@lgorytmiczne społeczeństwo - cz. II

Masowość kontaktów pionowych (centrum nadawcze-odbiorca) ustępuje miejsca masowości kontaktów poziomych, zdecentralizowanych, sieciowych. Możliwość połączenia się użytkownika bezpośrednio z siecią z ominięciem pośredników sprawia, że mamy do czynienia z dezintermediacją procesu przekazu. Dzięki demonopolizacji struktur informacja przestała być dobrem rzadkim - przeszliśmy do jej nadobfitości.

Paradoksalnie jednak nadmiar informacji wywołuje podobne skutki co jej niedobór. Pogłębia się jej redundantność, co w praktyce oznacza produkcję spamu, a przedzieranie się przezeń wymaga coraz lepszych informacyjnych bypassów. Można przypuszczać, że spam stanie się jednym z większych zagrożeń dla kultury i wiedzy.

Wielu ludzi nie radzi sobie z informacyjnym przeciążeniem, nie wszyscy mogą i potrafią sami kontrolować ich napływ, co jest warunkiem niezależności. Problem dotyczy w pierwszym rzędzie ludzi gorzej wykształconych. Rośnie zapotrzebowanie na pośredników, ale są to już inni pośrednicy. Dziś zamiast sterujących przepływami informacji mamy przepływy dwustronne, nowi pośrednicy elektronicznego świata już nie tyle filtrują informacje, ile integrują systemy i audytoria, są "nowymi pośrednikami", pomagają w nawigacji, integrują, analizują, wskazują trendy, kontekstualizują i autentyfikują informacje, integrując je z istniejącą wiedzą. Nakładają również na informacje matryce kulturowe, by nie zagubić się w tym oceanie, aby nadmiar nie okazał się tylko iluzją wolności wyboru. Informacja może nic nie być warta, jeśli nie zostanie zintegrowana z wiedzą.

Nie każdy może sobie z tym poradzić, dlatego potrzebni są nadal jacyś pośrednicy. Rośnie zapotrzebowanie na takich specjalistów.

Cyfrowi pośrednicy

Wiele świadczy o tym, że tacy "żywi pośrednicy" będą coraz mniej potrzebni, bo zostaną zastąpieni przez "cyfrowych pośredników" - agentów, którzy nam będą służyć, ucząc jednocześnie. To zaś oznacza, że będą o nas coraz więcej wiedzieć, będą doskonale zorientowani w naszych potrzebach, profilach intelektualnych i osobowościowych. I będą nam dostarczać algorytmów.

Twórcy takich agentów to elita społeczeństwa przyszłości. Algorytmy społeczne, które wytworzą, to największa wartość chroniona prawami własności intelektualnej. Właściciele będą jej strzec jak oka w głowie. Kto dysponuje taką własnością, ma w swym ręku poważną władzę symboliczną. Przy takiej koncentracji władzy "przedstawień zbiorowych" całe społeczności mogą utracić możliwość samoportretowania się przez własną kulturę i być skazane na spożywanie obcej strawy intelektualnej, w której nie odnajdą własnych problemów i dylematów. Esencja komunikacji międzyludzkiej: słowa i inne symbole niosące znaczenia stają się obszarem kontrolowanym przez dysponentów algorytmów - "właścicieli intelektualnych".

Skutki algorytmizacji kultury powoli będą się ujawniać, tak jak miało to miejsce przy poprzednich wynalazkach. Upowszechnienie się druku spowodowało zmiany w algorytmach języka, np. w edukacji zapanował model dyskursu zaczerpnięty z książek. Zmiany syntaksu zmusiły nas do mówienia na wzór składni pisanej. Nastąpiła standaryzacja języka, zaczęliśmy mówić jednolitymi narodowymi językami, co pogłębiły media masowe. Linearność lektury, "transport myśli" wiersz za wierszem, akapit za akapitem, narzuciły linearność myślenia i działania.

