Kod Donalda Tuska
- Sławomir Kosieliński,
- 04.12.2007
Od kilkunastu dni politycy i publicyści próbują rozkodować exposé premiera Donalda Tuska. Oto nasza interpretacja sprowadzona do poziomu asemblera.
Od kilkunastu dni politycy i publicyści próbują rozkodować exposé premiera Donalda Tuska. Oto nasza interpretacja sprowadzona do poziomu asemblera.
Przez trzy godziny można powiedzieć wszystko i nic. Są tacy, którzy w sejmowym przemówieniu Donalda Tuska dostrzegli pozytywną energię, zmianę nastawienia władzy do społeczeństwa z PIS-owej omnipotencji państwa na jej zaufanie do nas. Są jednak i tacy, którzy w rządach koalicji PO-PSL widzą reaktywację niechlubnej przeszłości Rywinlandii. My postanowiliśmy zastanowić się, co znaczą dla nas poszczególne komunikaty premiera.
Prawo do sprawiedliwej płacy i zysku
"Chcemy zerwać z dotychczasową tradycją wąskiego, resortowego pojmowania inwestycji w nowe technologie i systemy teleinformatyczne. W moim rządzie ministrowie bez wyjątku rozumieją, na czym polega międzyresortowe znaczenie współpracy na rzecz informatyzacji i rozwoju nowych technologii i systemów teleinformatycznych" - mówi Donald Tusk, premier Rzeczpospolitej
Pomoc mają otrzymać najsłabsi, nie zaś najsilniejsi
To oznacza, że trzeba radykalnie zmienić system opieki społecznej w Polsce i wrócić wreszcie do większości rozwiązań proponowanych w projekcie Syriusz. Notabene, gdzieś ten projekt zarządczo-informatyczny zaginął w ostatnich dwu latach. Ktokolwiek wie o losach Syriusza, prosimy o kontakt z naszą redakcją. A tak poważnie, rząd premiera Donalda Tuska powinien wreszcie zerwać z fikcją szukania pracy dla bezrobotnych przez urzędy pracy i oddać to zadanie prywatnym firmom. Wobec tego należałoby pilnie zmienić konstrukcję systemów IT w tej dziedzinie.
Gospodarka wiedzy musi się stać polską specjalnością
To miło, że premier Donald Tusk uznał za warte przypomnienia osiągnięcia polskich informatyków w najbardziej prestiżowych konkursach na świecie. Świetnie, że dostrzegł, iż nasz potencjał rozwojowy politycy duszą nieudolnymi decyzjami i złymi przepisami. Toteż jesteśmy ogromnie ciekawi, jak jego rząd ograniczy liczbę przepisów i uchwalania ustaw--bubli, aby rzeczywiście ludzie sobie pomogli. Ale rzecz nie tylko w legislacyjnych więzach. Ta wymarzona gospodarka wiedzy musi opierać się na silnych zastrzykach finansowych z budżetu państwa w postaci różnego rodzaju grantów i programów, aby wspierać naprawdę innowacyjne pomysły w całej gospodarce.
Własność jest warunkiem wolności
Ma ruszyć prywatyzacja. Rząd chce uznać za strategiczne jedynie 17 spółek, w tym Lasy Państwowe i KGHM Polska Miedź. Natomiast niewątpliwie z listy firm, gdzie rząd chciał zatrzymać sobie tzw. złotą akcję, zniknie Telekomunikacja Polska. W ten sposób nowy minister skarbu Aleksander Grad uniknie konfliktu z Komisją Europejską.
System Partnerstwa Publiczno-Prywatnego może być równoprawnym źródłem finansowania inwestycji infrastrukturalnych
W ocenie Donalda Tuska fundusze unijne i budżet państwa są najważniejszymi źródłami finansowania inwestycji infrastrukturalnych, ale ich uzupełnieniem może być Partnerstwo Publiczno-Prywatne. Oczywiście to w naszym przypadku oznacza, że budowa traktów światłowodowych czy szerzej - upowszechnienie Internetu na terenach wiejskich mogłyby się odbywać w modelu PPP.
