Okiem małego operatora
- Monika Tomkiewicz,
- 23.11.2010
Piotr Marciniak z Krajowej Izby Komunikacji Ethernetowej
W Polsce praktycznie nie ma instytucji finansujących działalność lokalnych ISP. "Nawet jeśli sprzęt ma wysoką wartość, a wieloletnie przychody stanowią rękojmię solidności i stabilności budżetowej, infrastruktura tego typu firm nie jest uznawana za wystarczające zabezpieczenie ewentualnych kredytów" - tłumaczy ekspert KIKE. I dodaje, że większość lokalnych ISP działa w wynajmowanych biurach, firmy te nie mają więc nieruchomości na zabezpieczenia. Pozostają im niezbyt wysokie "kredyty obrotowe", kredyty pod zastaw prywatnych nieruchomości lub środki unijne. A z tymi nie jest do końca kolorowo.
Długa droga po środki unijne
Przedstawiciele małych i średnich operatorów, którzy starali się o dofinansowanie unijne, skarżą się na długie procedury oceny wniosków o dofinansowanie budowy sieci. "Dla wniosków złożonych w ramach PO IG 8.4 jesienią 2009 r. do dziś nie ma podpisanych umów, więc inwestycje, które miały ruszyć wiosną/latem 2010 r., wystartują najwcześniej wiosną 2011 r." - podaje przykład Piotr Marciniak. Takie opóźnienia rozłożyły już niejeden biznesplan. Szczególnie, że branża usług szerokopasmowych bardzo szybko się rozwija, zarówno technologicznie, jak i rynkowo. Piotr Marciniak zwraca też uwagę, że programy unijne, poza tym, że są czasochłonne, w zasadzie dotyczą wyłącznie obszarów białych plam.
Co ciekawe, środki możliwe do wykorzystania w dużych miastach na inwestycje sieciowe z reguły limitowane są minimalnymi kwotami wniosków na poziomie kilku milionów złotych, co stawia je poza zasięgiem lokalnych ISP. Firmy te z reguły nie mogą zrealizować tak dużych wniosków oraz często nie mogą pozyskać na rynku wymaganych dużych gwarancji dla udziału własnego. W praktyce więc jedyne źródło środków unijnych dostępne dla lokalnych ISP to czasochłonne PO IG 8.4.