Wystarczy słuchać dzieci

Tak powstał w Autodesku projekt Mustang, w którym piątka nastolatków digitalizuje ten pojazd i animuje odpowiedzialne za jego motorykę części przy użyciu oprogramowania 3D Studio Max. "Moi nastoletni inżynierowie częstokroć patrzą, jak próbuję wszystko robić na opak, znając AutoCada od podszewki. Oni intuicyjnie starają się iść na skróty" - mówi Chris Behier.

Pasja projektowania samochodu szybko przerodziła się wśród uczestników projektu Mustang w pasję jeżdżenia szybkimi samochodami na torach wyścigowych, co firma Autodesk mogła im zapewnić zamiast ustalać pensję dla nowych pracowników. Obecnie 3 z 5 nastolatków z projektu Mustang chodzi do klubu rajdowego pobierać lekcje prowadzenia "prawdziwych" aut.

Świeżym spojrzeniem

6 tygodni w amerykańskiej centrali Xeroxa dla siódemki licealistów było doświadczeniem na miarę króla Maciusia I. Nie wymagano od nich praktycznie nic. Mogli siedzieć godzinami i grać w Quake'a, mogli rozmawiać z dowolnymi ludźmi na terenie parku Xeroxa w Palo Alto. Czasem Mark Chow, odpowiedzialny w firmie za "szczęśliwą siódemkę", sugerował im, aby poszli do korporacyjnego szpitala albo zwiedzili fabrykę samochodów. Nic więcej.

"Dzieciaki pracowały jednak cały czas tylko patrząc i zadając pytania - dlaczego światowym standardem ma być akurat kserokopiarka zawierająca cztery pojemniki na papier, dlaczego ta strona WWW przyciąga uwagę, a tamta jest śmiertelnie nudna" - opowiada John Seely Brown. Po pewnym czasie stało się jasne - jak dodaje Mark Chow - że ich komentarze są niezwykle trafne i wszystkie mogą być wykorzystane w prezentacjach dla pracowników i kadry kierowniczej.

Gautam, 15-letni licealista, gdy przyszedł do Xeroxa, nie bardzo wiedział, co ma robić. Po 6 tygodniach kończył prezentację na temat psychologii pracy i zalet odpowiednio skonfigurowanego środowiska pracy. Jessica uznała, że rozpoznawanie mowy będzie miało decydujące znaczenie w XXI wieku. Ryan w PowerPoint stworzył prezentację opisującą cyfrowe biurko. Amir napisał sztukę o technologii przyszłości.

Mark Chow nie sądzi, aby którykolwiek z projektów znalazł zastosowanie w przyszłości. "Nie było to jednak naszym celem" - uważa. Liczył się przede wszystkim personalny kontakt, wzajemne poznanie własnych reakcji i świeże spojrzenie ludzi, którzy z technologią, komputerami mają do czynienia od urodzenia.

Na podstawie Fast Company, kwiecień-maj 1997 r.


TOP 200