Wirtualny świat Boeing'a

Każdy, kto chciałby się przekonać, jak F-16 radzi sobie z najnowocześniejszą obroną przeciwlotniczą powinien skontaktować się z Tipem Slaterem pracującym dla Boeing Company. Jako dyrektor działu zajmującego się zintegrowanymi systemami obrony, Slater jest odpowiedzialny za kreowanie wirtualnych środowisk dla klientów Boeinga, głównie organizacji wojskowych i Departamentu Obrony USA. Jego zespół inżynierów musi efektywnie współpracować, aby sprostać wymaganiom klientów, zwłaszcza, że wśród nich znajdują się czterogwiazdkowi generałowie. Boeing zapewnia różne narzędzia ułatwiające pracę grupową. Zdaniem Slatera najważniejsze jest nie samo narzędzie, lecz proces, który jest przez nie wspierany.

Czym się Pan właściwie zajmuje?

Wirtualny świat Boeing'a
Należę do grupy badawczej Analysis Modeling Simulation Experimentation. Nasza praca polega na stworzeniu środowiska, w którym można przetestować koncepcje klientów, z których większość to instytucje wojskowe. Jeśli klient chce na przykład przeprowadzić grę wojenną, to często nie może sobie pozwolić na realne manewry z przemieszczaniem i niszczeniem znacznej ilości sprzętu. W takiej sytuacji naszym zadaniem jest zapewnienie wirtualnego środowiska spełniającego wymogi klienta.

Stworzone przez nas odwzorowanie rzeczywistości musi pozwalać na zweryfikowanie stawianych hipotez. Na przykład, jesteśmy w stanie zasymulować samolot F-16 lecący nad pustynią w południowej Kalifornii. Wówczas pilot może widzieć na swoim radarze pozostałe wygenerowane komputerowo jednostki, które współistnieją w wirtualnym świecie. W ten sposób otrzymujemy bardzo skomplikowane, elastyczne środowisko pozwalające na przetestowanie różnych reakcji ludzi i sprzętu.

Zatem LabNet jest siecią łączącą różne laboratoria Boeinga zaangażowane w realizację tego typu przedsięwzięć?

Tak. Zazwyczaj jednocześnie używamy od 70 do 100 stanowisk. Mamy jednak możliwość połączenia wszystkich 700, ale dotychczas nie wykorzystaliśmy tej opcji. Nasza sieć jest szybka i niezawodna. Opóźnienie pomiędzy działaniem "pilota" a efektem (jego akcji) wyświetlonym na ekranie nie powinno przekroczyć 10 milisekund.

Jaka jest rola pracy grupowej w Pana organizacji?

Realizacja symulacji jest jak produkcja filmu. Za kulisami przy każdym stanowisku pracuje wiele osób, które zarządzają siecią i wizualizacją. Do współpracy używają oni komunikatorów tekstowych i głosowych. To jak transmisja z Mistrzostw Świata. Reżyser widowiska nadzoruje wszystkie uczestniczące jednostki i kieruje ich działaniami.

Jakich technologii wspierających efektywność pracy zazwyczaj używacie?

Do realizacji demonstracji lub eksperymentu wymagane jest zaangażowanie ludzi z różnych departamentów. Pomaga nam w tym oprogramowanie do pracy zespołowej. Dla każdego wydarzenia tworzona jest odpowiednia strona przy użyciu Microsoft SharePoint. Pracownicy mogą na niej zamieszać swoje ogłoszenia, uwagi itp. Dodatkowo jako platformy do komunikacji używamy Microsoft Project połączonego z SharePoint.

Informacje, wykresy, notatki i harmonogramy są przekazywane tą drogę, zamiast przy użyciu poczty elektronicznej. Do konferencji sieciowych wykorzystujemy WebEx. Zaczęliśmy właśnie wdrażać wikipedie jako narzędzie wspomagające organizację projektu. Nasi programiści często korzystają z komunikatorów w trakcie pracy. Dzięki nim mogą się porozumieć z kolegami z odległych lokacji.

Jedno z używanych przez nas narzędzi to TouchTable. Jest to forma "cyfrowego stołu". Operatorzy w dwóch lokalizacjach widzą na nim ten sam obraz, który może być powiększany lub zmniejszany wedle potrzeb. W ten sposób można na przykład przedstawić mapę i określić cel. Pomaga to wizualizować i analizować różne aspekty tworzonego teatru działań.

A co z cyfrowymi tablicami?

Używamy ich w różnych obszarach. Jednym z nich jest zarządzanie obiektami. Na przykład w sytuacji, gdy w trzech lokalizacjach obsługujemy jednocześnie trzech różnych klientów. Tablice są także wykorzystywane przez administratorów do tworzenia projektów sieci. Część naszej infrastruktury przenosimy do innych lokalizacji i wówczas staje się ona częścią sieci innej organizacji.

Istnieje szereg zasad i regulacji określających wymogi stawiane przez Boeinga i agencje rządowe odnośnie sposobu projektowania sieci. Współpraca administratorów, często z różnych kontynentów, jest ułatwiona przez wspólną płaszczyznę, jaką jest tablica cyfrowa. Rozwiązanie takie stosujemy z powodzeniem od ponad półtora roku.

Jak przekonał Pan innych do używania wspomnianych narzędzi?

Każdorazowo przed wdrożeniem nowego narzędzia staramy się znaleźć odpowiedź na pytanie: po co nam to? Innymi słowy, jak będziemy z tego korzystać? Nie możemy po prostu kupić czegoś i kazać ludziom tego używać. Postąpiliśmy tak 4-5 lat temu. Okazało się wówczas, że była to zwykła strata pieniędzy, bo nikt z zakupionego rozwiązania nie korzystał. Od tamtej pory wiemy, że każdy zakup musi mieć swoje uzasadnienie a inicjatywa kupna powinna pochodzić od pracowników.

Czy można rzeczywiście przewidzieć zastosowanie narzędzia?

Najważniejsze to upewnić się, że więcej niż jedna osoba pragnie używać danego rozwiązania. Wówczas można je wdrożyć. Zazwyczaj po pewnym czasie będzie ono wykorzystywane inaczej niż pierwotnie planowano. To nic złego. To jedynie oznaka, że narzędzie jest używane. Prawdopodobnie w 80% przypadków znajdujemy inne zastosowanie dla danego produktu niż przewidywane w momencie zakupu. Należy natomiast unikać sytuacji, gdy jeden z pracowników skłoni nas do zakupu, z którego nikt poza nim nie będzie korzystał. To przejaw marnotrawstwa.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200