Zamieszanie na terminalu
- 13.06.2005
Bezdyskowe urządzenia terminalowe zawitały do wielu polskich firm i instytucji. Pomimo oporów użytkowników, racjonalnych argumentów za ich wdrażaniem wciąż przybywa. Jednym z nich jest cena.
Bezdyskowe urządzenia terminalowe zawitały do wielu polskich firm i instytucji. Pomimo oporów użytkowników, racjonalnych argumentów za ich wdrażaniem wciąż przybywa. Jednym z nich jest cena.
Rynek urządzeń terminalowych w Polsce wkracza w nową fazę. Dostawców urządzeń jest coraz więcej - oprócz oferowanych od dawna terminali NeoWare, WYSE, Fujitsu-Siemens dołączyło HP oraz rodzimi wytwórcy komputerów, m.in. Optimus, NTT System, Potronics, CyberService. Nasila się także konkurencja w dziedzinie oprogramowania dla terminali - do ABA i CyberService dołączył Potronics. W efekcie funkcjonalność urządzeń bardzo się poprawiła, zaś ceny spadły znacząco - terminale, nawet markowe, można dziś kupić nawet za jedynie 900 zł.
Próba sił
We wszystkich polskich firmach działa łącznie ok. 50 tys. terminali graficznych - to znacznie mniej, niż można by oczekiwać. Największą instalację terminalową w Polsce użytkuje Ministerstwo Finansów (ponad 18 tys. urządzeń). Kilka tysięcy sztuk wykorzystuje Straż Graniczna, zaś instalacji po kilkaset sztuk jest całkiem sporo, m.in. w wielu zakładach energetycznych, bankach, np. Kredyt Bank, kilkanaście banków spółdzielczych. Jednym z pierwszych użytkowników terminali graficznych był Sejm RP.
Wzrost konkurencji, niskie ceny oraz zdroworozsądkowe argumenty przemawiające za rezygnacją z komputerów PC nie przerodziły się na polskim gruncie w wielki boom na terminale. Jednym z powodów jest przekonanie działów IT w wielu firmach, że na komputerze PC zawsze można uruchomić oprogramowanie terminalowe, zachowując jednocześnie możliwość uruchamiania na nim normalnych aplikacji. Jest w tym nieco prawdy, bowiem terminale znajdują zastosowanie tam, gdzie nowe aplikacje nie pojawiają się co kwartał.
Ale owa elastyczność bardzo często okazuje się być zasłoną dla prawdziwej przyczyny niechęci - obawy działów IT przed afrontem użytkowników do przechowywania danych wyłącznie na serwerach. Trudno to uznać za argument biznesowy, niemniej wielu informatyków nie widzi sensu prowadzenia otwartej wojny z użytkownikami rezerwującymi sobie prawo do lokalnego zapisywania filmów czy kopiowania płyt CD - to, że tak właśnie sprawy się mają, jest tajemnicą poliszynela.
Stereotypy wciąż straszą
Argumentów za wdrożeniem terminali wciąż jednak przybywa i być może przy kolejnej rundzie odświeżania sprzętu trzeba będzie o nich pomyśleć na poważnie. Ceny są naprawdę zaskakująco niskie - za 900-1200 zł trudno jest kupić rozsądnej jakości komputer do firmy, tymczasem w takiej cenie można obecnie kupić markowy terminal, i to z oprogramowaniem! Gdy przyjrzeć się ofertom, okazuje się, że na temat terminali panuje wiele stereotypów niemających już od dawna potwierdzenia w rzeczywistości.
Przede wszystkim terminale przestały sprawiać problemy z podłączeniem do nich urządzeń peryferyjnych, co kilka lat temu było jednym z poważniejszych powodów, by ich nie wdrażać. Nowe urządzenia mają wszystkie potrzebne złącza, pozwalające na współpracę z praktycznie dowolnym urządzeniem. Oprócz portu drukarki i szeregowego standardem jest wyjście audio, mikrofonowe (ukłon w kierunku jednego z bardziej popularnych zastosowań terminali, jakim są telecentra), o USB 2.0 nie wspominając.
