Zanim powiemy "tak"

Podstawowym obowiązkiem informatyków w takim przedsiębiorstwie jest zapewnienie ciągłego działania istniejących rozwiązań. W praktyce oznacza to pomoc użytkownikom, nawet w najbardziej irytujących problemach, utrzymanie sieci, sporządzanie kopii zapasowych oraz zakładanie i usuwanie kont użytkowników na serwerze. Od czasu do czasu zasoby informatyczne zmieniają się - wdrażany jest nowy program, dokonywany jest upgrade sprzętu, rekonfigurowane są stacje robocze. Codzienność raczej monotonna, a jedyną rozrywką bywa indolencja użytkowników, co najlepiej ilustruje na łamach Computerworld Piotr Schmidt (agent zakładowy).

Istnieje tendencja do centralizacji przetwarzania danych. Czasami przyczyny są technologiczne (bezpieczeństwo), ale częściej biznesowe. Na przykład niedawno przedstawiciele banku PKO bp informowali, że celem banku jest centralizacja rachunków osobistych - tak, aby klient nie miał konta w konkretnym oddziale, a po prostu w banku. Doprawdy, trudno sobie wyobrazić, czym miałby zajmować się lokalny informatyk w oddziale takiego banku. Przekładaniem taśm? Łączeniem kabli? Szkoleniem użytkowników? Do tego nie trzeba etatowego pracownika, a już na pewno nie z tytułem magistra. Wielu informatyków przyznaje, że najbardziej irytuje ich fakt, iż są specjalistami od wszystkiego. Nie tylko papier do drukarki i tonery, ale także centrale telefoniczne i telefony należą do ich obowiązków.

Pracownicy firm informatycznych, w szczególności tych, które tworzą oprogramowanie, raczej nie chcieliby się zamienić. Szczególnie wtedy, gdy mają już doświadczenia "informatyków zakładowych". Mówią, że praca w firmie softwareŐowej daje więcej możliwości bycia kreatywnym i realizowania swoich ambicji. Najważniejszą rzeczą jest dla nich możliwość kontaktu z najnowocześniejszymi technologiami.

Należy jednak uczciwie przyznać, że nie na każdym stanowisku i nie w każdej firmie samodzielność jest tak duża. Nawet firmy informatyczne dążą do wyłonienia procedur produkcyjnych, gwarantujących powtarzalny efekt. W takich procedurach niewiele jest miejsca na artyzm, finezję i odrobinę szaleństwa, czyli to, co ubarwia życie programisty i daje mu poczucie wolności.

Jednak w niektórych firmach i instytucjach nie traktujących informatyki pierwszoplanowo można zaobserwować trend podobny do zachowania przedsiębiorstw stricte informatycznych. Wraz ze wzrostem znaczenia tej dziedziny w przedsiębiorstwach rośnie odpowiedzialność działów informatyki. W dużych i samodzielnych przedsiębiorstwach informatycy nie są już wyrobnikami od zmieniania papieru w drukarce, administrowania Novellem i instalowania Windows. Taki dział informatyki jest jakby wewnętrznym przedsiębiorstwem, dostawcą rozwiązań i grupą konsultantów pracujących na wewnętrznym "rynku". Pozycja informatyka w takiej firmie niewiele różni się od stanowiska w firmie informatycznej. Tradycyjny dylemat: "Pracować w firmie informatycznej czy nieinformatycznej?" zostaje zastąpiony dylematem: "Do jakiego stopnia macierzysta firma daje mi samodzielność i perspektywę rozwoju?". A profil pracodawcy ma znaczenie drugorzędne.

Kompromisem między pracą "w informatyce" a w przedsiębiorstwie jedynie wykorzystującym informatykę jest zatrudnienie się w firmie oustourcingowej. Z jednej strony każdy klient przynosi nowe zadania, wyzwania i możliwości. Z drugiej, zadania te nadal pochodzą z dziedziny informatyki "biznesowej", a nie "systemowej". Pracownik takiego przedsiębiorstwa ma jednocześnie otwartą ścieżkę awansu na wyższe stanowiska kierownicze, co w przedsiębiorstwach jedynie korzystających z informatyki należy raczej do rzadkości. Szkoda tylko, że outsourcing jest ciągle tak mało popularny.


TOP 200