Zakodowane społeczeństwo hiperaktywne

Poważną wizję metarynku - rynku totalnego, czy też jak to określa Bill Gates rynku ostatecznego (ultimate market), kreśli francuski finansista Jacques Attali w swej najnowszej książce "Krótka historia przyszłości" (2006).

Poważną wizję metarynku - rynku totalnego, czy też jak to określa Bill Gates rynku ostatecznego (ultimate market), kreśli francuski finansista Jacques Attali w swej najnowszej książce "Krótka historia przyszłości" (2006).

Zdaniem autora, ład handlowy będzie jedynym ładem globalnym opartym na technologii. Imperatywem tego ładu jest nieustanne poszukiwanie narzędzi, które przyspieszą produkcję, dystrybucję i konsumpcję dóbr, zwiększą wydajność, zmniejszą koszty i podniosą wartość czasu. Do tego potrzebne są coraz wydajniejsze i skuteczniejsze środki nadzoru. Prywatne firmy będą coraz skuteczniej zastępować państwowe służby w nadzorowaniu przepływu ludzi, przedmiotów i danych. Ich klientami będą firmy ubezpieczeniowe oraz przedsiębiorstwa produkcyjne i usługowe, które pragną wszystko wiedzieć o swych stakeholders - interesariuszach - pracownikach, udziałowcach, klientach, dostawcach, konkurentach. Jednocześnie pragną chronić swe zasoby i aktywa przed zagrożeniami. W coraz większym stopniu prywatne firmy będą wykonywały usługi socjalne i administracyjne.

W miarę jak wzrasta ryzyko cywilizacyjne związane z przyrostem techniki, wzrastać będzie także rola sektora ubezpieczeń. Firmy ubezpieczeniowe będą dążyły do zmniejszenia ryzyka, monitorując ludzi, czy postępują zgodnie z oczekiwaniami i normami narzucanymi przez pełnione role zawodowe. Według ustalonych norm karani będą ci, którzy nie mają dobrego projektu życiowego, odpowiadającego wymogom hiperkapitalizmu: palacze, pijący alkohol, otyli i wszyscy inni niedbający o siebie, narażający na ryzyko siebie i innych. Będzie to wręcz uważane za chorobę. W tle tego wszystkiego jest oczywiście dbałość o produktywność ludzi, zmniejszenie ryzyka marnotrawstwa zasobów ludzkich i materialnych. Ludzie będą czuli się zmuszeni do wyrażenia zgody na nadzór nad swym postępowaniem pod rygorem zmniejszenia szans życiowych. Biznes będzie to dyskontował przekonując, że nie chodzi o ograniczenie wolności, a o odpowiedzialność za jakość społeczeństwa. Rozkwitnie rynek wartości moralnych, na którym firmy będą się prześcigać w zapewnianiu, że dbają o powszechną szczęśliwość.

Panoptikon i synoptikon

W pierwszej fazie będzie to hipernadzór, swoisty Foucaultiański panoptikon, który pozwoli wszystkich obserwować, a taka zdolność do obserwowania to ważny element władzy. Decydującą rolę będą odgrywać technologie informacyjne, które pozwolą na łączenie wszystkiego ze wszystkim. Będzie niemal wszystko wiadomo o przemieszczaniu się ludzi, a także pochodzeniu i ruchu przedmiotów. W sposób istotny zmieni to uwarunkowania bezpieczeństwa publicznego. Osobiste urządzenia nomadyczne będą stale aktualizować dane o ludziach i przedmiotach sprzedawane na rynku przez wyspecjalizowane firmy prywatnym agencjom (zwłaszcza ubezpieczeniowym) oraz państwowym policjom. Więzienie będzie zastępowane przez nadzór na odległość. Słowem - system rynkowy będzie instytucjonalnie obsługiwał się sam; wszystko będzie można outsourcingować - z sądami i policją włącznie, a także stanowieniem praw. Mówiąc słowami Niklasa Luhmana, będzie systemem autopoietycznym - samotwórczym.

W dalszej perspektywie ów hipernadzór zewnętrzny będzie sukcesywnie zastępowany przez autonadzór. Coraz tańsze technologie, stacjonarne i nomadyczne, pozwolą każdemu monitorować siebie: oszczędności, własne zasoby, zdrowie, stan wiedzy itp. Strach przed utratą zdrowia, kompetencji i wiedzy będzie skłaniał ludzi do tego, że sami zaopatrzą się w te urządzenia, spersonalizują je i przystosują do nich. Samoeksploatacja nazywana "wyścigiem szczurów" stanie się uniwersalnym stylem życia jako model potrzeby osiągnięć tych, którzy chcą w tym systemie uczestniczyć i dać się mierzyć na jednej podziałce - produktywności.

