Cyfrowa demokracja

Z profesorem Wiesławem Michalakiem, z Uniwersytetu Ryersona w Toronto, fotografem i specjalistą od cyfrowego przetwarzania obrazów, rozmawia Andrzej Gontarz.

Z profesorem Wiesławem Michalakiem, z Uniwersytetu Ryersona w Toronto, fotografem i specjalistą od cyfrowego przetwarzania obrazów, rozmawia Andrzej Gontarz.

W historii fotografii można zaobserwować dwie, wydawałoby się sprzeczne tendencje. Z jednej strony widać dążenie do wiernego zapisu i dokładnego odwzorowania rzeczywistości, z drugiej zaś do jej zniekształcania, fałszowania. Jak w te zjawiska wpisuje się fotografia cyfrowa? Wszak technologia cyfrowa umożliwia pełną imitację obrazów realnego świata i w równie dużym stopniu oferuje możliwości manipulacji. Cyfrowy zapis może więc równie dobrze wzmacniać jedną, jak i drugą tendencję.

Cyfrowa demokracja

Wiesław Michalak

Fotografia postrzegana jest często jako środek dokumentowania rzeczywistości, narzędzie do rejestrowania prawdziwego wyglądu świata. W rzeczywistości jednak takiej funkcji nie pełni i pełnić nie może, bez względu na to, czy jest to fotografia analogowa, na taśmie światłoczułej czy fotografia cyfrowa. Podstawowa przeszkoda to fakt, że rzeczywistość jest trójwymiarowa, a nie dwuwymiarowa, jak na obrazie fotograficznym. Zakłócenia realności zapisu fotograficznego wynikają też ze stosowania różnej optyki - przez szeroki obiektyw świat wygląda inaczej niż przez teleobiektyw; a żaden obiektyw nie jest w stanie odwzorować pełnego zakresu widzenia człowieka. Poza tym każdy kadr to subiektywny wybór fotografa, jego własna decyzja wyboru tego, a nie innego fragmentu rzeczywistości do utrwalenia na zdjęciu, wyboru tej, a nie innej chwili wykonania ujęcia.

O tym, że fotografia nie może pełnić wyłącznie funkcji archiwalnych względem rzeczywistości, przekonano się już bardzo dawno temu. Zabiegi celowej transformacji, celowego przekształcania zapisu fotograficznego były wykonywane właściwie od początku istnienia fotografii, chociażby w celach propagandowych czy reklamowych. Znane są poczynania władz sowieckich, które preparowały zdjęcia z manifestacji politycznych, aby było widać na nich ludzi pozdrawiających przywódców partyjnych. Oskar Rejlender, XIX-wieczny szwedzki fotograf zamieszkujący w Anglii, zarabiał przy wykorzystaniu fotomontażu na życie. Komponował w ciemni zdjęcia, na których w jednym miejscu - np. na bankietach czy rautach - byli zgromadzeni różni ludzie, którzy w rzeczywistości nigdy się ze sobą nie spotkali. Były to zazwyczaj osoby ze świata polityki, biznesu, które chciały pochwalić się dobrymi koneksjami. Fotograf wychodził naprzeciw ich potrzebom, tworząc rzeczywistość wirtualną. Technologia cyfrowa jedynie to ułatwia, daje większe możliwości manipulacji. Tutaj nie ma w zasadzie różnicy między kopią a oryginałem. W sensie zapisu bitowego kopia jest identyczna z oryginałem, podczas gdy żadne powiększenie wykonane w ciemni nie jest identyczne. Aparat cyfrowy to już jednak właściwie nie aparat fotograficzny, a komputer.

Wobec tego w jakim stopniu fotografia cyfrowa jest już inną fotografią niż wykonana przez naświetlanie materiału światłoczułego?

Fotografia cyfrowa nie jest już fotografią w tradycyjnym sensie. Nowa technologia narzuca nowe parametry zapisu obrazu. Aparat cyfrowy jest narzędziem bardziej uniwersalnym niż aparat na film światłoczuły. Określona czułość i balans filmu nie pozwalają robić na jednej rolce zdjęć w różnych warunkach, w różnym oświetleniu. Trzeba z góry wiedzieć, co się będzie fotografować, gdy się wkłada konkretny film do aparatu. Sprzęt cyfrowy nie ma tych ograniczeń - wystarczy tylko zmienić balans bieli, dostosować jego parametry do nowych warunków. Komputer w aparacie robi to właściwie automatycznie. Matryca aparatu cyfrowego może być wykorzystywana wielokrotnie, w przeciwieństwie do filmu światłoczułego, na którym można zarejestrować obraz tylko raz. Matryca cyfrowa ma zastosowanie uniwersalne, można na niej zapisać obraz w każdych warunkach, przy różnym oświetleniu.

