Zaniedbana etyka

Czy tzw. Nowa Gospodarka rzeczywiście kiedykolwiek istniała?

Czy tzw. Nowa Gospodarka rzeczywiście kiedykolwiek istniała?

Czy ktoś dzisiaj pamięta, ile nadziei wiązano z tzw. Nową Gospodarką? Do dziś plują sobie w brodę ci, którzy stracili na akcjach spółek internetowych i telekomunikacyjnych. Jeszcze niedawno głoszono nadejście nowego społeczeństwa i nowej gospodarki. Nawet najrzetelniejszy spośród teoretyków zarządzania, Peter Drucker, pisał i wciąż pisze o postkapitalistycznym społeczeństwie wiedzy. Niczym Marks roztacza wizję końca pewnej formacji. Jakkolwiek by to brzmiało, zestawianie obu wizjonerów nie jest całkowicie bezzasadne.

Na pewno łączy ich przynależność do obszaru języka niemieckiego, filozoficzne spojrzenie na gospodarkę i skłonność do wizjonerstwa. P. Drucker zna poglądy Marksa i marksistów i często się im przeciwstawiał, ukazując naturę XX-wiecznego kapitalizmu ukształtowanego przez tzw. rewolucję menedżerską (a nie rozbitego przez rewolucję proletariacką). Dzieli jednak z Marksem tendencję do przyglądania się kapitalizmowi jako formacji, spoglądania nań z lotu ptaka. Obaj także wieszczą koniec kapitalizmu. Jest jednak między nimi zasadnicza różnica: Marks nigdy z kapitalizmem się nie pogodził, negował własną teraźniejszość w imię lepszej przyszłości, lecz tę ostatnią wzorował na wyidealizowanej, przedindustrialnej przeszłości. Drucker, europejski emigrant, nie wyrzeka się mieszczańskiego liberalizmu i kapitalistycznego dobrobytu - chce być raczej jego teoretykiem i kronikarzem. Marksizm uważa za "świecką religię" obiecującą społeczeństwu, iż samo może siebie zbawić. Mimo to głosi, iż kapitalizm właśnie dożywa swoich dni. Nie ma w tym żadnego tryumfalizmu ani wizji pokapitalistycznego raju. Po prostu wyższa formacja.

Wizje przyszłości

Peter Drucker przyznaje, że do niedawna potencjalne społeczeństwo postkapitalistyczne na ogół było postrzega- ne zgodnie z marksistowską utopijną wizją. Ostatnich kilkanaście lat unaoczniło nam jednak dwa zjawiska: bankructwo lewicowych utopii oraz - paradoksalnie - wyraźne syndromy końca epoki kapitalistycznej. Koniec ten jednak przebiega wg zupełnie odmiennego scenariusza, aniżeli naszkicował to Marks. Najbardziej rozwinięte kraje, nie odrzucając rynku jako podstawowego mechanizmu gospodarczego, opierają się jednak na społeczeństwie postkapitalistycznym, w którym podstawowym środkiem produkcji będzie nie ziemia i praca, lecz wiedza. Poglądy te dosyć dobrze znane są w Polsce, gdyż Postkapitalistyczne społeczeństwo P. Druckera zostało już przetłumaczone na język polski.

Świat ma być inny, a zmiana ta ma polegać nie na przyroście znanych jakości, wzbogaceniu tego, co już wszyscy znamy i czego niedosyt być może odczuwamy, lecz - jak to się kiedyś mówiło - będziemy mieli do czynienia ze zmianą jakościową. W tym sensie Drucker jest podobny do Marksa, gdyż roztacza wizję zupełnie innego społeczeństwa. Być może jest to po prostu cecha niemieckiej filozofii. Przyznać jednak trzeba, iż robi to w sposób umiarkowany, nie tracąc z pola widzenia tego, co dzieje się we współczesnej gospodarce. Niestety, nie można było tego powiedzieć o niedawnych prorokach tzw. e-ekonomii, Nowej Gospodarki czy też społeczeństwa sieciowego.

Twierdzili oni, iż mamy szansę doczekać zupełnie nowego społeczeństwa, którego członkowie będą stanowić wspólnotę sieciową, bogatszą we wszelkie możliwe doznania i uczucia, w której najnowsze zdobycze medycyny będą dostępne dla każdego za naciśnięciem guzika (klawisza), a emocjonalne potrzeby zaspokajane w podobny sposób. Przykładem mogą być manifesty Światowego Towarzystwa Transhumanistycznego lub też (w odniesieniu do gospodarki) Manifest Cluetrain.

Internet i rozwój sieci (pisanej czasami wielką literą) stały się zatem okazją do zaprezentowania rozlicznych proroctw. Czy jednak jest to sytuacja rzeczywiście bezprecedensowa? Rewolucja przemysłowa z połowy XVIII w., wielkie wynalazki wieku XIX również pobudzały wyobraźnię (i to nie tylko przeciwników uprzemysłowienia).

Hasło "Trzy razy M" (miasto, masa, maszyna) stanowiło podstawę poetyckiego programu Awangardy Krakowskiej jeszcze w latach 20. ubiegłego stulecia. Czy dzisiaj poeci piszą o Internecie? Czy fascynuje ich sieć? Czy kreślą sylwetkę "nowego człowieka", jak niegdyś futuryści zafascynowani techniką i możliwością wymiany każdej części maszyny na nową, nie zużytą?

Nic takiego nie zauważam (nie mówię o teoretykach nowych mediów, lubiących stylizować swoje wypowiedzi, tak aby przypominały manifesty artystyczne). Być może ten brak entuzjazmu bierze się stąd, iż poeta lubi się zwracać do wyobrażonego wprawdzie, lecz jednak w pewien sposób wyraźnie określonego czytelnika: takiego, który zna język i któremu nieobcy jest "duch" tego języka.

Pewnym paradoksem jest, iż kiedyś o tym wyobrażonym, zaprojektowanym czytelniku dzieła literackiego mówiło się, używając wyrażenia "odbiorca wirtualny". Komunikacja za pośrednictwem sieci uniwersalizuje treści, czyni je dostępnymi dla każdego, kto tylko zna angielski i potrafi posługiwać się przyciskami myszy. Siłą rzeczy język Internetu traci swoją głębię, a komunikujące się jednostki - jak się czasami uważa - swoją tożsamość.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200