Internet jako kluczowy czynnik rozwoju
Widać tu wpływ wicepremiera Waldemara Pawlaka. W każdym razie zabrzmiało to zachęcająco, jak szef rządu, który notabene jeszcze do niedawna nie korzystał nawet z poczty elektronicznej, traktuje Internet jako "cenny nośnik dostępu do informacji, wiedzy, edukacji i kultury". Interesujące, że rządu nie cieszy Internet jako taki, lecz szerokopasmowy, cokolwiek by to słowo znaczyło. Po co więc państwo ma się angażować w inwestycje w tym obszarze? Bo to "szansa wyzwolenia milionów Polaków od biurokratycznych form, uwolnienie od biurokratycznych ograniczeń w dostępie do kultury, do informacji, do wiedzy, to szansa na indywidualizację i prawdziwą wolność w obszarze kultury, informacji i wiedzy". Łza się w oku kręci, gdy na dobitkę premier patrząc w byłego premiera Jarosława Kaczyńskiego rzucił, że "ci, którzy pracują z komputerem, wiedzą, o czym mówię". Ha, sprawdzimy. Spróbujemy umówić się na wywiad z Panem Premierem drogą elektroniczną. Ciekawe, jaki będzie czas reakcji?
Dzięki IT polskielasy odetchną z ulgą
Ten fragment exposé najbardziej nas trapi. Usłyszeliśmy, że rząd chce zerwać z "dotychczasową tradycją wąskiego, resortowego pojmowania inwestycji w nowe technologie i systemy teleinformatyczne". I że "w moim rządzie ministrowie bez wyjątku rozumieją, na czym polega międzyresortowe znaczenie współpracy na rzecz informatyzacji i rozwoju nowych technologii i systemów teleinformatycznych". Słowem, Donald Tusk powinien niezwłocznie poddać nowelizacji ustawę o działach administracji rządowej i zlikwidować dział informatyzacja oraz łączność, w zamian powołując dział społeczeństwo informacyjne, zaś sprawy infrastruktury teleinformatycznej administracji przekazać w gestię działu administracja publiczna. Zarazem szefem Komitetu Rady Ministrów ds. Informatyzacji i Łączności powinien zostać wicepremier Waldemar Pawlak.
Jako słowa-zaklęcia należy potraktować wolę premiera, aby większość spraw urzędowych można było załatwiać w najbliższej perspektywie przez Internet, w tym rozliczać podatki. Ładnie to wygląda od strony propagandowej, lecz trudniej to zrealizować praktycznie, gdy w grę wchodzą ogromne niespójności w np. Ustawie o podpisie elektronicznym lub - niby zwyczajnych - procedurach administracyjnych. Cieszy natomiast fakt, że premier - a raczej jego doradcy - dostrzegli problem "gromadzenia mnóstwa dokumentów na papierze", co dotyczy "instytucji państwowych i samorządowych".
W ocenie Donalda Tuska właściwe wykorzystanie IT pozwoli oszczędzić polskie lasy. "To jest prawdziwa, praktyczna i realistyczna realizacja wizji taniego państwa: dać człowiekowi maksimum instrumentów do swobodnego wyboru i swobodnego dysponowania". Oczywiście sprawdzimy, kiedy rząd zacznie wreszcie przekazywać projekty ustaw do Sejmu drogą elektroniczną i zaprzestanie drukować swoje biuletyny. Wtedy również oszczędzimy trochę więcej drzew.
e-dowód
Bardzo ciekawie prezentuje się pomysł na likwidację części dokumentów identyfikacyjnych. Premier nie powiedział wprost, o jakie dokumenty chodzi. Skądinąd wiadomo, że gra idzie o zniesienie przynajmniej numeru REGON. Co w zamian? Tutaj Donald Tusk podtrzymuje przynajmniej werbalnie koncepcję poprzedników: elektroniczny dowód osobisty, tzw. PL-ID. W ślad za tym idzie wola premiera, aby "udostępniać obywatelom i instytucjom dane z podstawowych rejestrów publicznych właśnie drogą informatyczną". To by znaczyło, że będzie kontynuowany projekt PESEL 2, zaś podział Narodowego Funduszu Zdrowia na kilka konkurencyjnych funduszy wymusi wreszcie wykorzystanie nowego e-dowodu jako jedynego dokumentu identyfikującego osobę ubezpieczoną.
Tu niestety musimy przerwać nasze rozkodowywanie. Naszej maszynie tłumaczącej zabrakło właśnie paliwa, tj. konkretów w postaci decyzji politycznych. Pożyjemy, zobaczymy.