Komputerowi rycerze i giermkowie

  • Kazimierz Krzysztofek,

Wiem, że informatycy to ludzie pragmatyczni, ale ja ich romantycznie nazwę rycerzami społeczeństwa informacyjnego.

Wiem, że informatycy to ludzie pragmatyczni, ale ja ich romantycznie nazwę rycerzami społeczeństwa informacyjnego.

Znalazłem w archiwum odłożonych lektur ciekawy szkic Agnieszki Kierner Kultura pracy i komunikacji (CW z 30 marca br.) o kadrach IT. Z tekstu nie wynika, czy Autorka przeprowadziła badanie ankietowe, pogłębione wywiady, czy dochodzi do konkluzji na podstawie obserwacji uczestniczącej. Bardzo mnie interesuje ta grupa profesjonalistów - za mało o niej wiemy, a przecież to od nich zależy kształt technologii, które przenikają wszystkie sfery naszego życia. Jak jest w świecie można się dowiedzieć z fachowych pism, zwłaszcza z Computera. Z polskich firm IT niewiele. Nieraz odnoszę wrażenie, że środowisko IT strzeże tajemnic o sobie jak przed wiekami budowniczowie katedr gotyckich, którzy przysięgali strzec sekretów swego mistrzostwa. Z tego sprzysiężenia narodził się ruch wolnych masonów (oczywiście, jestem daleki od przypisywania takich intencji informatykom).

Przed laty poznałem na MIT programistów operujących jeszcze wtedy taśmą perforowaną. Patrzyłem na nich z nabożeństwem. Stałem się admiratorem komputera i sieci od czasu, kiedy musiałem nauczyć się komputerowej symulacji konfliktów międzynarodowych. Oczywiście przez wiele lat na nic mi się to po powrocie do kraju nie przydało, ale korzyść z tego była taka, że od tego czasu staram się to ogarniać teoretyczną i osobistą refleksją. Była to inna epoka - przed komputerem osobistym - wiedza tajemna kapłanów egipskich.

Profesja komputerowa wydaje się dziś najbardziej uniwersalna, choć nie ponadkulturowa, ponieważ każda technologia wyrasta z kontekstu społecznego. Operuje jednak językiem formalnym, pozbawionym idiomatyki i nieregularności. Kultura ma z pewnością wpływ na sposób myślenia profesjonalistów, ale jaki, trudno powiedzieć, nie znam badań na ten temat i nie wiem, czy istnieją. Bez wątpienia ta profesja wywiera wpływ na najszerzej rozumianą kulturę społeczną, czego wielu ludzi z IT nie jest świadomych.

Dwie kotwice: sieć i projekt

Wiedza o informatykach, jaką się Agnieszka Kierner z nami dzieli, w części potwierdza moje przekonania i intuicje o tym, jaki jest psychosocjologiczny portret tych ludzi; w części zaś mnie zaskakuje. Utwierdziłem się w przekonaniu, że są nastawieni na innowację, tolerujący jedynie struktury sieciowe, ale nie znoszący struktur hierarchicznych, które by ich ograniczały. Są ludźmi najbardziej mobilnymi pionowo (społecznie) i poziomo (przestrzennie), o wysoko rozwiniętej potrzebie indywidualnych osiągnięć; za stworzenie czegoś nowego oddaliby wręcz duszę diabłu. Satysfakcja z sukcesu osobistego plasuje się na szczycie ich systemu wartości obok niezależności, emocjonalnej i intelektualnej otwartości, pragnienia wolności, nieskrępowania myśli, prawa do ostrości sądów. Postmodernista powiedziałby, że wyłania się z tych cech portret ponowoczesnej osobowości: ucieczka od przeszłości i usilna dążność do zanurzenia się w przyszłość, zmianę, innowację. Oczywiście wiele zależy tu od indywidualnych cech charakterologicznych i temperamentalnych mierzonych na skali tzw. wielkiej piątki cech osobowości: introwersja-ekstrawersja, neurotyczność, ugodowość, sumienność, otwartość na nowe doświadczenia. Byłoby skądinąd bardzo ciekawe wiedzieć, jakie są te psychologiczne predestynaty "człowieka IT" (podpowiadam tutaj dobry temat pracy doktorskiej).

