Jarmark cudów barometr nastrojów
- Edwin Bendyk,
- 01.05.2004
Wiosenny Hanower, święte miejsce europejskiej informatyki. Hasło CeBIT przyciąga co roku setki tysięcy wyznawców kultu zera i jedynki. Ale to kult jak żaden inny wrażliwy na gospodarczą koniunkturę. Dlatego statystyki CeBIT-u są doskonałym barometrem nastrojów w branży teleinformatycznej.
Wiosenny Hanower, święte miejsce europejskiej informatyki. Hasło CeBIT przyciąga co roku setki tysięcy wyznawców kultu zera i jedynki. Ale to kult jak żaden inny wrażliwy na gospodarczą koniunkturę. Dlatego statystyki CeBIT-u są doskonałym barometrem nastrojów w branży teleinformatycznej.
Wszyscy jeszcze pamiętają ów rok 2000, apogeum rozkwitu, gdy wydawało się, że rozwój za sprawą cudu Nowej Gospodarki trwać będzie wiecznie. Blisko milion uczestników CeBIT-u 2000 potwierdzało niewyczerpany optymizm. Kanclerz Gerhard Schršder martwił się, czy aby tylko wystarczy informatycznych rąk do pracy, by obsłużyć niemiecką przyszłość. I w wizjonerskim geście ogłosił z hanowerskiej mównicy program zielonych wiz dla sprawnych w programistycznym rzemiośle z całego świata.
Po co jednak rozpamiętywać złe chwile? Co prawda europejska gospodarka nadal śpi, przytłoczona wysokim kursem euro, ale kanclerz Schršder otwierał CeBIT 2004 z uśmiechem. Bo jeśli uznać teleinformatykę za forpocztę nadchodzącej koniunktury, przyszłość wygląda nieźle. Ruszają inwestycje w starej Europie, jeszcze lepiej zapowiada się potencjał młodej Europy - 10 nowych członków Unii Europejskiej musi przecież kupić tak wiele, żeby sprostać integracyjnym wymogom. Wypełniły się targowe hale i restauracje, liczba zwiedzających przekroczyła ostrożne zapowiedzi. Przybyli, żeby kupować, ale już nie tak, jak w 2000 r. Coraz częściej pojawia się pytanie: po co?
A sprzedawcom coraz trudniej na to pytanie odpowiedzieć. Bo można przekonać unijnych polityków, by realizowali za publiczne pieniądze program e-Europe, w ramach którego już blisko 70% usług świadczonych przez administrację odbywa się online. Jak jednak przekonać obywateli, by chcieli z tej formy kontaktu z władzą korzystać? Jak przekonać konsumentów, by chcieli korzystać z nowych gadżetów? Jak przekonać biznes, by chciał nieustannie się modernizować, inwestując w coraz lepsze, niczym proszki do prania, systemy?
A jeśli nie ma uczciwej odpowiedzi, a racja kryje się w słowach herezji wypowiedzianych w ubiegłym roku przez "Harvard Business Review": IT Doesn't Matter? Jedno jest pewne. CeBIT, kolejna edycja już za rok.