Jak gruby cienkiemu (Debata - terminal czy PC?)
- Jakub Chabik,
- 13.01.2009
Cienki znaczy bezpieczniejszy
Patrząc na klienta takiego jak handel, widzę środowiska, gdzie nawet 5% czasu straconego czy to przez niedostępność sieci, czy to uboższą funkcjonalność (np. niemożność użycia skrótów klawiszowych) kosztuje konkretne pieniądze.
<b>Patrick Flanagan</b>, prezes zarządu ODL
A. Walczak: Podobnie jak infrastrukturę, której bezpieczeństwem łatwiej zarządzać.
J. Chabik: Zaraz, ale skonsolidowane centralnie dane są znacznie więcej warte. Jak ktoś wejdzie do datacenter, to ma używanie jak wilk w owczej zagrodzie. To dodatkowe ryzyko związane pośrednio z cienkim klientem, a bezpośrednio – z centralizacją.
A. Walczak: „Cienki klient” wymaga innych standardów nie tylko w obszarze technologii, ale również innych zachowań użytkownika i procedur. Sama zmiana architektury powoduje zaburzenie i trzeba odpowiednio do niej przygotować organizację i użytkownika, żeby po zmianie bezpieczeństwo było zachowane na odpowiednim poziomie. Odpowiednie procedury muszą być przemyślane i zaimplementowane przez działy IT równolegle z wdrażaniem rozwiązań opartych o cienkiego klienta.
P. Flanagan: Mamy klientów, których pracownicy odchodzili z firmy i przejmowali dane. Wiadomo, że nikt nie zatrudnia handlowców tylko dla ich talentów, a także dla ich kontaktów, wiedzy o cennikach, produktach. W przypadku cienkiego klienta nie jest tak łatwo przejąć te dane.
A może SaaS nas pogodzi?
Cienki klient na pewno jest bezpieczniejszy. Nie ma np. możliwości łatwego przeniesienia danych na nośnik, bo tych danych po prostu fizycznie nie ma na stacji roboczej. W naszym urzędzie audyt bezpieczeństwa był jednym z powodów, dla których zdecydowaliśmy się na migrację.
<b>Marek Staniewski</b>, dyrektor Wydziału Informatyki Urzędu Miasta Bydgoszczy
P. Bułka: To znowu sprowadza naszą dyskusję w kontekście pragmatycznym. Znowu: nie ma rozwiązania „jeden dla wszystkich”, trzeba na dylemat „gruby-cienki” spojrzeć w kontekście biznesowym: po co, za ile, z jaką elastycznością.
A. Walczak: To trochę inne spojrzenie. Software-as-a-Service w zasadzie może dotyczyć tak „cienkiego”, jak i „grubego klienta”, choć w naszym środowisku przeważa skojarzenie z tym „cienkim”. Może dlatego, że usługi tego typu dominują w relacji do klientów indywidualnych, z reguły są to pojedyncze aplikacje, najczęściej nie wymagające złożonej instalacji. Rozwiązania cienkiego klienta ze swoimi zaletami bardzo tu pasują.
B. Lozia: Chodzi o to, by biznes dostał nowe rozwiązanie informatyczne, skoordynowany z działaniami po stronie procesów i np. marketingu. Ale model SaaS jednak bardziej kojarzy mi się z cienkim klientem, dostarczaniem usługi przez przeglądarkę, na określonych zasadach handlowych i przez określony czas.
A. Grauer: Dzisiejsze aplikacje, takie jak ERP czy CRM są „bogate”, a więc nadmiarowe i zasobożerne. To raczej nie SaaS, ale SOA ułatwi nam rekonstrukcję obecnego świata aplikacji i otworzy nam drogę do budowania bardziej wyspecjalizowanych rozwiązań, dzięki którym będzie można „wpiąć” kontrahenta czy klienta w nasze procesy biznesowe za pomocą dostępu webowego, bez dawania „kombajnu”, jakim jest gruby klient.
J. Hadryś: Z punktu widzenia korporacji typowe aplikacje biurowe to margines. Główny „ciężar” informatyki to rozwiązania dedykowane dla biznesu. Cały wysiłek idzie w ich rozbudowę funkcjonalną, bo o to dba nasz użytkownik. Chcemy, żeby taka aplikacja była „lżejsza”, bo jest dla IT tańsza i prostsza w utrzymaniu, ale dla naszego odbiorcy takie działania nie dają biznesowej wartości dodanej.