Znój wynalazcy

Jako informatykowi świadczącemu bezpośrednio usługi użytkownikom końcowym, Lokalnemu przydarza się często wyłuskać autentyczne perełki spośród pomysłów związanych ze światem komputerów. Gdyby Lokalny pracował w firmie informatycznej, z pewnością nie doświadczyłby tak różnobarwnych doznań estetyczno-poznawczych, gdyż wśród profesjonalistów panuje powaga i rozeznanie w tematach komputerowych.

Jako informatykowi świadczącemu bezpośrednio usługi użytkownikom końcowym, Lokalnemu przydarza się często wyłuskać autentyczne perełki spośród pomysłów związanych ze światem komputerów. Gdyby Lokalny pracował w firmie informatycznej, z pewnością nie doświadczyłby tak różnobarwnych doznań estetyczno-poznawczych, gdyż wśród profesjonalistów panuje powaga i rozeznanie w tematach komputerowych.

Pewien użytkownik zgłosił coś w rodzaju wniosku racjonalizatorskiego, dotyczącego zasad utajniania haseł. Sprawa była o tyle istotna, że ilość tajnych kodów, jakimi operują obecnie ludzie, jest na tyle duża, wykazując na dodatek zmienność w czasie, że ich zapamiętanie przysparza przeciętnemu obywatelowi nie lada problemów. Zamiast przechowywać te informacje w miejscu najbardziej tajnym z tajnych, czyli we własnej głowie, posługujemy się notowaniem na papierze, które to kartki z łatwością mogą stać się łupem osób niepowołanych i nieszczęście gotowe. Wspomniany użytkownik wymyślił własną metodę notowania haseł na papierze, tak aby ich nie było widać. Metoda utajniania miała polegać na pisaniu czarnym pisakiem na czarnym papierze. Jak w większości epokowych wynalazków, należało jeszcze dopracować kilka szczegółów technologicznych, aby rozwiązanie z powodzeniem wdrożyć. Jednym z pilniejszych zadań było opracowanie metody odczytu - przez właściciela notatek przede wszystkim. Użytkownik zwrócił się z prośbą o pomoc do najświatlejszych głów zakładowych, to znaczy - czego myślę nie trzeba uzasadniać - do Lokalnego Informatyka.

Tym sposobem Lokalny został postawiony twarzą w twarz z życiowym wyzwaniem, a jako jednostka niezwykle ambitna, poczuwał się mocno do rozwiązania problemu - po pierwsze, aby nie zawieść pokładanych w nim nadziei, po drugie, aby w firmie nie wytykano go znowu palcami, a po kątach złośliwie nie szeptano: "Też mi informatyk, z hasłami nie może sobie poradzić, hi, hi, hi".

Siedział Lokalny dniami i nocami, problem nie dawał mu spokoju, dni upływały, atmosfera wyczekiwania robiła się coraz gęstsza, a rozwiązanie nie przychodziło do głowy. "Trudno, chyba będzie kompromitacja" - w duchu przeżywał widmo niechybnej i ostatecznej w jego mniemaniu klęski. Tonący brzytwy się chwyta, Lokalny stawiając więc wszystko na jedną kartę, podał do wiadomości rozwiązanie końcowe, równie trywialne jak projekt wyjściowy i dorównujące mu jakością: "W razie konieczności odczytu zapisanych haseł wystarczy tło pomalować białą farbą - ale tylko tło - i już wszystko widać jak na dłoni".

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200