Kolejny stereotyp dotyczy wydajności. Terminale nie stanowią obecnie jednorodnej grupy produktów. Najprostsze pozwalają na zdalną pracę z typowymi aplikacjami Windows, Unix/Linux. Procesory VIA z zegarem 400-600 MHz w zupełności wystarczą, a przy tym gwarantują niski pobór mocy i pracę bez jakichkolwiek elementów ruchomych - nawet wentylatorów. Możliwość zainstalowania nawet 512 MB pamięci RAM przestała dziwić - takie możliwości oferuje praktycznie każdy terminal.
Średniej klasy modele oferują możliwość lokalnego uruchamiania aplikacji klienckich Java lub .Net - nawet bez pośrednictwa przeglądarki WWW. Opcjonalnie można w nich umieszczać czytniki kart mikroprocesorowych, porty PCMCIA, a nawet stacje dysków optycznych. Najbardziej zaawansowane modele terminali posiadają procesory i karty graficzne nie gorsze niż w normalnych komputerach PC, co pozwala uruchamiać na nich aplikacje OCR lub GIS z dużą rozdzielczością (nawet do 1600 x 1200 pikseli!) i z obsługą 32-bitowej głębi kolorów.
Terminal jak PC
Rosną możliwości funkcjonalne oprogramowania umieszczanego w terminalach. Spadek cen pamięci flash doprowadził do tego, że standardowo w terminalach umieszczane są obecnie układy o pojemności 64, a ostatnio nawet 128 MB. W opcjach producenci podają 256 i więcej, a niektórzy zaczęli wręcz stosowanie kart pamięci w formacie Compact Flash. W takiej pamięci można pomieścić system operacyjny oraz dowolnie dużo aplikacji. Duża i szybka pamięć flash będzie w coraz większym stopniu pełnić rolę tymczasowego repozytorium dla danych. W sensie funkcjonalnym terminale nie ustępują już komputerom PC w niczym poza dyskiem twardym.
Jeszcze do niedawna klienci wybierali terminale według oferowanego przez nie systemu operacyjnego - Linux lub Windows (CE lub XP Embedded). Dziś podział ten staje się drugorzędny - z kilku powodów. Przede wszystkim klient protokołu ICA wykorzystywanego przez serwery terminalowe firmy Citrix działa na wszystkich platformach systemowych - łącznie z bardzo egzotycznymi. Po drugie, oferowany przez Microsoft serwer usług terminalowych wbudowany w Windows Server (NT/2000/2003) bardzo dobrze współpracuje z dostępnym na licencji GPL oprogramowaniem klienckim rdesktop, które instalowane jest praktycznie na każdym terminalu.
Na dłuższą metę jedyną szansą na uniknięcie konsekwencji wojny cenowej przez producentów terminali jest specjalizacja. Niektóre firmy będą dążyć do obniżki cen i zwiększania skali produkcji, inni zaś będą szukać sposobów na uatrakcyjnienie oprogramowania. Takim zabiegiem będzie oferowanie wraz z terminalami kompleksowych rozwiązań do zarządzania nimi, w tym np. zdalnej konfiguracji, przejmowania kontroli nad sesją użytkownika, przekierowywanie ruchu na mniej obciążone serwery itp.
Fakt wykorzystywania przez terminale dużej pamięci flash zrodzi w wielu firmach produkujących oprogramowanie chęć wykorzystania jej do tymczasowego składowania danych - zamiast dysków twardych. Będzie to atrakcyjne cenowo i funkcjonalnie, oszczędne pod względem energii, przy jednoczesnym braku możliwości kradzieży danych wraz z urządzeniem (wymazywanie pamięci po zakończeniu sesji).
Całkiem możliwe, że spadek marż pchnie producentów terminali do oferowania ich jako elementu większych rozwiązań, np. kompletnych systemów obejmujących serwery i terminale. Taki scenariusz z pewnością wprowadzałby element usługowy, na którym firmy zazwyczaj uzyskują lepszą rentowność, niż na sprzedaży "pudełek".