Komórkowa rewolucja
- Andrzej Gontarz,
- 20.03.2007
Prawdziwa rewolucja informacyjna i medialna dopiero nas czeka.
Prawdziwa rewolucja informacyjna i medialna dopiero nas czeka.
Mimo tak rewolucyjnych przemian w dostępie do informacji, które prowokuje, telefon komórkowy sam w sobie nie jest wynalazkiem rewolucyjnym. To raczej pochodna czy konsekwencja długiego, wielowiekowego wręcz procesu rozwoju mediów mobilnych. Pierwszym z nich była, zdaniem Paula Levinsona, wydrukowana książka, którą można było zabrać ze sobą w podróż, na spacer, na wakacje. Inne to przenośny aparat fotograficzny czy małe radio tranzystorowe. Tego typu urządzenia utorowały drogę do zastosowań współczesnego, ("wszystko mającego" - jak można dzisiaj usłyszeć w reklamach) telefonu komórkowego. Jego oddziaływanie na nasze życie codzienne, kontakty społeczne czy świat kultury jest już jednak zupełnie inne niż tamtych, pojawiających się wcześniej mediów mobilnych. W telefonie komórkowym zbiegają się bowiem, jak pisze autor, dwie funkcjonujące dotąd osobno linie - konsumenta i producenta, odbiorcy i nadawcy, publiczności i twórcy. Nie tylko możemy sami dzwonić i odbierać połączenia od innych, ale także możemy sami robić zdjęcia w dowolnym miejscu i od razu rozsyłać je innym, czytać wiadomości od innych i wysyłać im napisane przez siebie, słuchać radia i plików mp3, ale też nagrywać dźwięki we wbudowany dyktafon i przekazywać dalej.
Trudno dzisiaj jednoznacznie przesądzać, jakie będą ostatecznie wszystkie możliwe zastosowania telefonu komórkowego. Będzie to zależało od splotu wielu czynników różnej natury - od technicznych, przez kulturowe i społeczne, po ekonomiczne. Z całą pewnością jednak, jak podkreśla Levinson, ostatnie słowo będzie należało do użytkowników. Znaczące jest to, że człowiek ma wrodzoną potrzebę przemieszczania się i komunikowania z innymi w ruchu.
Paul Levinson: Telefon komórkowy. Jak zmienił świat najbardziej mobilny ze środków komunikacji, Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA, Warszawa 2006; seria Spectrum