Bezpieczeństwo dla każdego

Z dr. inż. Eugeniuszem W. Roguskim, prorektorem Szkoły Głównej Służby Pożarniczej w Warszawie, rozmawia Andrzej Gontarz.

Z dr. inż. Eugeniuszem W. Roguskim, prorektorem Szkoły Głównej Służby Pożarniczej w Warszawie, rozmawia Andrzej Gontarz.

Czym powinien charakteryzować się dobry system zarządzania kryzysowego?

System zarządzania kryzysowego powinien być budowany terytorialnie, w miejscu funkcjonowania konkretnej gminy czy miasta. Musi powstawać od dołu do góry, a nie na odwrót. Na dole, w społecznościach lokalnych jest najlepsza świadomość potencjalnych zagrożeń i możliwości przeciwdziałania im. Tam jest wiedza o ludziach, o siłach i środkach. Wyższe szczeble administracji powinny mieć funkcje wspomagające, włączać się w sytuacjach, gdy potrzebne jest wsparcie dodatkową ilością sił i środków lub specjalistyczną wiedzą czy sprzętem.

Funkcjonujący w Polsce system zarządzania kryzysowego jest jednak scentralizowany. Dlaczego?

Bo jest tworzony przede wszystkim przez służby mundurowe. Ich przedstawiciele nie wyobrażają sobie innego sposobu działania. Uważają, że w zdecentralizowanym kraju nie można stworzyć skutecznego systemu bezpieczeństwa. Musimy diametralnie zmienić podejście. Transformacja musi objąć też zarządzanie kryzysowe i system bezpieczeństwa.

W jakim kierunku powinny zmierzać zmiany?

Bezpieczeństwo dla każdego

Eugeniusz W. Roguski, prorektor Szkoły Głównej Służby Pożarniczej w Warszawie

Budujemy w Polsce system bezpieczeństwa dla wszystkich, a trzeba dla każdego. Konieczne jest spersonalizowanie parametrów bezpieczeństwa. Mamy w naszym społeczeństwie od 12% do 15% osób niepełnosprawnych. Czy rzeczywiście myślimy o nich, przygotowując np. drogi ewakuacyjne? Czy świecące strzałki pokazujące wyjście bezpieczeństwa są też dla niewidomych? Tworząc system dla wszystkich zakładamy straty. To jest jednak strategia wojenna, nie do przyjęcia na czas pokoju.

Każda jednostka ratowniczo-gaśnicza straży pożarnej działa na określonym terenie. Dowódca jest w stanie poznać wszystkich mieszkańców, na przykład sięgając do bazy PESEL. Gdy przyjdzie mu ewakuować ludzi, będzie wiedział, że pod takim adresem mieszka na siódmym piętrze osoba na wózku inwalidzkim. Akcja przebiegnie sprawniej.

Takich rzeczy się jednak u nas na razie nie robi, bo system bezpieczeństwa jest budowany dla wszystkich, a nie dla każdego. W Szwecji, Holandii czy Szwajcarii operator w Centrum Powiadamiania Ratunkowego (telefon 112) ma listę osób szczególnej troski, do których musi w określonych porach dzwonić. Gdy ktoś nie odbiera telefonu, wysyła ambulans. Ludzie wiedzą, że ktoś o nich dba, że się nimi interesuje. A jak to ułatwia działania w sytuacjach alarmowych.

Jakie są skutki scentralizowanego podejścia?

Bardzo dobrze to widać na przykładzie obowiązujących u nas przepisów dotyczących stanu klęski żywiołowej. Wtedy właściwie następuje uchylenie demokracji. Ograniczamy swobody obywatelskie mieszkańców, dajemy organom administracyjnym uprawnienia, jakich by inaczej nigdy nie miały w państwie demokratycznym, zmieniamy zasady gospodarowania finansami publicznymi. Decydujemy się zawiesić na ten czas demokrację - bo niby się nie sprawdza w sytuacjach wyjątkowych.

