Autoryzacja jakości

Z dr. Adamem Kolawą, prezesem i założycielem amerykańskiej firmy Parasoft, rozmawia Przemysław Gamdzyk.

Z dr. Adamem Kolawą, prezesem i założycielem amerykańskiej firmy Parasoft, rozmawia Przemysław Gamdzyk.

Mało kto u nas wie, że jest Pan jednym z niewielu Polaków, którym udało się odnieść faktyczny sukces w światowym biznesie informatycznym. Jest Pan szefem i właścicielem amerykańskiej firmy, która w swoim sektorze zajmuje istotną pozycję.

To prawda, wystąpienie na Państwa konferencji to moja pierwsza prezentacja prowadzona po polsku od... 26 lat. Poprzedni raz była to obrona pracy magisterskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim. Sam Parasoft do tej pory nie był w Polsce zbyt znany. Do niedawna zresztą w ogóle byliśmy nieobecni na rynku Europy Środkowo-Wschodniej.

Z Polski wyjechałem w 1983 r., gdy dostałem propozycję stypendium doktoranckiego na Caltechu. Dla ścisłości dodam, że była to fizyka teoretyczna. Właśnie z tej fizyki wzięło się moje zainteresowanie komputerami równoległymi - transputerami, które fizycy chcieli używać do skomplikowanych obliczeń. Choć wiązano z nimi duże nadzieje, to większość z nich okazała się płonna. Parasoft powstał w 1988 r. i przez pierwszych pięć lat usiłowałem robić biznes właśnie na oprogramowaniu do komputerów równoległych, ale zmiany potrzeb rynku, zanik inwestycji w tym obszarze ze strony wojska sprawiły, że nie był to sukces.

Pozostało jednak doświadczenie z narzędziami do przetwarzania kodów źródłowych, które przekształciło się później w powstanie rodziny narzędzi Parasoftu wspomagających wytwarzanie oprogramowania. Dzisiaj to nasz podstawowy biznes.

Głosi Pan tezę, że przemysł wytwórczy oprogramowania dopiero czeka rewolucja, że dopiero nadejdzie czas jego profesjonalizacji.

W branży IT mamy bardzo dziwne podejście do jakości, zupełnie inne niż w innych branżach. Podstawowym problemem jest rozdzielenie kontroli produkcji i kontroli jakości. W przemyśle już dawno zastosowano - przy organizacji produkcji - zasadę Demminga, która mówi - "ucz się na swoich błędach i staraj się ich nie popełniać ponownie". Tymczasem w IT jakbyśmy ciągle tego nie potrafili.

Autoryzacja jakości

Adam Kolawa prezes i założyciel amerykańskiej firmy Parasoft

Sami stawiamy na możliwie pełną automatyzację procesów wytwórczych oprogramowania. Wiele firm mówi o takiej automatyzacji, ale w praktyce okazuje się, że idzie się na kompromisy, które sprawiają, że traci się korzyści płynące z automatyzacji, a więc przede wszystkim możliwość zapobiegania błędom. Nam chodzi o to, aby błędów w oprogramowaniu unikać, a nie, by te błędy eliminować w procesach zapewniania jakości. W mojej firmie na pojedynczego dewelopera przypada ok. 100 tys. linii kodu rocznie - 10 razy więcej niż wynosi średnia rynkowa. Wszystkie nasze produkty to ponad 21 mln linii kodu, a mamy raptem 120 deweloperów! Nie znam innej firmy, która mogłaby się pochwalić takim wynikiem. Uzyskaliśmy to dzięki pełnej - dokonanej bez żadnych kompromisów i półśrodków - automatyzacji procesów wytwórczych.