W epoce komunikacji cyfrowej nastąpi maksymalne uproszczenie kodu komunikacyjnego, czyli jego dalsza algorytmizacja. Językoznawcy zwracają uwagę, że w mowie i piśmie ubywa zdań podrzędnie złożonych, ludzie przestają ich używać, media to naśladują, ponieważ chcą być rozumiane. Ale same nowe media także wymuszają zmiany w języku. Kod musi być skrótowy, jeśli do wysłania SMS jest tylko 160 miejsc na znaki.

Podmiotowość będzie rozproszona przez cybernetyczne łącza, granice własnego ja będą definiowane coraz rzadziej przez cielesność, a coraz bardziej przez pakiety informatyczne. Przebywanie online rzutuje na to, kim będziemy po odejściu od komputera. Wraz z wymieraniem pokolenia BC (before computer) i wzrastaniem pokoleń "dygitalnych" ubywać będzie ludzi odpornych na algorytmy. Będzie to społeczeństwo wiedzy praktycznej, ale nie społeczeństwo mądre; społeczeństwo szumu i chaosu informacyjnego, a nie uładzonej wiedzy. Będzie trwała produkcja "wąskich znaczeń".

Potrzeba przeprogramowania

Z tych przyczyn będzie rosnąć potrzeba programowania człowieka przez technologie (aczkolwiek nie tylko, bo także psychofarmakologie i najróżniejsze metody psychologiczne). Ludzie byli programowani lub się sami programowali zawsze, choć problem ten był ukryty pod innymi terminami, takimi jak wychowanie, socjalizacja, akulturacja, religia czy propaganda. Każda epoka programowała po swojemu i zgodnie ze swoim duchem czasu.

W przyszłości takie długie formowanie ludzi będzie nie do przyjęcia: trzeba będzie ludzi programować i przeprogramowywać szybko albo dawać im narzędzia do samooprogramowania, bo takie jest wyzwanie dromokracji - ery szybkości i gwałtownych zmian wymagających adaptacji do różnych ról oraz szybkiego wytwarzania empatii. Nie można pozwolić na to, żeby człowiek był jednorazowo zaprogramowany przez swą kulturę, bo jest po prostu nieelastyczny. Programowanie ma podsuwać wartości, które leczą z "dżihadu", chronią przed etnocentryzmami i nietolerancją, są przydatne w procesie adaptacji do rynku i społeczeństwa otwartego. W takim programowaniu będzie się widzieć walory terapeutyczne, ma ono uczyć otwartości, życia bez blokad; rozbudzać potrzebę osiągnięć, patrzenia w przyszłość bez nieustannego rozpamiętywania przeszłości. Chodzi o to, żeby takie przeprogramowanie szybko zadziałało na potrzeby rynku i reklamy, żeby mogło wpłynąć na konsumenta (chodzi o kreowanie nowych potrzeb), wyborcę, menedżera, załogę (kultura firmy).

Algorytmy zmienią relacje między semiozą a polisemią i trudno będzie znaleźć optymalny punkt równowagi między nimi. Semioza to budowanie wspólnoty symboli. Jest ona potrzebna samej komunikacji, która potrzebuje wspólnego kodu, a także każdemu społeczeństwu, aby przetrwało kulturowo, i państwu czy polityce, żeby ludzie mogli się łączyć w szersze platformy. Oczywiście chodzi o to, aby w tym nie przesadzić, nie budować kolektywnej świadomości, którą wszyscy byliby zaprogramowani jak komputery. Polisemia (uwieloznacznianie) to filtrowanie każdego przekazu przez każdego odbiorcę, jego osobność, percepcję, emocje.

Ewolucja dawała człowiekowi tylko tyle, żeby był zdolny do przetrwania. Dziś jednak ewolucja biotechnologiczna daje mu zbyt dużo środków przekształcania siebie i przyrody. Człowiek pragnie te możliwości bez końca zwiększać, często tracąc nad tym kontrolę. Powstawać więc będzie coraz więcej narzędzi opanowywania chaosu, co rodzić będzie niestety coraz większy chaos. Miał rację Claude Levy-Strauss, mówiąc, że 3/4 nowych wynalazków rodzi się z potrzeby neutralizacji szkodliwych skutków poprzednich.

cdn.

Prof. Kazimierz Krzysztofek jest wykładowcą Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie.


TOP 200