Myśleć jak człowiek Zachodu

Z Pawłem Przewięźlikowskim, wiceprezesem ComArch SA, rozmawia Dorota Konowrocka

Z Pawłem Przewięźlikowskim, wiceprezesem ComArch SA, rozmawia Dorota Konowrocka

ComArch otwiera kolejne centrum badawczo-rozwojowe, tym razem w Dreźnie. Jaki jest cel tej inwestycji?

Myśleć jak człowiek Zachodu

Paweł Przewięźlikowski

ComArch jest dziś dla klientów z Europy Zachodniej jedną z wielu podobnych firm z regionu Europy Środkowo-Wschodniej. Jest firmą, która jest rzetelna, ma niskie koszty rozwoju oprogramowania, ale rzadko jest postrzegana jako innowacyjny partner. Jest w tym sporo prawdy. Co my właściwie robimy? Poza telekomunikacją implementujemy standardy, które zostały wymyślone przez kogoś innego. Jeśli chcemy być innowacyjni w bankowości czy handlu, musimy poznać rynki Europy Zachodniej, których dojrzałość i schemat zachowań społecznych są bardziej zaawansowane niż w Polsce. Jeśli chcemy tworzyć produkty, które będą odpowiadały potrzebom firm niemieckich, to musimy tworzyć je po pierwsze - teraz, po drugie - w Niemczech.

Nie możemy np. projektować systemów wykorzystujących znaczniki RFID, bo w Polsce nikt z nich jeszcze masowo nie korzysta. Dziś obserwujemy to, co robią firmy zachodnie i staramy się je kopiować. Jeśli chcemy być liderami, musimy przesunąć się jeszcze o dwa lata do przodu. Z rynku polskiego czy słowackiego nie da się wynieść takiej wiedzy niezbędnej do tworzenia rozwiązań dla Europy Zachodniej. Oczywiście, są takie branże, które w Polsce zachowują się bardzo innowacyjnie, np. telekomunikacyjna.

Zachodnie firmy informatyczne wchodzą do Polski z produktami, które mają już referencje zdobyte na tamtejszych rynkach. My tego nie mamy, bo dziś nie możemy mieć. Oczywiście, nie oznacza to, że całą "inteligencję" ComArchu przesuwamy do Niemiec, ale jeśli chcemy zrobić krok do przodu, to musimy otworzyć nowe ośrodki poza Polską.

Dlaczego centrum ComArchu powstanie w Niemczech?

Niemcy są największym klientem IT w Europie. Są również bardzo innowacyjnym i konkurencyjnym rynkiem telekomunikacyjnym, który ściga się z Japonią i resztą Azji, a nie tylko z zachowawczymi Stanami Zjednoczonymi. Od lat - dzięki kontaktom prof. Janusza Filipiaka i projektom 6. Programu Ramowego - współpracujemy z uniwersytetem z Dreźnie. Mamy już więc pewną tradycję kontaktów. Na dreźnieńskim uniwersytecie studiuje 3 tys. studentów informatyki, co również nie jest bez znaczenia. Poza tym wiemy, że dla naszych przyszłych konsultantów w Niemczech mamy już pracę, konkretne zlecenia w zakresie badań i rozwoju, do których potrzebujemy wizjonerów i innowatorów.

Moglibyśmy zatrudnić konsultantów niemieckich z firm partnerskich, ale potrzebujemy naszej własnej bazy konsultantów.

Czy władze Saksonii zaoferowały wsparcie dla budowy centrum kompetencyjnego ComArchu?

Saksonia to land dotknięty bezrobociem, drenażem mózgów i wszystkimi innymi problemami tej części Niemiec. Rządy Saksonii i innych wschodnich landów mają sporo programów, które mają wspierać tworzenie nowych miejsc pracy i rozwój innowacyjnych przedsiębiorstw. Duże fabryki zbudowały tam m.in. firmy AMD i Infineon, działa tam również sporo firm informatycznych. Saksonia zaoferowała nam częściowe pokrycie kosztów wynagrodzeń pracowników. Oczywiście chcemy działać w Dreźnie nie tylko dlatego, że możemy spodziewać się dofinansowania. Z drugiej strony, nie budujemy filii w Hamburgu czy Monachium, bo tam takiego dofinansowania byśmy nie dostali.

Czy polski rząd jest równie hojny jak rząd Saksonii?