Dlatego wprawne oko łatwo odróżni fotografię cyfrową od fotografii wykonanej tradycyjnym aparatem. Wyraźnie zauważalne są różnice w zakresie tematu, kompozycji, charakteru fotografowanej rzeczywistości. Kiedyś fotograf musiał się zastanowić nad ujęciem, pomyśleć, jak najlepiej ustawić wszelkie parametry, by "zdjęcie wyszło". Teraz wystarczy "pstryknąć" i od razu na ekranie można sprawdzić, czy efekt jest zadowalający, czy trzeba poprawić.

Można powiedzieć, że łatwość fotografowania aparatem cyfrowym sprawia, że do wykonania zdjęcia nie potrzeba już tak dużej porcji wiedzy i umiejętności jak dawniej. Dzisiaj w zasadzie każdy może być fotografem i coraz więcej osób rzeczywiście chce nim być. Umiejętność fotografowania staje się niemal tak powszechna jak umiejętność pisania. To nie może pozostawać bez wpływu na społeczną rolę fotografa, artysty fotografika, dla którego było wcześniej zastrzeżone wyjątkowe, niepowtarzalne miejsce.

Proces przemian kulturowych rozpoczął się już wraz z pojawieniem się fotografii analogowej. Ona zrewolucjonizowała sposób odbioru rzeczywistości, przyczyniła się do upowszechnienia obrazu jako sposobu patrzenia na rzeczywistość i jej poznawania. Fotografia cyfrowa jeszcze bardziej te tendencje wzmocniła, pogłębiła. Ludzie masowo robią zdjęcia aparatami cyfrowymi w sytuacjach, w których nie użyliby aparatu z filmem światłoczułym. To stanowi olbrzymi krok w kierunku dominacji obrazu w komunikacji społecznej, w przekazie kulturowym, do zastąpienia narracji tekstowej narracją wizualną.

Vilém Flusser, teoretyk i antropolog kultury czeskiego pochodzenia, w swoim właśnie przetłumaczonym na język polski tekście "Ku filozofii fotografii" zwraca uwagę na kształtowanie się nowej świadomości społecznej wśród ludzi żyjących w cywilizacji Zachodu. Jego zdaniem, pojawienie się pisma było krytycznym krokiem powstania świadomości historycznej. Opisanie zdarzeń wymaga bowiem ich uporządkowania i usystematyzowania. Mimo tego, że wiele wydarzeń dzieje się jednocześnie, to zapisać je można tylko w porządku linearnym, po kolei, jedna po drugiej w łańcuchu przyczynowo skutkowym. Fotografia, a szczególnie fotografia cyfrowa stwarza możliwości powrotu do opisywania rzeczywistości za pomocą obrazów. Zdaniem Flussera, w wyniku mechanicznego powielania obrazów następuje odwrót od kultury literackiej, opartej na tekście w stronę kultury wizualnej, opartej na obrazie. Dla porównania, w czasach prehistorycznych podstawą narracji kulturowej była poezja. Celtowie potrafili recytować swoje sagi przez wiele dni. I nie chodziło tu jedynie o popisy artystyczne, to był sposób przekazywania historii i wiedzy z pokolenia na pokolenie. Pojawienie się tekstu zmieniło to diametralnie. Już nie trzeba było zapamiętywać informacji, żeby móc ją przekazywać - dzisiaj większość faktów lub informacji można sprawdzić na przykład w encyklopedii. Pojawienie się fotografii, w szczególność fotografii cyfrowej, czy też szerzej mechanicznej lub elektronicznej techniki zapisu obrazu doprowadza do otwarcia nowego etapu w komunikacji społecznej, pojawienia się nowej jakości w obrębie narracji kulturowej.

Zdjęcie jest zatrzymaniem pewnego fragmentu rzeczywistości w czasie, ale daje też możliwość jednoczesnego opisu wielu elementów tej rzeczywistości; jednoczesnego ich uchwycenia i przedstawienia. Dlatego jesteśmy na przykład tak mocno podekscytowani podczas oglądania zdjęć z wakacji. Zauważamy na nich bowiem wiele rzeczy, których nie rejestrowało na miejscu nasze oko. Nagle okazuje się, że w tle naszego kadru jest duży, czerwony element, którego nie zauważyliśmy podczas robienia zdjęcia, skupiając całą uwagę na fotografowanych osobach. Dzięki mózgowi nasze widzenie jest selektywne, dopiero fotografia daje możliwość poznania wymazanych przez nasz mózg z pola uwagi elementów.

