Śmieci na tony

  • Sławomir Kosieliński,
  • Andrzej Maciejewski,

Masa nieporozumień

"W gruncie rzeczy sprawę odzysku i recyklingu części z tych urządzeń dałoby się określić w jednej ustawie o odpadach, ale wymagałoby to gruntownej zmiany przepisów o ochronie środowiska" - tłumaczy Marek Żyliński. To jeden z celów, jaki sobie stawia Platforma Obywatelska po wyborach.

Marek Żyliński wierzy, że Sejm odrzuci senacką poprawkę o rocznych limitach. Przeciwko takiemu rozwiązaniu jest zdrowy rozsądek i statystyka. W Niemczech sprzęt AGD jest eksploatowany od 2 do 12 lat, a jest to zdecydowanie bogatszy kraj. Z Węgier, gdzie wprowadzono już 40-proc. limit uciekają producenci sprzętu, maleje produkcja i popyt. Gdyby utrzymały się limity, na siłę trzeba by wyrzucać sprzęt sprzed lat albo płacić ciężkie kary, co odbiłoby się na naszej kieszeni.

Główny Urząd Statystyczny podaje regularnie co miesiąc informacje o wysokości produkcji właściwie każdego sprzętu podpadającego pod tę ustawę. Samych telewizorów wyprodukowano w Polsce ponad 12 mln sztuk od 2000 r. do czerwca br. Pralek - ponad 1,6 mln sztuk. Komputerów (maszyn liczących) - 331 tys. sztuk. A ile to wszystko waży? Nie wiemy. Jak więc ma działać w praktyce ustawa, skoro nie znamy rzeczywistej masy wyrobów przemysłowych?! Słowem, w trosce o ochronę środowiska, wracamy do PRL, który przejmował się tonami wytapianej stali, nie bacząc, że liczy się także jakość.

<hr size=1 noshade>Limity spowodują wzrost cen

Z Jarosławem Mojsiejukiem, wiceprezesem zarządu Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji, rozmawia Andrzej Maciejewski.

Konieczność utylizacji odpadów elektrycznych i elektronicznych nakłada na nas Unia Europejska. Czy istniały wcześniej projekty ustaw, które miały regulować tę kwestię?

Jarosław Mojsiejuk

Specjalnego projektu ustawy nie było. Generalnie te kwestie regulowała ustawa o odpadach. Punktem wyjścia do prac nad nowym projektem była dyrektywa unijna 2002/96/WE, popularnie zwana dyrektywą WEEE (Waste Electrical and Electronic Equipment), obowiązująca od lutego 2003 r. i nakładająca na kraje członkowskie obowiązek dostosowania prawa lokalnego nie później niż do 13 sierpnia 2005 r. Polsce udało się wynegocjować okresy przejściowe, tzn. że zasadnicza część tej dyrektywy zacznie u nas obowiązywać od 2008 r.

Kiedy pojawiły się kontrowersje w związku z proponowanymi w ustawie limitami dotyczącymi skupu odpadów i karami dla producentów za niewywiązanie się z obowiązków? Przypomnijmy, że chodzi o procent masy zużytego sprzętu, który importer lub sprzedawca musi zebrać i przetworzyć.

Od początku wszystkie organizacje zrzeszające producentów i dystrybutorów sprzętu IT i AGD protestowały przeciwko tzw. limitom zbierania. Początkowo rząd proponował aż 90%, po protestach przemysłu zszedł na 60%, by w końcu zaproponować 40%. To są limity oparte na szacunkach sufitowych i nie poparte żadnymi poważnymi wyliczeniami. Proszę zwrócić uwagę na rozrzut: od 90% do 40%!

Jakie zagrożenia dla polskiej branży IT i odbiorców/konsumentów sprzętu elektronicznego wynikają z ustawy?

Jeżeli zostaną wprowadzone nierealistyczne limity, to istotnie wzrosną ceny sprzętu IT, zwłaszcza tego najbardziej masowego: komputerów, monitorów, drukarek. Jeżeli producenci i sprzedawcy nie wykonają narzuconych limitów zbiórki, to muszą płacić tzw. opłatę produktową w wysokości ok.

6 zł za kilogram. Oznacza to, że zestaw PC, drukarka i monitor o wadze ok. 20 kg może podrożeć o 120 zł. Udało nam się w toku prac parlamentarnych "zbić" wysokość tej stawki o 50%. Producenci będą musieli wliczyć w cenę koszty związane ze zbieraniem i przetwarzaniem sprzętu, tj. m.in. organizacji punktów zbierania w sklepach, koszty transportu do zakładów przetwarzania, opłaty administracyjne itp. Konsumenci odczują natychmiast wzrost cen "ciężkiego AGD" typu pralki, lodówki. Warto zauważyć, że z państw UE tylko Węgry wprowadziły limity zbierania, i co się stało? Wzrosły ceny i spadł popyt. Ustawa może przyczynić się do pogorszenia warunków inwestowania w Polsce.

Kiedy projekt trafił do Sejmu przeciwnikom ustawy m.in. PIIT udało się przekonać opozycję do przegłosowania poprawek, które chroniły branże od dodatkowych obciążeń. Wyglądało, że groźne widmo skutecznie zostało przepędzone...

W Sejmie udało się obalić limity zbierania, ale Senat je przywraca, choć w nieco złagodzonej wersji. Wersja Senatu sprowadza się do tego, że minister środowiska będzie mógł, a nie musiał, wprowadzić limity zbierania na poszczególne produkty. Przy okazji chcę zwrócić uwagę na to, że przewodniczący senackiej komisji ochrony środowiska - senator Bień z SLD nie był zainteresowany stanowiskiem reprezentantów organizacji firm IT i AGD. Nie dopuszczał ich do głosu. Nie interesowały go argumenty o potrzebie ochrony polskiej gospodarki i konsumentów. Przy wielu poprawkach ulegał lobby recyklerów.

Sprawa rozstrzygnie się ostatecznie na ostatnim posiedzeniu Sejmu. Czy można liczyć ponownie na głosy opozycji? Czy w razie uchwalenia niekorzystnych zapisów istnieje sposób, by uniemożliwić ich wejście w życie?

W toku prac sejmowych najbardziej przyjazne stanowisko dla polskiego przemysłu i konsumentów prezentował klub parlamentarny Platformy Obywatelskiej reprezentowany przez posła Marka Żylińskiego. On uświadomił opozycji, czym grożą niektóre zapisy tej ustawy, i mobilizował ją do głosowania przeciwko. Liczymy na jego poparcie i całej opozycji przy rozpatrywaniu poprawek Senatu. Może być jednak trudno, bo do odrzucenia poprawek Senatu wymagana jest bezwzględna większość głosów...