W Polsce także istnieją mechanizmy wspierania przedsiębiorczości. Przykładem są specjalne strefy ekonomiczne. Mało jest jednak działań wspierających nowoczesne technologie. Dziś przeczytałem w serwisie internetowym IDG.pl, że Intel nie zainwestuje w Polsce 200 mln zł, bo ktoś pożałował 7 mln zł, uznając, że projektowanie procesorów nowej generacji jest mało innowacyjnym projektem. Z drugiej strony dużo łatwiej jest uzyskać w Polsce preferencyjne warunki firmie HP czy Gilette, niż ComArchowi. Myślę, że do pewnego stopnia ten mechanizm preferencji firm z kapitałem zagranicznym działa też w Niemczech. Każdy rząd lubi wspierać zagranicznych inwestorów, bo informacje o tym dobrze wyglądają w prasie. Dlatego Motorola w Krakowie ma lepsze warunki i publicity niż ComArch. Mimo tego, że w sumie zatrudnia mniej osób niż my zatrudniliśmy tylko w ubiegłym roku.

Jak ma wyglądać podział kompetencji między rozsianymi po świecie oddziałami ComArchu?

Ten podział nie będzie sztywny. Oczywiście, nie będziemy zatrudniać programistów we Frankfurcie ani analityków rynku we Lwowie, ale reszta będzie dość elastyczna, zależna od dostępnych na rynku kompetencji i współczynnika efektywności do kosztów pracy. W Dreźnie do końca roku zatrudnimy ok. 20 osób, które zajmą się projektowaniem nowych produktów dla telekomunikacji, bankowości i handlu, współpracą z innymi naszymi centrami badawczo-rozwojowymi i udziałem w niemieckich forach eksperckich, do których jesteśmy zapraszani przez klientów. Zatrudnimy przede wszystkim Niemców. Chcemy zatrudnić ludzi, którzy rozumieją ten kraj i ten rynek. Aby go zrozumieć w pełni, trzeba w danym kraju mieszkać co najmniej 10 lat.

Czy niemieccy studenci są lepsi niż polscy?

Polacy są na pewno bardziej dynamiczni niż ich niemieccy koledzy. W Niemczech jest jednak dłuższa tradycja kształcenia technicznego, lepszy dostęp do technologii informatycznych. Sam system kształcenia jest inny. U nas współpraca międzynarodowa pomiędzy uniwersytetami jest czymś nowym, luksusem dostępnym dla najlepszych. Dla Niemca zmiana kierunku na jednej uczelni czy wyjazd za granicę na inną jest chlebem powszednim. Niemieccy studenci mają więcej możliwości i czerpią z nich pełnymi garściami. W Niemczech nawet najmniej zdolny student może korzystać z bardzo dobrego laboratorium i słuchać wykładów profesora znanej, zagranicznej uczelni. W Polsce takie możliwości dostępne są dla 30% najlepszych. Należy dodać, że w Niemczech o tych najlepszych musimy konkurować z firmami, takimi jak SAP, który notabene utrzymuje we współpracy z uniwersytetem w Dreźnie własny ośrodek badawczo-rozwojowy.

Jak wygląda współpraca ComArchu z uniwersytetami w Polsce?

Mamy sporo projektów, które realizujemy z kilkoma uczelniami, wykorzystując dofinansowanie z Unii Europejskiej. Właśnie z funduszy unijnych pozyskaliśmy kilka milionów złotych na badania i rozwój we współpracy z wyższymi uczelniami, a uniwersytety pozyskały drugie tyle funduszy. Otrzymaliśmy też środki z MNiI.

ComArch ma coraz więcej oddziałów poza granicami Polski. Czy trudno jest zarządzać międzynarodową strukturą?

Stworzyliśmy dział o nazwie Biuro Operacji Międzynarodowych, w którym pracuje kilkanaście osób zajmujących się zagadnieniami prawnymi, podatkowymi i księgowymi związanymi z prowadzeniem działalności w kilku krajach. Pracownicy tego biura codziennie znajdują odpowiedzi na pytania, jak zrobić przelew do Panamy i jak zatrudniać ludzi na Ukrainie. To kosztuje, ale zwraca się przy odpowiednio dużej skali działania. Działanie na rynkach zagranicznych jest bardzo trudne, cały czas uczymy się i popełniamy błędy, ale mam nadzieję, że dojdziemy do stanu, w którym prowadzenie działalności na Ukrainie będzie dla nas równie proste, jak prowadzenie działalności w Polsce.

Centrum ComArchu w Dreźnie

Latem 2005 r. ComArch planuje otwarcie centrum badawczo-rozwojowego w Dreźnie. Do końca tego roku ten kolejny już niemiecki oddział ComArchu ma zatrudnić 20 osób, a do końca 2007 r. będzie tam pracować 90 osób. Pierwszy niemiecki oddział został utworzony przez ComArch w 2000 r. we Frankfurcie nad Menem. ComArch ma oddziały zagraniczne również w Miami, Kijowie, Lwowie, Bratysławie, Moskwie, Paryżu, Helsinkach i Dubaju. Centra badawczo-rozwoje firma otworzyła już w Krakowie, Bratysławie, Kijowie i Lwowie.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200