naprawdę tyrać. Do dziś tak jest.

P.A.: Po tamtym doświadczeniu znalazłem się po prostu gdzie indziej.

Życie po życiu

Po zwalczeniu choroby, Paul zajął się różnymi rzeczami, w czym pomógł mu na pewno 9,6% udział w akcjach Microsoft wart dzisiaj prawie 6 mld USD. Kolekcjonuje obrazy i rzeźby, gra na gitarze, buduje sobie rozliczne domy, ma drużynę koszykarską, odrzutowiec, sponsoruje biblioteki, szpitale, program leczenia AIDS. Allen jest także zręcznym biznesmenem - inwestuje w nowe technologie firm takich, jak America Online, TicketMaster, Darwin Molecular. Oczywiście ma też udziały w różnych firmach software'owych, a poza tym wszystkim pozostał jednym z dyrektorów Microsoft i ma niejaki wpływ na strategie działania firmy.

P.A.: Przez ostatnie lata interesowałem się infostradą, czy jak tam chcecie to nazwać. Inwestuję w firmy, które mogą wykorzystać potencjał, jaki jest w sieciach. Przemysł komputerowy, który dotąd był nastawiony na technologie półprzewodników, teraz przestawia się na rozwój komunikacji. Jest całkiem możliwe połączenie domów i miejsc pracy szerokopasmową siecią w ciągu pięciu lat. Boże, co my z tym zrobimy? Wiele ograniczeń naszej wyobraźni po prostu zniknęło.

B.G.: Internet leży u źródeł wielu rzeczy, które mogą się zdarzyć i widzę dużo podobieństw dzisiejszej sytuacji z tamtą, kiedy byliśmy zaangażowani w początkach PC. W branży komputerowej nie było jeszcze firmy, która zachowałaby przewodnią rolę w dwóch kolejnych erach rozwoju. Tak więc zarówno Microsoft jako całość, jak i my dwaj osobno próbujemy rzucić wyzwanie historii i przenieść naszą wiodącą pozycję z ery PC do nadchodzącej ery komunikacyjnej.

P.A.: Internet jest podniecający dla mnie, jako inwestora, ponieważ bariera finansowa wejścia doń jest bardzo niska. Każdy może umieścić tu swój produkt, tak więc sukces zależy bardziej, niż kiedykolwiek, od jego jakości.

B.G.: Tak jak tanie procesory, tania komunikacja będzie wymagać coraz lepszego oprogramowania. Trzeba będzie robić to po prostu lepiej, niż inni.

P.A.: Niedługo takie rzeczy, jak sport, muzyka, multimedialne bazy danych nie będą się różnić od interaktywnej telewizji i będą w Internecie dostępne na odległość kliknięcia.

Teraz i zawsze...

Rewolucja trwa. Zapoczątkowana na przełomie lat 70. i 80. idea komputera osobistego ma szansę urzeczywistnić się w postaci komputera dla każdego, w dodatku komputer ten (zapewne wyglądający zupełnie inaczej niż dzisiejsze notebooki) podłączony będzie do globalnej multimedialnej sieci informacyjnej.

B.G.: Wciąż wierzę w naszą wizję - komputer na każdym biurku i w każdym domu, wszystkie pracują na programach Microsoftu. I jeszcze wierzę w znaczenie software'u. Kiedyś powiedzieliśmy, że ludzie w rezultacie będą płacić więcej za oprogramowanie, niż za sprzęt. To się jeszcze nie spełniło.

P.A.: Na pewno się spełni.

B.G.: Przyrzekam, że tak. Po prostu podniesiemy ceny... Nie, oczywiście żartowałem.

P.A.: Pomyśleć, że to było zaledwie 20 lat temu, gdy siedzieliśmy tam jedząc pizzę, rozmawiając o tym, czym może stać się PC i co my możemy zrobić w tej sprawie.

B.G.: Wciąż jesteśmy gdzieś w połowie drogi do zrealizowania naszego marzenia. Wierzę, że za 20 lat, zanim staniemy się zbyt starzy, ono się zrealizuje.

P.A.: Mam nadzieję, że wcześniej.

B.G.: Tak, ale kto zaręczy, że będziemy w stanie utrzymać do tego czasu naszą przewodnią rolę...

I na wieki wieków

Microsoft na pewno przetrwa. I będzie rósł w siłę tak długo, jak tylko pozwoli Urząd Antymonopolowy. Polityka firmy ma dziś bardzo wielu oponentów - jej imperialistyczne zapędy zagrażają istnieniu mniejszych producentów oprogramowania. Ale ten kolos jest już za duży, aby zagrożona być mogła jego pozycja przywódcy cyfrowego świata. Może z łatwością kupić wszystkie najtęższe mózgi planety. Poza tym, niech sobie inni mówią, co chcą, a ja naprawdę uważam, że Winword (zwłaszcza kochana wersja 2.0) jest najlepszym edytorem, a Excel - najlepszym arkuszem kalkulacyjnym na świecie.


TOP 200