W trosce o wizerunek rządowej informatyki

Z prof. dr. hab. inż. Michałem Kleiberem, ministrem nauki i informatyzacji, rozmawiają Sławomir Kosieliński i Andrzej Gontarz.

Z prof. dr. hab. inż. Michałem Kleiberem, ministrem nauki i informatyzacji, rozmawiają Sławomir Kosieliński i Andrzej Gontarz.

W trosce o wizerunek rządowej informatyki

<b>prof. dr. hab. inż. Michał Kleiber</b>, minister nauki i informatyzacji

Co uzna Pan za sukces w swojej działalności jako ministra właściwego ds. informatyzacji?

W tej chwili nie potrafię tego określić w dłuższej perspektywie. Zależy to od wielu czynników.

W planie średniookresowym, na najbliższe miesiące, niewątpliwie sukcesem będzie skompletowanie legislacji niezbędnej do rozwoju informatyzacji kraju. Potrzebny jest też rzetelny audyt przedsięwzięć z zakresu informatyzacji w poszczególnych działach administracji rządowej, we wszystkich jej urzędach i instytucjach oraz sporządzenie planu inwentaryzującego potrzeby i zamiary. To pierwszoplanowe zadanie. W Polsce to nigdy nie zostało zrobione, co ma konsekwencje dla kształtu budżetu.

Uprzedzę panów pytanie, ale w tym roku nie ma żadnych pieniędzy na informatyzację traktowaną jako oddzielna część budżetu - części takiej po prostu nie było przy ustalaniu tegorocznego budżetu. Oczywiście, znaczne środki są obecnie wydatkowane na przedsięwzięcia realizowane w poszczególnych resortach, trzeba też będzie podjąć próbę pozyskania środków z rezerwy budżetowej. Sytuacja ta rzutuje na nasze możliwości. W tym roku będziemy kontynuować projekty rozpoczęte w latach poprzednich, wykonamy zapewne audyt w kilku jednostkach i rozpoczniemy realizację kilku nowych projektów o charakterze pilotażowym. Skupimy się natomiast na przygotowaniu projektu budżetu na przyszły rok.

Konstrukcja budżetu państwa nie pozwala na dokładne określenie, ile pieniędzy idzie na informatyzację. Sumy są rozproszone w różnych miejscach, nie ma zbiorczego zestawienia. Chyba jedynie w budżecie KBN-u było wyraźnie ujęte, że 70 mln zł przeznaczono na infrastrukturę informatyczną Pioniera. Być może więc nie jest tak, że pieniędzy na informatyzację nie ma, tylko że konstrukcja budżetu jest tak nieprzejrzysta, że uniemożliwia ich lokalizację i analizę ich wykorzystania.

Konstrukcja budżetu jest odzwierciedleniem istniejącej sytuacji prawnej. Jeżeli nie było do tej pory działu informatyzacja i odpowiedniej "przegródki" w budżecie, to nie można było grupować środków odpowiednich do jego zadań. Nowy dział wreszcie to umożliwi. Zobaczymy wtedy, ile pieniędzy jest rzeczywiście wydawanych. Zależy mi też na tym, aby zostały jasno i wyraźnie określone środki na informatyzację w poszczególnych resortach, dotychczas poukrywane w różnych częściach budżetu.

Jak wyobraża sobie Pan współpracę z ministrami, którzy mają własne, wyraźne "interesy informatyzacyjne" - z ministrem spraw wewnętrznych, ministrem infrastruktury oraz ministrem gospodarki?

Decyzja o powołaniu ministra właściwego ds. informatyzacji opóźniła się o kilka miesięcy, ale nie wynikało to z faktu, że wskazani przez panów członkowie Rady Ministrów "ciągnęli każdy w swoją stronę". Przyczyną było raczej to, że sprawa informatyzacji jest skomplikowana, przecina niejako w poprzek wszystkie resorty, a premier chciał podjąć decyzję najlepszą z możliwych.

Z punktu widzenia realizacji należy wyróżnić dwa rodzaje przedsięwzięć: główne i sektorowe. Główne to te, które obejmują więcej niż jeden urząd - ich koordynacją powinien zajmować się minister ds. informatyzacji. Sektorowe, i tych zapewne będzie większość, będą związane z poszczególnymi resortami bądź urzędami. Procedury ich prowadzenia będą zbliżone do obecnych, ale minister informatyzacji będzie je opiniował pod kątem np. zgodności z przyjętymi standardami.

Czy ten model będzie dotyczył też projektów ustaw?

Tak. Nie jest moim zamiarem centralizowanie działań związanych z informatyzacją, ale ma być regułą kontrasygnowanie projektów, które niosą skutki dla publicznych systemów teleinformatycznych.

Co się dzieje w tej chwili z ustawą o dziale informatyzacji? Utknęła podobno w Rządowym Centrum Legislacyjnym... Czy naprawdę jest ona potrzebna?

Ta ustawa jest niezbędna. Mam nadzieję, że zostanie uchwalona do końca września. Najważniejsze jest w niej określenie, kogo mają dotyczyć standardy informatyczne. Wymienione są wprost instytucje - od Kancelarii Sejmu, Senatu, Prezydenta po urzędy marszałkowskie i starostwa powiatowe. To bardzo szeroka sfera działania, musi więc być bardzo dobrze zdefiniowana.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200