Wykaz internautów

Porównując projekt nowelizacji polskiej ustawy ze źródłową dyrektywą, można zauważyć pewną wyższość konstrukcji prawa unijnego, które poprzedza przepisy dyrektyw rozbudowanymi preambułami, zawierającymi obowiązujące wskazania interpretacyjne. Chodzi o dosyć przejrzyste, oparte na przykładach wyjaśnienie, że regulacja obejmuje tylko usługi masowego przekazu, ale nie obejmuje działalności, która nie stanowi konkurencji dla przekazu telewizyjnego, w tym niekomercyjnej dystrybucji treści audiowizualnych wytworzonych przez prywatnych użytkowników w celu ich udostępniania. Oferowanie treści audiowizualnych w formie audycji może być uregulowane, jeżeli jest celem i główną działalnością danego podmiotu, a nie powinno być, kiedy jest działalnością pomocniczą. Przytoczono tu ciekawy przykład z punktu widzenia naszych lokalnych polskich dyskusji. Poza tą regulacją znajdują się strony hazardowe i strony z grami losowymi. Regulacją jest za to objęte pokazywanie niemych filmów, ale nie jest objęte przekazywanie transmisji dźwiękowych, usług radiowych, elektronicznych wersji gazet i czasopism.

Pilnowanie mediów

Przyjęło się, że transpozycja kolejnych wersji podstawowych unijnych przepisów medialnych do polskiego prawa następuje w ustawie o radiofonii i telewizji. Autorzy projektu ustawy nowelizującej zdają sobie chyba sprawę, że to metoda ułomna, bo w uzasadnieniu napisali, iż przygotowanie nowego aktu prawnego byłoby możliwe jedynie przy istnieniu całościowej koncepcji nowego ładu mediów elektronicznych, która wymagałaby dyskusji, ale nie ma czasu. Termin wdrożenia dyrektywy z 1997 roku jest już przekroczony o mniej więcej 15 miesięcy. Przepychanki o składy zarządów mediów publicznych spowodowały, że ta zaległość schodziła na drugi plan. Cokolwiek jednak wstrzymywało prace legislacyjne aż tak długo, to przyjęcie teraz nagle pilnego trybu prac nad ustawą można odbierać jako nadużycie. Skutkuje to ograniczeniem publicznej dyskusji, pozwalającej uniknąć obecnej frustracji zwolenników wolności mediów internetowych.

Jednym z podstawowych problemów z poprawianiem polskiego prawa dla rynków mediów jest to, że pomimo licznych nowelizacji ustawa o radiofonii i telewizji z 1992 roku traktuje nadal przede wszystkim o administracyjnej kontroli nad rynkiem nadawców, w tym nadawaniem im uprawnień do działalności. Unijna dyrektywa spraw koncesjonowania uprawnień, rejestru programów, wykazu usług audiowizualnych w ogóle nie dotyczy, a jeżeli szukać jakichś powiązań, to są tylko bardzo pośrednie i odległe, np. poprzez określanie ram prawnych dla niektórych powinności, mających zapewnić interes publiczny. Trudno zrozumieć głębszy sens tworzenia kolejnego wykazu lub kolejnego obowiązku sprawozdawczego dla przedsiębiorców, którzy dostrzegli interes w oferowaniu treści multimedialnych. Lepiej wykorzystać kapitał społeczny, zamiast pozwolić biurokratom go wygaszać.


TOP 200