FBI bada tajemnicze laptopy

  • securitystandard,

Federalne Biuro Śledcze (FBI) próbuje ustalić, kto wysyła amerykańskim gubernatorom komputery przenośne. Kilku polityków dostało już takie urządzenia (m.in. Joe Mahchin, gubernator Zachodniej Wirginii oraz Dave Freudenthal z Wyoming) - wszystkie zostały wysłane przez anonimowego nadawcę. Specjaliści obawiają się, że może to być element jakiejś kampanii szpiegowskiej lub przestępczej.

Z nieoficjalnych informacji wynika, że komputery wysłano do przedstawicieli 10 stanów - za każdym razem były to maszyny firmy HP. Przesyłki trafiły do 4 gubernatorów (pozostałe sześć zostało przechwycone przez FBI). Computerworld dowiedział się tego od jednego z agentów zaangażowanych w śledztwo.

Jako pierwsi o dziwnym wydarzeniu poinformowali przedstawiciele biura gubernatora Zachodniej Wirginii. "Dostaliśmy pewnego dnia przesyłkę z komputerami. Po sprawdzeniu, okazało się, że nikt ich nie zamawiał - dlatego postanowiliśmy skontaktować się z odpowiednimi władzami" - mówi Kyle Schafer, szef działu IT biura gubernatora Mahchina. Później okazało się, że niezamówione komputery trafiły też do urzędników w Vermont.

Kyle Schafer mówi, że pracownicy działu IT nawet nie próbowali uruchamiać laptopów - uznali, że cała sytuacja jest dość podejrzana i dlatego woleli przekazać je do analiz policji i FBI. "Uznaliśmy, że trudno to uznać za gest dobrej woli. Nikt tak po prostu nie wysyła ci bez powodu pięciu komputerów przenośnych" - mówi Schafer.

Wszystkie przejęte komputery znajdują się teraz w posiadaniu policji - funkcjonariusze, wspólnie z agentami FBI (biuro poinformowało właśnie o zaangażowaniu się w tę sprawę) zamierzają odkryć, kto stoi za akcją "darmowy laptop dla gubernatora". Wiadomo, że rozpoczęła się ona już dość dawno - pierwsze przesyłki wysłano kilka tygodni temu.

Na początku sierpnia komputery trafiły do biura gubernatora Wyoming. "Pierwszą paczkę dostaliśmy 3 sierpnia. Otworzyliśmy ją i uznaliśmy, że to jakiś błąd - nie zamawialiśmy żadnych notebooków. Dzień później nadeszła kolejna, podobna przesyłka. Wtedy zdecydowaliśmy, że sprawą powinna zainteresować się policja" - tłumaczy Cara Eastwood, rzeczniczka gubernatora Freudenthala.

Na razie nie ujawniono żadnych wyników analiz komputerów (nie wiadomo, czy jakieś w ogóle przeprowadzono) - nie ma więc dowodów na to, że notebooki zawierały złośliwe oprogramowanie. Wiadomo tylko, że to produkty firmy HP - firma wydała specjalne oświadczenie, w którym przyznaje, że ktoś próbował wykorzystać jej komputery w operacji skierowanej przeciwko amerykańskim politykom.

Zdaniem specjalistów ds. bezpieczeństwa, możemy tu mieć do czynienia z nową taktyką komputerowych przestępców. Najwyraźniej zorientowali się oni, że w pewnych instytucjach pracownicy są już na tyle dobrze przeszkoleni w zakresie bezpieczeństwa, że standardowe metody wprowadzania do systemu złośliwego kodu (np. wysyłanie zawirusowanych e-maili) nie są skuteczne. Dlatego chwytają się innych, dość nietypowych sztuczek - niedawno odkryto np. że cyberprzestępcy podrzucali na terenie pewnej firmy zawirusowe pendrive'y (w nadziei, że jakiś pracownik je znajdzie i spróbuje podłączyć do firmowego komputera).

"Jest wielu przestępców, którzy gotowi są ponieść koszt zakupu kilku komputerów w zamian za uzyskanie wglądu do systemu informatycznego biura gubernatora. Ile teraz kosztuje najtańszy komputer? 700 USD? Kupujesz kilka, podrzucasz gdzie trzeba i masz dostęp np. do systemu poczty elektronicznej amerykańskiego kongresu. To chyba opłacalna inwestycja..." - tłumaczy Steve Santorelli, szef działu dochodzeniowego firmy konsultingowej Team Cymru.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem IDGLicensing@theygsgroup.com