Z dziejów informatyzacji w Polsce

LM - Na rynku są produkty zaspokajające 80% potrzeb przedsiębiorstw i innych organizacji. Trzeba wypracować rozwiązania na ich bazie, a to już nie jest zadanie dla programistów.

MK - Ja uważam, że rynek zaspokaja 100% potrzeb generowanych przez przedsiębiorstwo. Przecież mówimy o zupełnie elementarnych zastosowaniach, bo takich potrzebują organizacje. Trzeba tylko umieć po nie sięgnąć i uczynić wysiłek, by je sensownie wykorzystać! Użytkownicy nie chcą ( nie potrafią) zmieniać organizacji, komputery za nich tego nie czynią, więc ograniczają popyt na rozwiązania informatyczne. Gdy użytkownicy będą zdolni skutecznie korzystać z narzędzi, sytuacja na rynku informatycznym zacznie się radykalnie poprawiać.

WR - Przedsiębiorstwa jednak na ogół uważają, że na rynku brakuje stosownego dla nich oprogramowania. Sądzę, że wynika to z pewnego charakterystycznego nieporozumienia. Dostawcy odpowiadają na inne pytania niż było zadane w zapytaniu ofertowym. Firmy chcą sprzedać to, co mają i to, co umieją. Nie musi to być zbieżne z tym, czego klient potrzebuje, ale próbuje się mu to wepchnąć.

MK - Informatycy w przedsiębiorstwach bywają rażąco niekompetentni w zakresie zarządzania. To krążące w środowisku sformułowanie: "W gruncie rzeczy cała ta ekonomia w każdym zakładzie pracy jest taka sama", zdradza absolutny brak rozeznania w sprawach biznesu. Tutaj ten sojusz z menedżerami będzie bardzo trudny do nawiązania.

WR - Jest jednak wiele przypadków, kiedy główny informatyk jest członkiem ścisłego kierownictwa. Wtedy projekty mają sens, są sprawą całej firmy, służą wspomaganiu efektywności.

WP - Często informatykom nie wystarcza rola nadzorującego wdrożenie zakupionego systemu. Chcą być architektami i budowniczymi. Uważają, że poniżej ich godności jest zajmowanie się funkcjonalną stroną systemu.

LM - To jest skazane na niepowodzenie, a w każdym razie na ogromne koszty i czasochłonność. Dzisiaj wypracowane są pewne standardy i należy je rozsądnie stosować. Od nadmiernego rzeźbienia wdrożenia przewracają się.

IDB - Zarysowali panowie bardzo pesymistyczną sytuację w dziedzinie projektów informatycznych. Pesymizm wynika nie tyle z dzisiejszego stanu informatyzacji gospodarki i administracji, ile z trudności wskazania aktorów, którzy mogli odegrać pozytywną rolę i pchnąć rozwój wypadków na nowe tory. Wygląda na to, że wszyscy przystosowali się do nienormalnych i niemoralnych warunków działania i realizują swoje strategie przeżycia. Pozostają jedynie dwa czynniki pozytywnej zmiany: konkurencja rynkowa i osobista uczciwość.

WR - Widzę jeszcze jeden. Pokazywanie przykładów dobrego używania informatyki do usprawniania procesów. Tak naprawdę wiele polskich menedżerów wie, że nie będą mogli uciec przed zastosowaniem narzędzi informatycznych. Dziś jednak spora ich grupa boi się tego. Dlatego ważne jest, aby przełamać ten lęk. Temu również służy nasza inicjatywa.

Na zakończenie chciałbym powiedzieć, iż mam nadzieję, że finalistom i laureatom konkursu "Lider informatyki 1997" przypadnie o wiele większy laur niż nasza statuetka - historyczna rola polskich liderów informatyki lat dziewięćdziesiątych.


TOP 200