Trwające badanie

Badania pokazują jednak, że liczba osób, które diametralnie zmieniły styl pracy, jest niewielka. Znacznie więcej ludzi łączy pracę w domu z pracą w firmie. Efektem przemian związanych z rozwojem technik informacyjnych nie jest zmiana pracy osadniczej w siedzibie firmy na telepracę, ale zjawisko mobilności pracy. Można pracować wszędzie: w biurze, w domu, w samolocie, a także w specjalnych centrach telepracy, które oferują możliwość wynajęcia stanowiska wyposażonego w komputery podłączone do sieci. Zamiast zwykłego przejścia z jednego układu w drugi, następuje otwarcie całej gamy nowych możliwości, które nie wykluczają dotychczasowego stylu działania.

Trzeba przyznać, że obszar socjologii zorientowanej na miasto - przestrzeń życia współczesnych społeczeństw - i na ekonomię to terytoria, gdzie Castells czuje się najlepiej. Gdy natomiast zaczyna mówić o kulturze i sztuce, jego wywody stają się niekiedy mętne, mało precyzyjne. A zazwyczaj w swoich pracach unika pustosłowia. W jednym z rozdziałów możemy przeczytać: "Sztuka zawsze była budowniczym mostów między odmiennie czy wręcz przeciwstawnie wyrażanymi ludzkimi przeżyciami. Dziś ma ona do odegrania fundamentalną rolę w kulturze, którą charakteryzuje fragmentacja i potencjalna nieprzekazywalność kodów - kulturze, w której różnorodność ekspresji może oznaczać niemożność dzielenia się nimi". Jak na socjologa, to dosyć trywialne i jednocześnie ryzykowne stwierdzenie. Dlaczego sztuka w jego ujęciu staje się monolitem? Gdzie różnice społeczne, kulturowe, narodowościowe, które zawsze w sztuce były widoczne?

Castells wyraźnie pokazuje procesy, które doprowadziły do indywidualizacji stosunków społecznych. Dlaczego jednak traci z pola widzenia to, że sztuka też się zmieniała jako składnik rzeczywistości społecznej, jako element ulegającej przemianom kultury? I dlaczego lekarstwem na problemy z komunikacją ma być dzisiaj twórczość van Gogha, a nie sztuka multimedialna czy sztuka sieci?

W świadomości społecznej zadomowiło się już pojęcie "społeczeństwo informacyjne". Castells mówi natomiast o społeczeństwie sieciowym. Jakie konsekwencje dla sposobów ujmowania procesów społecznych związanych z zastosowaniem technik informacyjnych wynikają z terminologii zaproponowanej przez Castellsa? Wiadomo że jest on krytykiem poglądów Tofflerów, którzy upowszechnili termin "społeczeństwo informacyjne"?

Nie przeceniałbym różnic w poglądach Castellsa i Tofflerów. Każdy badacz musi podjąć polemikę ze swoimi konkurentami, a zwłaszcza poprzednikami, jeżeli chce osiągnąć wysoką pozycję w świecie naukowym. Powiedziałbym, że teoria Castellsa jest swoistym przedłużeniem, uszczegółowieniem i oczywiście przekształceniem poglądów Tofflerów. Castells inaczej niż oni rozkłada akcenty, inaczej odnosi się do prognostycznej funkcji nauki.

Gdy mówimy o społeczeństwie informacyjnym, myślimy przede wszystkim o zdobywaniu i przetwarzaniu informacji. Mamy na myśli głównie to, że informacja jest dobrem, pożądaną wartością. Gdy natomiast bierzemy pod uwagę społeczeństwo sieciowe, w pierwszej kolejności znaczenia nabiera fakt rozpowszechniania informacji poprzez struktury sieciowe.

Rozwój społeczeństwa informacyjnego doprowadził do tego, że informacje są dostępne przez sieci. Inaczej rzecz ujmując, można powiedzieć, że społeczeństwo informacyjne jest zorganizowane wokół informacji dostępnych w sposób interaktywny. Dzięki sieciom możemy docierać do tych informacji, do których chcemy dotrzeć, i nie musimy być skazani wyłącznie na te, które ktoś zechce nam udostępnić.

W modelu społeczeństwa informacyjnego informacja publiczna jest powszechnie dostępna w sieciach. Oczywiście, państwa ciągle niechętnie udostępniają publiczne informacje, którymi dysponują. Jednocześnie zarówno rządy, tłumaczące się presją czynników bezpieczeństwa, jak i środowiska biznesowe w celach marketingowych próbują zdobyć jak najwięcej informacji o osobach indywidualnych. A to akurat te informacje, które jawne być nie powinny. Tym bardziej jednak należy mówić o ideałach społeczeństwa informacyjnego i sieciowego, bo one są właśnie przejawami wolności. W tym kręgu bowiem preferencje są oczywiste: przejrzystość życia publicznego, nieprzejrzystość prywatnego.

Tu w pełni zgadzam się z Castellsem: wolność to wartość, o którą należy wciąż walczyć, nie uzyskuje się jej raz na zawsze.

Bardzo ważne, że Castells przypomina o tym, co powinno być już na stałe częścią świadomości ludzi zajmujących się edukacją. Powinno się uczyć nie o faktach, ale o sposobach docierania do informacji, budowania wiedzy na podstawie znalezionych informacji oraz wykorzystania zdobytej wiedzy do realizacji zadań.

Internet stwarza możliwości wykształcenia mobilności umysłowej niezbędnej we współczesnym świecie. Wzorcem dla edukacji nie powinien być już dzisiaj podręcznik, lecz sieć. Jednak nauczyciele, zamiast uczyć umiejętności docierania do wiedzy, chcą wciąż stawiać uczniów przed ograniczonym, skonstruowanym wedle podręcznikowej logiki, abstraktem wiedzy.


TOP 200