Bank, kody, piwo...

  • Adam Jadczak,

Wiele pracy kosztowało przedstawicieli BPH SA spolonizowanie interfejsu użytkownika (należało przetłumaczyć ponad 65 tys. komunikatów). "Nie wystarczyło dokonać zwykłej translacji. Trzeba było uwzględnić w niej długość pól, którymi dysponowaliśmy, aby zmieściły się całe komunikaty. Musiały też one brzmieć logicznie. Nie wszystko jednak przetłumaczyliśmy. W wielu przypadkach nie miało to sensu. Dotyczyło to zwłaszcza ekranów związanych z konfiguracją nowych produktów, a więc tych miejsc, w których użytkownik odwołuje się do angielskiej dokumentacji" - mówi Grzegorz Fitta.

Jednak największym wyzwaniem, które stanęło przed programistami Sancheza i informatykami BPH SA, było odzwierciedlenie w systemie Profile modułu, mającego obsługiwać rachunki oszczędnościowo-rozliczeniowe (ROR). W Stanach Zjednoczonych nie ma tego typu produktów, ponieważ banki ściśle oddzielają funkcje depozytowe od kredytowych. Z tego powodu w centrali Sancheza w Malvern, w ostatnim etapie projektowania modułu ROR, kilka tygodni pracowali polscy informatycy, dzięki którym został on szybciej ukończony.

Osobiste kontakty

Inną, podkreślaną przez przedstawicieli banku korzyścią z pobytu w Stanach Zjednoczonych było nawiązanie ściślejszych kontaktów z programistami z tego kraju wspomagającymi prace w Polsce. "Kontakt między nami a Amerykanami stał się mniej anonimowy. Przestał być ograniczony jedynie do rozmów telefonicznych lub wymiany poczty elektronicznej" - wspominają przedstawiciele zespołu wdrożeniowego.

Współpraca polskich i amerykańskich specjalistów układała się dobrze. "Były jednak pewne trudności z uzyskaniem pełnej wiedzy o interesujących nas zagadnieniach. Zachodni eksperci dysponowali wiadomościami ograniczonymi jedynie do ich specjalności, a więc w praktyce wycinkowymi. Trzeba było więc kompletować informacje od kilku różnych osób, które czasami można było spotkać jedynie w Stanach Zjednoczonych" - komentuje Grzegorz Fitta.

Przełamywanie stresów

W integracji osób z Polski i Stanów Zjednoczonych, a także przezwyciężeniu ogromnych stresów, z jakimi wiąże się wdrożenie nowego systemu, pomocne były wspólne, wieczorne uroczystości przy piwie. "Spotykaliśmy się z różnych okazji. Czasami były to urodziny lub imieniny, innym razem ślub jednego z kolegów czy wreszcie rocznica naszej współpracy. Imprezy były składkowe. I my i Amerykanie, wrzucaliśmy do puszki pieniądze na wspólnie określony cel" - opowiadają przedstawiciele BPH SA. Podczas tych spotkań można było odreagować i swobodnie porozmawiać, lepiej poznać się i wyrzucić z siebie bez niepotrzebnego gniewu wszystkie nagromadzone żale, np. związane z opóźnieniem prac któregoś z członków zespołu.

Informatycy zajmujący się polonizacją i konfiguracją Profile'a walczyli wciąż z jednej strony z pokusą, by jeszcze raz, mimo opóźnień, przetestować opracowany moduł, z drugiej - by oddać go do produkcji. Stres związany z projektem wdrożenia Sancheza wcale nie był spowodowany wyłącznie naciskami z góry, ze strony zarządu, który chciał jak najszybciej rozpocząć działalność wspomaganą nowymi aplikacjami. Na system czekali wszyscy pracownicy banku, a więc około 6 tys. osób. Każdą z nich dotknie wdrożenie centralnego systemu, wymuszając m.in. zmianę sposobu pracy.

Inaczej bowiem mają wyglądać stanowiska pracy, inne obowiązki będą miały np. osoby obsługujące klientów. System tego typu, poprzez odpowiedni dobór uprawnień, pozwala na obsługę jednostanowiskową, co oznacza, że jeden pracownik może wykonywać wiele operacji od początku do końca (w obecnie stosowanym zajmuje się tym kilka osób). Wymaga to jednak odpowiedniego przeszkolenia wszystkich pracowników. Dotyczy to zarówno obsługi nowego systemu, jak i nowych procedur. Konieczne jest również wprowadzenie odpowiednich metod kontroli pracy, aby - jak twierdzi Grzegorz Fitta - uchronić pracowników przed ewentualnymi pomyłkami. Jak twierdzi, na nich będzie spoczywać większa odpowiedzialność, jednocześnie będą mieli większą swobodę działania.