Ale dlaczego miałaby się nie sprawdzać? Dlaczego wójt, burmistrz czy dyrektor, ludzie, którzy zarządzają gminą, miastem czy przedsiębiorstwem na co dzień, w normalnej sytuacji nie mieliby tego robić również w sytuacji wyjątkowej, kryzysowej? To oni najlepiej znają swój teren, znają ludzi, z którymi współpracują, wiedzą, co może utrudniać, a co wspomagać działania w sytuacji kryzysowej. To w ich rękach trzeba pozostawić zarządzanie w sytuacjach kryzysowych, dając im jedynie do pomocy odpowiednich specjalistów.

Co się robi dla stworzenia zdecentralizowanego modelu zarządzania kryzysowego?

Nasza uczelnia - wspólnie z Zarządem Głównym Związku Ochotniczych Straży Pożarnych RP - przygotowuje projekt Gminnych Centrów Reagowania (GCR). To nie to samo co powiatowe Centra Powiadamiania Ratunkowego (CPR). Centra GCR mają być narzędziem wspierającym wójta, burmistrza lub prezydenta, a nie służącym służbom ratunkowym. Obecnie władza lokalna jest takich narzędzi pozbawiona. Wszystkie siły i środki, wszystkie inspekcje i straże kończą się na poziomie powiatu. Trzeba stworzyć możliwości działania również na szczeblu lokalnym.

Wójt czy burmistrz nie będzie sam prowadził akcji ratunkowej, nie będzie np. dowodził akcją gaszenia pożaru, od tego są specjaliści ze straży pożarnej. Musi jednak zapewnić służbom pożarniczym warunki do działania, na przykład wyżywienie i zakwaterowanie dla ratowników. Musi też uporać się ze skutkami awarii, katastrofy, klęski żywiołowej czy innej sytuacji kryzysowej. GCR ma go wspomagać w tych działaniach, m.in. przez dostęp do niezbędnych informacji, np. o możliwości skorzystania z koparki czy szybkiej utylizacji odpadów.

Gminne Centra Reagowania opierają się na Internecie. Większość informacji związanych z bezpieczeństwem powinna być jawna. Ludzie mają prawo wiedzieć, co ich może czekać w związku z różnymi zagrożeniami i jak się mogą do nich przygotować. Nie można utajniać planowanych sposobów działania w sytuacjach kryzysowych. Każdy ma prawo o nich wiedzieć, co więcej - wyrazić na ich temat swoją opinię. W Unii Europejskiej sprawy związane z zarządzaniem kryzysowym są uzgadniane z ludnością, negocjowane są sposoby działania kryzysowego, by wybrać najlepszy, optymalny wariant. U nas władze nie potrafią jeszcze negocjować ze społeczeństwem. Widać już jednak i u nas niektóre efekty funkcjonowania unijnego prawa. Na stronach internetowych niektórych komend Państwowej Straży Pożarnej pokazały się dokumenty dotyczące bezpieczeństwa. To dopiero początek zmian, które nas czekają.

Jaką rolę w systemie zarządzania kryzysowego ma do odegrania telefon 112? Komisja Europejska chce nas ukarać za zwłokę w jego uruchomieniu.

Za wprowadzeniem możliwości technicznych musi pójść zmiana organizacyjna. Nowy numer to tylko krok w kierunku nowego systemu reagowania. W wielu krajach Unii Europejskiej także nie uporano się jeszcze z różnymi problemami z tego zakresu. Jak zorganizować pracę centrum 112, aby obsługiwało tak różne rodzaje aktywności? Przykładowo, w Czechach telefon 112 służy tylko do przyjmowania zgłoszeń, operatorzy nie zajmują się już dysponowaniem sił i środków. Na terenie kraju istnieje kilka call center - wzywający pomocy jest łączony z pierwszym wolnym operatorem. Jak to będzie u nas, nie jestem w stanie powiedzieć, lecz obserwuję niepokojącą tendencję ukierunkowania prac na problemy techniczne, a nie systemowo-organizacyjne.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200