Ludzie i informacje

Z profesorem Tadeuszem Kłopotowskim z Instytutu Biochemii i Biofizyki Polskiej Akademii Nauk rozmawia Andrzej Gontarz.

Z profesorem Tadeuszem Kłopotowskim z Instytutu Biochemii i Biofizyki Polskiej Akademii Nauk rozmawia Andrzej Gontarz.

Ludzie i informacje

Profesor Tadeusz Kłopotowski z Instytutu Biochemii i Biofizyki Polskiej Akademii Nauk

Twierdzi Pan, że społeczeństwo polskie nie ceni informacji, że mamy problemy z komunikacją - mało kto chce słuchać, każdy chce mówić.

To prawda. W naszym społeczeństwie rzadko docenia się korzyści płynące z umiejętnego wykorzystywania informacji, szczególnie w zakresie komunikacji interaktywnej.

Najbardziej świadomi wagi informacji starają się zachować znaczną jej część tylko dla siebie, pilnując, by nie przedostawała się do innych i wzmacniała ich pozycję. Widać to dobrze w różnych instytucjach, gdzie dyrekcje wystrzegają się nawet rozpowszechniania drukowanych informacji, np. o budżecie, ruchu kadr, wynikach pracy, a szczególnie o brakach i niepowodzeniach. Ich system informacyjny, niezależnie od deklaracji i liczby rozstawionych na biurkach komputerów, jest w gruncie rzeczy przedgutenbergowski.

W skali masowej dominuje bierny odbiór informacji lub posługiwanie się nią głównie w celach prestiżowych. Najlepiej widać to w rozmowach, gdzie każdy stara się "dorwać" do głosu, by zaimponować innym, zabłysnąć samemu. Na ogół tematy tych wypowiedzi mają słaby związek z tym, co mówili inni.

Informacja to interakcja, wymiana myśli. W Polsce mało kto chce się czegoś dowiedzieć, każdy tylko czeka na sposobność, aby powiedzieć coś od siebie.

Z czego to wynika?

W dużej mierze winien jest system szkolny. Szkoła nie uczy wymiany poglądów, argumentacji, prowadzenia dyskusji. Przyczynia się do tego oddziaływanie wszystkich środowisk i grup społecznych, w których funkcjonujemy. Swój udział mają rodzina, społeczność lokalna, kościół, zakład pracy czy media.

Brak szacunku dla informacji bierze się również z braku szacunku dla ludzi, z lekceważenia innych. Polacy bardzo mało od siebie wymagają i niewiele też oczekują od bliźnich. Stosunki społeczne są słabo rozwinięte, każdy sam dla siebie jest najważniejszym punktem odniesienia.

W jakim stopniu dzisiejsza dezintegracja społeczna jest następstwem procesów ukształtowanych w latach ustroju socjalistycznego?

Pięćdziesiąt lat życia w PRL-u zrobiło swoje, ale nie należy przeceniać wpływu tego okresu. Bardzo ważne, może nawet najważniejsze, są uwarunkowania kulturowe. Już od dawna cechuje nas niefrasobliwość w życiu intelektualnym, niechęć do definiowania pojęć. Używamy tych samych terminów, ale każdy mówi o czym innym. Precyzyjne określenia i terminy trudno jest wprowadzić nawet do systemu prawnego. Gdy w Senacie trwały prace nad projektem ustawy o nauce, trudno było wytłumaczyć senatorom, że trzeba zdefiniować pojęcie nauki, że pod tą nazwą kryją się tak różne formy działalności jak nauczanie, uczenie się czy badania naukowe, a pojęcie, takie jak "nauka polska", wchodzi do jeszcze innej kategorii ogromnej rodziny homonimów.

Mamy awersję do wszelkiej pedanterii umysłowej, nie lubimy porządku myślowego, tłumaczymy sobie nasze lenistwo intelektualne obroną przed "niepotrzebnym szufladkowaniem". To nie wróży dobrze wykorzystaniu technik informacyjnych. Komputery wymagają porządku myślowego, sprecyzowanych pojęć, jasno postawionych zadań, szybko wychwytują wszelkie rozbieżności, niejasności, brak uzgodnień i jednolitej terminologii. Są mało użyteczne w przypadku chaosu myślowego.