Dwie trzecie rzeczy związanych z zapewnieniem jakości to procesy, które powinny być realizowane w tle, w sposób automatyczny - chodzi wszak o odciążenie ludzi od trudnej i czasochłonnej pracy. Nam w dużej mierze udało się to zrobić. Narzędzia muszą dodatkowo wymusić określone zachowania i sposób pracy programistów. Nie chodzi tu o sztywny zestaw reguł, bo te zawsze albo można obejść, albo ich stosowanie uniemożliwi normalną pracę, ale o uznanie przez programistów, że we wspólnym interesie powinni przyjąć pewne zasady. Zresztą i tak warto pamiętać o tym, że 80% błędów bierze się ze złej analizy wymagań i późniejszego nieodpowiedniego zarządzania wymaganiami.

Jaką przyszłość Pan widzi przed Quality Assurance, czyli funkcjonowaniem wyspecjalizowanych komórek w firmach - czy to w IT, czy w działach IT w dużych instytucjach i przedsiębiorstwach - które zajmują się testowaniem i innymi metodami kontroli i zapewnienia jakości oprogramowania?

Moje zdanie jest jednoznaczne. Kontrola i zapewnienie jakości w procesach wytwarzania oprogramowania jako wydzielony proces i wydzielony dział w większości firm zaniknie w ciągu kilku lat. Nie ma uzasadnienia takie jego usytuowanie, że jest on z góry nastawiony na sprawdzanie jakości gotowych elementów. Zapewnienie jakości stanie się integralną częścią działań i zadań zespołów deweloperskich. Jednocześnie upowszechnią się metodyki Agile i podejście Test Driver Development. To oczywiście może się wielu nie podobać, ale stanowi logiczną konsekwencję obecnych zjawisk.

Czy we własnej firmie stosujecie specjalne metodyki pracy?

Przyjmujemy jedną zasadę, że programiści nie mogą pracować w nocy! Jeśli pracują za dużo w ciągu doby, to są zmęczeni, a wtedy problemem nie jest ich niższa efektywność, lecz to, że zmęczony programista popełnia znacznie więcej błędów. Późniejsza ich lokalizacja i usunięcie są tak kosztowne, że to się po prostu nie opłaca. W tej branży zdecydowanie lepiej tak zorganizować pracę i zatrudniać taką liczbę ludzi, aby nie musieli pracować w nadgodzinach. Ogólny bilans powszechności nadgodzin w tej branży jest ujemny i być może jest to jedna z głównych przyczyn, jakie obecnie mamy z jakością w IT.

Jak duży jest rynek rozwiązań wspomagających wytwarzanie oprogramowania?

Parasoft to firma prywatna i nie ujawniamy przychodów. Zatrudniamy ok. 300 osób, z czego jedna piąta pracuje w ośrodku R&D w Krakowie, jednym z czterech na świecie. Przez wszystkie lata sprzedaliśmy nasze produkty do ponad 10 tys. firm na całym świecie. Co ciekawe wśród nich wcale nie dominują podmioty informatyczne, lecz przedsiębiorstwa, którym zależy na niezawodnym oprogramowaniu - głównie z sektorów lotniczego, samochodowego i elektroniki użytkowej.

Naszą konkurencją jest w pewnej mierze IBM Rational, częściowo Compuware i w niewielkim stopniu Mercury, jak również wiele małych firm oferujących produkty porównywalne w pewnych wycinkowych obszarach do naszych rozwiązań. My jednak zawsze staramy się stawiać na rozwiązania zaawansowane. Naszych produktów używa np. sam IBM do testowania integralności swojego serwisu internetowego.

Zapewne tego typu rozwiązania są bardzo drogie?

Nie są to rzeczy tanie. Na ogół zawierane przez naszą firmę kontrakty opiewają na kilkaset tysięcy, czy kilka milionów dolarów. W regio-nie Europy Środkowo-Wschodniej sprzedajemy nasze produkty dopiero od roku, ale mam nadzieję, że pojawią się pierwsi klienci. Prowadzimy już prace pilotażowe z tutejszymi operatorami telekomunikacyjnymi.

A propos konkurencji, czy powstanie w Krakowie innych ośrodków rozwoju oprogramowania nie sprawia, że macie u nas kłopot z personelem?

Oczywiście, że sprawia. Mówiąc wprost, kradną nam deweloperów. Ale jakoś sobie radzimy.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200