Technologia cyfrowa pozwala jednak również bardzo łatwo pozbyć się tych niechcianych, niezauważonych, psujących kompozycję zdjęcia elementów.

Tak, ale ta łatwość dotyczy samej obróbki obrazu fotograficznego, nie zmienia jednak istoty tego zapisu. Łatwość wykonywania fotografii aparatem cyfrowym, upowszechnienie się fotografii cyfrowej uzmysławia wręcz jeszcze bardziej tę podstawową cechę zapisu fotograficznego. Technologia cyfrowa demokratyzuje dostęp do narzędzi zapisu fotograficznego, ale nie zmienia istoty rzeczy w sensie wizualnej formy przekazu. Cyfrowy zapis jest o tyle odmienny od analogowego w sferze konsekwencji kulturowych, że jego dystrybucja, rozpowszechnianie jest o wiele łatwiejsze, możliwe na skalę masową, dostępne dla każdego na przykład dzięki Internetowi. To właśnie w radykalny sposób zmienia współczesną kulturę i świadomość społeczną. Ilość danych i informacji, które dzięki temu pojawiają się w obiegu społecznym, jest oszałamiająca, duża jak nigdy dotąd.

Gwoli ścisłości trzeba tu zaznaczyć, że fotografia cyfrowa nie powstała z myślą o zastosowaniach konsumpcyjnych, do użytku indywidualnego. Na początku jej celem było rozpoznanie dla celów wojskowych. Dwadzieścia pięć lat temu pierwsze aparaty cyfrowe pojawiły się na satelitach wojskowych w celu rejestracji obiektów i celów wojskowych na Ziemi. Dopiero później powstały wersje komercyjne, dostępne na rynku.

Czy łatwość rozpowszechniania zapisu cyfrowego nie powoduje, Pana zdaniem, dewaluacji zawartych w nim informacji?

To chyba najpoważniejsza konsekwencja upowszechnienia się technologii cyfrowej. Łatwość rozpowszechniania powoduje, że mamy coraz większą proporcję danych w stosunku do istotnych informacji. Zjawisko to dotyczy jednak nie tylko fotografii, lecz generalnie sfery współczesnej komunikacji. Następuje przeładowanie informacyjne, co już wcześniej zapowiadał McLuhan. Mamy do czynienia z multiplikacją informacyjną albo multiplikacją ekranową. Niezależnie jednak od liczby dostępnych kanałów przekazu i jakości zawartych w nich danych, najważniejsza jest w konsekwencji jakość wiedzy o świecie, o poszczególnych zjawiskach, tendencjach, fenomenach czy wiedzy, którą da się wykreować na bazie rozpowszechnianych informacji. Zdobywanie, "wyciąganie" z dostępnych informacji tej wiedzy stanowi zupełnie co innego niż samo tworzenie i rozpowszechnianie danych i informacji. To już jest problem natury epistemologicznej, a nie komunikacyjnej.

Jeżeli za cechę, wskaźnik wartości informacji uznać ilość zawartej w niej, czy też możliwej do uzyskania wiedzy, to rzeczywiście w odniesieniu do tego, co generalnie uznajemy za fotografię cyfrową, jest ona niewielka. To są na razie właściwie dane czekające na przetworzenie. Mówi się, że jeden obraz jest wart więcej niż tysiąc słów. Trzeba jednak jeszcze umieć ten obraz "odczytać", zinterpretować. Musimy się tego nauczyć, gdyż wizualny przekaz cyfrowy już staje się główną formą przekazu kulturowego.

Cyfrówki na topie

Systematycznie rośnie sprzedaż aparatów cyfrowych w naszym kraju. Według wyników badań przeprowadzonych przez IDC Polska, w ostatnim kwartale ubiegłego roku sprzedano ich 300 tys., a w całym 2005 roku ok. 900 tys. Podczas gdy na początku roku kupowano najczęściej aparaty o rozdzielczości 3 megapikseli, to pod koniec już dominowały urządzenia z matrycami 5 megapikseli. Według szacunków IDC Polska w tym roku klienci kupią ponad milion cyfrówek. Inna firma badawcza, Gfk Polonia, podaje, że producenci aparatów cyfrowych uzyskali w ub.r. w Polsce zysk w wysokości miliarda złotych. Sprzedano ich o ok. 90% więcej niż w 2004 r.

Vilém Flusser, Ku filozofii fotografii, Folia Academiae, Katowice 2004; Tomasz Ferenc, Fotografia. Dyletanci, amatorzy i artyści, Wydawnictwo Galeria f5 & Księgarnia fotograficzna, Kraków 2004

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200