Otworzy się gigantyczny rynek tych urządzeń, rosnąć będzie zapotrzebowanie na nowe produkty, co wymagać będzie nowych strategii biznesowych. Sami użytkownicy będą musieli udowadniać, że posługują się tymi narzędziami autonadzorczymi. Bez tego nie będzie się można ubezpieczyć od ryzyka utraty zdrowia, kompetencji, deskillingu i wielu innych ryzyk, które nie przychodzą nam nawet dzisiaj do głowy. Oprócz urządzeń autonadzoru coraz większym popytem cieszyć się będą urządzenia samonaprawiające ludzi, przedmioty, oprogramowanie, a także wiedza w tym zakresie: dietetyki, gimnastyki, estetyki, przywracania formy, specyfiki prokognitywne, szczęściodajne i inne środki psychofarmakologiczne "uzdatniające" tożsamość. Związane to będzie ze starzeniem się społeczeństw rozwiniętych, co pociąga za sobą zwiększone wydatki na utrzymanie sprawności psychosomatycznej. Wyłania się z tego wizja stałego monitoringu wszystkiego, nie przez jakiegoś Matrixa, a przez nas samych. Przywodzi to na myśl wizje inteligentnej powłoki (skóry) z rozmieszczonymi na niej czujnikami, które rejestrować będą wszystkie zmiany w nas i wokół nas.

Ponieważ od niemal każdego ryzyka ludzie będą we własnym interesie musieli się ubezpieczyć, zapowiada to rosnącą władzę firm ubezpieczeniowych. To z kolei oznacza spadek znaczenia polityki społecznej nastawionej na ochronę słabszych grup. Rosnące ryzyko pociągnie za sobą to, że zwiększone wydatki firm ubezpieczeniowych w zakresie (auto)monitoringu będą rosnąć, co osłabi rolę państwa. Nikt nie jest w stanie powiedzieć, czy zwiększy się obszar wykluczenia, ale z pewnością poszerzy wachlarz kryteriów, według których konkretnych ludzi zalicza się do wykluczonych, czy też nie "skazanych na przemiał" - mówiąc za Z. Baumanem, przydatnych.

Pogłębiać się będzie kosmopolityzacja kreatywnych środowisk, dla których przestanie się liczyć coś takiego jak lojalność narodowa. W tej konstatacji nie ma nic nowego. Już przed kilkunastu laty Rosabeth Kanter w książce "World Class - Thriving Locally in the Global Economy" (Boston 1995) analizowała rodzenie się światowej klasy twórczej. Stwierdzała, że przyszłość należy do tych, którzy zechcą porzucić lojalność wobec swego narodu i wspólnoty. Kto grzęźnie w etnicznych lojalnościach, ten musi się pogodzić z tym, że zostanie w tyle w globalizującym się świecie. Autorka spogląda nań z perspektywy Bostonu, który ze swymi kilkudziesięcioma koledżami (z Harvardem i MIT na czele), autostradą 128, przy której zlokalizowano setki firm high-tech i biur projektowych, jest fabryką wiedzy, idei i symboli. Boston jest przykładem "koncepcyjnej zbiorowości" ludzi, która najlepiej sobie radzi w warunkach globalizacji. Członkowie tej klasy traktować będą pobyt w krajach swego pochodzenia jako indywidualny kontrakt. Będą tam, gdzie im się to będzie opłacać.

Prognoza Jacquesa Attali jest poniekąd uszczegółowieniem Barta i Soderqvista (2006) konceptu Netocracy. W zarysowanej przez nich strukturze społecznej epoki informacjonalizmu (termin wprowadzony do obiegu przez M. Castellsa) sieciokracja jest klasą władzy i pieniądza, dysponującą władzą definiowania. Z analizy Attali wyłania się zaś obraz IT jako instrumentarium, które przejmuje funkcje cyfrowego stróża nocnego dbającego o bezpieczeństwo obywateli i obrotu gospodarczego. Oznacza to jednak zarazem, że państwo będzie tracić funkcje regulacyjne. Pojawia się zatem pytanie, kto ma budować instytucje; po co programy e-government, skoro rynek ma przejmować funkcje (samo)regulacyjne. Być może Attali ma rację, jeśli odnosi to do małych i słabych państw, natomiast trudno sobie wyobrazić, by funkcji regulacyjnych pozbywały się rządy wielkich państw: USA, Chin czy kompleksów integracyjnych, jak Unia Europejska.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200