Wyłania się z tego, zdaniem autorki wspomnianego artykułu, nowa kultura pracy, której naczelnymi wartościami stają się: kooperatywność, kolektywne przywództwo, wynalazczość, kapitał intelektualny, bycie na luzie, ucieczka od konwencji, bycie sam na sam z własnym intelektem, ale i chętne dzielenie się nim. Brak mi tu jeszcze do kompletu odpowiedzi na pytanie, kim są ludzie znaczący dla tych specjalistów, jakie można wskazać dla nich grupy odniesienia?

Z artykułu Agnieszki Kierner wyłania się dość idylliczny obraz profesjonalistów IT, odmalowany w takich barwach, jak: szybkie reagowanie na sytuację, elastyczność, inicjatywa, optymizm, komunikacja, współpraca, empatia, umiejętność zarządzania sobą i współzarządzania zespołem. Co z tego pasuje do mojego obrazu tej branży "procesorów symboli"? Nie prowadziłem gruntownych badań, to, co wiem, pochodzi z fachowej literatury (wspomnianego pisma Computer) i własnych kontaktów. Nie aspiruję naturalnie do stwierdzenia, że jest to wiedza pełna.

Ważne słowa

Amerykański filozof Richard Rorty powiada, że każdy z nas posiada własny final vocabulary, czyli słowa zakorzeniające, które określają naszą tożsamość i wizerunek. "Każdy człowiek nosi w sobie zestaw słów, których używa do uzasadniania swoich działań, przekonań i życia. Są to słowa, za pomocą których wyrażamy nasze długofalowe plany, najskrytsze wątpliwości i największe nadzieje" - pisał R. Rorty w książce Przygodność, ironia, solidarność (wydanie polskie 1996 r.). Gdybym miał ułożyć słownik finalny informatyków, to na czele umieściłbym słowa: SIEŚ, jako synonim rzeczywistości społecznej, w której nie ma centrum, i PROJEKT, jako najważniejszy element organizacji działań w sieci, a ponadto takie pojęcia programujące dzisiejszy biznes, jak: mobilność, kreatywność, responsywność, dyspozycyjność, elastyczność.

Te słowa są zarazem słowami kluczowymi kapitalizmu w jego dzisiejszej fazie rozwoju. Od kiedy porzucił on fazę biurokracji i gigantyzmu, zaczął potrzebować "oficerów", którzy potrafią mu nadać przyspieszenie. Procesy wytwórcze w organizacjach hierarchicznie "wysmukłych" są powolne; sieci bardzo przyspieszyły przepływy informacji/wiedzy, pieniądza, innowacyjności, pracy, kapitału ludzkiego. Coraz gęstsza sieć bankomatów, coraz tańsze i niezawodne komórki, tanie linie lotnicze itp. ułatwiają nam życie (choć po drodze to i owo komplikują), lecz nie dlatego tych udogodnień jest coraz więcej. One intensyfikują przestrzeń przepływów.

Z tego też czerpie się dziś największe zyski: z przemieszczania się ludzi i symboli, z połączeń, stąd transport i IT to sztandarowe dziedziny infrastruktury dzisiejszego kapitalizmu potrzebne do ciągłego mnożenia połączeń oraz produkcji i modyfikacji znaczeń (reklama: tożsamość, status, przynależność i in.). Przemysł IT zapewnia długofalowo wzrost gospodarczy "sam z siebie". Wymusza go postęp techniczny uzyskany dzięki nowym, bardziej wydajnym i relatywnie coraz tańszym narzędziom.

Czy ten szkic nie jest zbyt optymistyczny? Wątpliwości budzi stwierdzenie Agnieszki Kierner, że informatycy "koncentrują się na dzieleniu się pomysłami". Przypomina mi się tu wypowiedź informatyka z Sillicon Valley z jej pionierskich czasów: "Jeśli pójdziesz na obiad, to sam będziesz obiadem dla innych". Prawda, zasadą organizującą sieci jest kooperacja, ale do niej z pewnością się ona nie ogranicza, istnieje bowiem także konkurencja. To dlatego używa się dziś coraz częściej oksymoronu coopetition, czyli z jednej strony wykorzystanie zasobów wiedzy jako kolektywnej inteligencji, z drugiej zaś dążność do uszczknięcia z niej jak najwięcej, aby ubiec innych.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem IDGLicensing@theygsgroup.com