Zapytaj europosła

Czy jest Pan/Pani za karaniem całkowitym zakazem dostępu do Internetu osób ściągających muzykę, filmy, zdjęcia czy oprogramowanie ze źródeł, które nie gwarantują odprowadzania opłat za prawa własności intelektualnej?

Ciekawe byłoby usłyszeć, jak na to pytanie odpowiedzą kandydaci na posłów do Parlamentu Europejskiego w Polsce, kraju gdzie tak wielu użytkowników Internetu przyznaje się, że zdarza się im korzystać z serwisów udostępniających bezpłatnie pliki muzyczne lub filmy. Rozważania o Internecie w Parlamencie Europejskim to jednak bynajmniej nie teoretyczna propozycja. Wciąż nierozstrzygnięte są losy poprawki do ważnego pakietu unijnych dyrektyw telekomunikacyjnych, mającej utrudnić wprowadzenie przepisów, według których o swobodzie korzystania z Internetu mogłyby arbitralnie decydować komercyjne interesy sektora rozrywki.

Ten wątek jest jednym z wielu, dla których próbowano znaleźć rozwiązanie w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy podczas gorących dyskusji nad projektem w Komisji Europejskiej oraz na forum unijnej Rady Ministrów i Parlamentu. Zmiany w pakiecie regulacyjnym dla sektora sieci i usług łączności elektronicznej staną się prawdopodobnie jednym z pierwszych tematów, którymi zajmie się jesienią nowy Parlament Europejski, wybrany 4 czerwca przez obywateli Unii Europejskiej. Dyskusja może nie być łatwa, bo Francuzi kilka dni temu, na własny użytek, odpowiedzieli na pytanie wskazane we wstępie - Tak.

Gdzie w ogóle jest Strasburg?

Ograniczone zainteresowanie wyborami do Parlamentu Europejskiego ukazane w wynikach polskich sondaży tłumaczy się tym, że przeciętny wyborca ma niewielką wiedzę, czym zajmuje się Parlament Europejski. Wielu komentatorów narzeka na słabe korzenie naszej demokracji, skupienie sporów politycznych na kwestiach historycznych, personalnych, światopoglądowych - czyli sprawach o drugorzędnym znaczeniu dla rozwoju. Jeżeli połączyć to z uwłaczającą inteligencji bezrefleksyjnością telewizyjnych programów informacyjnych, ukierunkowaniu kamer na sprawy błahe, tanią, tabloidalną sensację, przygotowanie społeczeństwa do uczestniczenia w debacie europejskiej nie wygląda zbyt dobrze.

Z drugiej strony, informacje o pracy Parlamentu Europejskiego zależą od samych europosłów, a ci zwykle niewiele mówią o szczegółach swojej pracy i nie jest to zarzut tylko do tych, którzy zostali wybrani przez polskich obywateli. W prasie wielu państw pojawił się zarzut, że europarlamentarzyści nie mają zwyczaju poddawać konsultacjom społecznym spraw, o których decydują w Strasburgu i Brukseli. Istotnie, wykorzystanie przez europosłów Internetu do konsultacji i gromadzenia opinii o regulacjach prawnych - nawet w przypadku, kiedy dotyczy to samego Internetu, a raczej internautów - jest wciąż niewielkie.

Politycy świadomi istnienia Internetu, przeważnie mają strony własne lub partyjne, często wypisują się na blogach, ale najczęściej służy to autoprezentacji, a nie komunikacji z elektoratem, nawet jeżeli jest tam miejsce wpisywania komentarzy. Znaczenie forów dyskusyjnych nie jest jasne. Dyskusje nie są moderowane i niewiele z nich wynika. Łatwo sprawdzić, że dane kontaktowe to najczęściej zaproszenie do pisania na Berdyczów.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200