Zamach stanu, czyli kto tu rządzi

Zielona Księga zdublowała prace rządu nad nowym brzmieniem ustawy Prawo telekomunikacyjne, odnosząc się do wprowadzenia w polskim systemie prawnym założeń tego samego pakietu unijnych regulacji dla rynku komunikacji elektronicznej. Jednak wnioski Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji są diametralnie różne od kierunków rozwiązań przyjętych przez rząd i dyskutowanych obecnie przez uczestników rynku telekomunikacyjnego.

Autorzy Zielonej Księgi zauważyli, że cały sektor komunikacji elektronicznej, czyli telekomunikacja, teleinformatyka oraz radiofonia i telewizja stanowią "fundament gospodarki opartej na wiedzy", i że polityka w tej dziedzinie - wraz ze strategią informatyzacji Polski - są częścią "planów rozwoju cywilizacyjnego kraju".

Nie kryją również wiedzy o tym, że wartość rynku telekomunikacyjnego jest siedmiokrotnie większa niż wartość rynku mediów elektronicznych.

Co z tej wiedzy wynika? Autorzy Zielonej Księgi sugerują, że sektor komunikacji elektronicznej o tak ogromnym znaczeniu dla rozwoju całej gospodarki należałoby zabrać spod wpływu rządu. Niech rząd się zajmie innymi sprawami, a tę najnowocześniejszą część gospodarki zostawi Krajowej Radzie. Nowy superregulator, opierając się na urzędzie dotychczasowej Krajowej Rady, powinien wchłonąć dotychczasowy Urząd Regulacji Telekomunikacji i Poczty (bez poczty). W nowej dziewięcioosobowej Krajowej Radzie powoływanej nadal zgodnie z Konstytucją przez Sejm, Senat i Prezydenta tylko jeden członek miałby reprezentować interes branży teleinformatycznej. Reszta to osoby dobrane pod kątem związków z działalnością mediów.

Zielona Księga przedstawia wprawdzie różne warianty nowej struktury regulacyjnej, ale zdecydowanie krytykuje wszelkie pomysły inne niż ten, aby cały sektor komunikacji elektronicznej był regulowany z innego miejsca niż KRRiT. "Stworzenie struktur i trybów lepszej współpracy" pomiędzy istniejącymi urzędami "może raczej zintensyfikować konflikty i nieporozumienia, niż im zapobiegać". Natomiast koncepcja zakładająca "stworzenie dwóch wyraźnie odrębnych organów, z których jeden odpowiadałby wyłącznie za kwestie zawartości, zaś drugi za infrastrukturę i nośniki", jest podsumowana jako "merytorycznie nieuzasadniona i regresywna".

Regulowanie telekomunikacji

Działalność URTiP w dotychczasowej formule pozostawia wiele do życzenia. Kolejnych prezesów URTiP tylko trochę tłumaczył brak przepisów wykonawczych do ustawy. Podstawowa misja urzędu powinna być jednak dla wszystkich zainteresowanych jasna. Sprowadza się bowiem do przeprowadzenia sektora telekomunikacyjnego - od monopolu do konkurencyjnego rynku usług. Zadaniu temu mają służyć różnorodne narzędzia utrudniające byłemu monopoliście - Telekomunikacji Polskiej - lub rodzącym się na rynku oligopolom stosowanie praktyk dyskryminujących.

Podstawowym wyróżnikiem rynku telekomunikacyjnego jest to, że działa on tylko wtedy, kiedy jest sieć, to znaczy wówczas, gdy każdy jest w stanie połączyć się z każdym. Prezes URTiP ma być katalizatorem porozumień niezbędnych do tych wzajemnych połączeń w przypadku trudności negocjacyjnych. Rynek usług telekomunikacyjnych podlega postępującej liberalizacji. Zasadą ma być rezygnacja z interwencji regulatora, jeżeli tylko pojawią się symptomy mechanizmów samoregulujących.

Tymczasem uczestnicy rynku mediów mają bardzo ograniczoną potrzebę tworzenia wzajemnych połączeń. Rynek mediów należy do nielicznych dziedzin, gdzie zachowano system reglamentacji za pomocą koncesji. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji ma natomiast konstytucyjne zadanie strażnika wolności słowa. Chce się zatem przyglądać przesyłanym treściom. Interesem społecznym jest szczególna pozycja nadawców publicznych.

Dotąd obie instytucje regulacyjne łączyło krzyżowanie się kompetencji w sprawach gospodarki częstotliwościowej. Przez kilka lat ukształtował się już jednak mechanizm współpracy. W Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji często ignoruje się fakt, że radiofonia i telewizja wykorzystują tylko drobny fragment widma fal radiowych. Zdecydowana większość użytkowników widma to inne systemy radiokomunikacyjne, komórkowe, radiolinie, systemy cywilne, wojskowe, transportowe, lotnicze, morskie itd. Jeżeli brać dodatkowo pod uwagę, że w nadchodzących latach dzięki bardziej wydajnym technologiom cyfrowym zakres widma przeznaczonego dla tradycyjnej radiofonii i telewizji będzie się dalej zwężał, to absolutnie nie ma już uzasadnienia, aby gospodarkę w tej dziedzinie umieszczać gdzieś daleko od najważniejszych użytkowników, czyli rządu i rynku usług bezprzewodowych. Reglamentacji częstotliwości nie zastąpią również dążące do pełnej komercjalizacji platformy cyfrowe.

Rynki mediów elektronicznych i rynki telekomunikacyjne zaczynają się obecnie przenikać, ale systemy regulacyjne KRRiT i URTiP wywodzą się z różnych przesłanek i nie da się na razie ich upodobnić na siłę. Przywoływany nowy pakiet regulacyjny Unii Europejskiej też tego nie wymaga. Mowa jest tylko o tym, aby te same zagadnienia były regulowane w analogiczny sposób. Unia Europejska nie narzuca również krajom członkowskim żadnych szczegółowych rozwiązań, jeżeli chodzi o strukturę administracji. Powoływanie się zaś na przykłady rozwiązań administracyjnych z innych krajów najczęściej bywa mylące. Polski model niezależności Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji od rządu jest raczej zbyt radykalny na to, aby delegować tam ważne rządowe zadania gospodarcze.

Piotr Rutkowski prowadzi firmę Rotel, specjalizującą się w problematyce strategii rozwoju telekomunikacji.


TOP 200