Programy komputerowe są jednak z powodzeniem stosowane w coraz szerszym zakresie w wielu dziedzinach życia, w działalności wielu firm i instytucji.

W Polsce widzimy bardzo duży postęp w informatyce w zastosowaniach czysto technicznych, naukowych czy zawodowych. Bardzo słabo jednak wciąż jest z wykorzystaniem komputerów w sferze komunikacji społecznej. Internet polski coraz bardziej się rozwija, ale nie zawsze rozwój techniczny idzie w parze z pożytkiem informacyjnym. Proszę zobaczyć, ile witryn jest aktualizowanych na bieżąco, na ilu stronach są informacje rzeczywiście dla nas istotne, ile jest szumu informacyjnego, pozorowania informowania przez przekazywanie powierzchownych, czysto formalnych wiadomości. Dyrekcje firm i instytucji nie publikują danych, które naprawdę zainteresowałyby pracowników, klientów czy kooperantów. Co mi z tego, że mam zdjęcie dyrektora lub ministra, jak nie wiem nic o budżecie lub planach działania na najbliższy miesiąc lub projektowanych w dłuższej perspektywie przedsięwzięciach.

Skąd ta wstrzemięźliwość informacyjna?

Po pierwsze, z braku szacunku dla innych. Po drugie, z obawy przed utratą spokoju. Gdyby w Internecie były publikowane informacje, które rzeczywiście poruszają ludzi, to zaczęliby oni bardziej się im przyglądać, analizować je, kojarzyć fakty, domagać się wyjaśnień. To z kolei zmuszałoby odpowiedzialnych pracowników instytucji, firm i urzędów do podejmowania konkretnych działań, do większej aktywności, do rzeczywistego zajmowania się występującymi problemami. Jeżeli nie ma informacji, nie ma sprawy, nie ma potrzeby zajmowania się nią.

Czy w innych krajach sytuacja wygląda lepiej?

Niemiecki socjolog Max Weber udowodnił, że kapitalizm zawdzięcza swój sukces w głównej mierze odwołaniu się do wartości typowych dla religii protestanckiej. Jego zdaniem, gospodarka kapitalistyczna nie mogłaby się rozwinąć poza środowiskiem protestanckim z charakterystycznym dla tej religii szacunkiem dla rzetelnej pracy i wiarą w sens wysiłku każdego człowieka. Te uwarunkowania nadal są istotne. Dlatego protestancka Estonia ma dzisiaj tak duże szanse na sukces w e-Europie, o wiele większe niż inne kraje środkowoeuropejskie.

Stosunek do drugiego człowieka jest o wiele głębszy w kulturze protestanckiej. Oni więcej rozmawiają i zastanawiają się nad tym, co jest ważne dla ich życia. Gdy czytają Stary Testament, starają się go zrozumieć po swojemu, swoje myśli konfrontują z innymi, sprzeczają się. U nas wszystko jest przyjmowane jako prawda objawiona, duchowieństwo w zbyt małym stopniu stara się pobudzić wiernych w naszym kraju do refleksji, do wymiany myśli, do rozmowy.

Co powinniśmy zrobić, żeby uczestniczyć z pożytkiem w społeczeństwie informacyjnym?

Musimy krytycznie spojrzeć na własną kulturę kontaktów społecznych, na wielowiekową tradycję tkwiącego w niej prymitywizmu. Spróbujmy porównać nasze pieśni ludowe, których treści sprowadzają się do tańców i zalotów, z tekstami i skomplikowaną melodyką pieśni np. Indian, Arabów czy choćby południowych Słowian. Powinniśmy więcej uwagi poświęcać mechanizmom, skutkom i korzyściom uprawiania interaktywnych form komunikowania się, bo coraz szybciej będzie się zwiększał ich wymiar intelektualny i ekonomiczny.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200