Wojna o niepodległość
- Antoni Bielewicz,
- 29.11.2004
O północy 19 listopada okazało się, że Oracle zdołał przejąć nieco ponad 60% akcji PeopleSoftu, ale nadal nie daje to firmie Larry'ego Ellisona pełnej kontroli nad konkurentem. Najdłuższa wojna nowoczesnego biznesu trwa więc dalej. Oracle już po raz szósty przedłużył ofertę dla akcjonariuszy PeopleSoftu.
O północy 19 listopada okazało się, że Oracle zdołał przejąć nieco ponad 60% akcji PeopleSoftu, ale nadal nie daje to firmie Larry'ego Ellisona pełnej kontroli nad konkurentem. Najdłuższa wojna nowoczesnego biznesu trwa więc dalej. Oracle już po raz szósty przedłużył ofertę dla akcjonariuszy PeopleSoftu.
Wynik głosowania akcjonariuszy PeopleSoftu do samego końca pozostawał niewiadomą, choć przeważały opinie, że próba przejęcia zainicjowana przez Oracle'a w połowie 2003 r. wreszcie się powiedzie. Po podliczeniu deklaracji okazało się, że na propozycję Oracle'a, który oferował 24 USD za akcję swojego konkurenta, odpowiedziało nieco ponad 60% akcjonariuszy. "Wybrali pewne 24 dolary, zamiast walorów wartych kilkanaście dolarów i niepewnej przyszłości" - komentował na gorąco jeden z analityków, wyraźnie przychylny punktowi widzenia Larry'ego Ellisona, szefa Oracle.
Teoretycznie 60% akcji wystarcza do przejęcia władzy nad spółką. W praktyce zarząd PeopleSoftu, zawczasu przygotowany na niekorzystny przebieg wydarzeń, zmienił statut, zapisując w nim możliwość emisji nowych udziałów dla dotychczasowych akcjonariuszy w przypadku, gdy dojdzie do przejęcia ponad 20% akcji spółki. Te zapisy (w slangu giełdowym nazywane "poison pills"), pozwalające na długą obronę przed przejęciem, zostały zaskarżone przez Oracle'a. W gestii sędziego ze stanu Delaware leży decyzja, czy obrana przez PeolpeSoft obrona przed przejęciem nie urąga przepisom prawa.
Wyrok zapewne nie zakończy sporu między Oracle'm a PeopleSoftem. Posiadacze pozostałych 40% akcji, do których oprócz zarządu i pracowników PeopleSoft należą spekulanci grający na dalsze podbijanie ceny, mogą dalej uprzykrzać życie Oracle'owi. Ten stan może trwać przynajmniej do wiosny 2005 r., tj. do walnego zgromadzenia akcjonariuszy, które zmieni zarząd.
Dwóch zawodników
Tak jak fani boksu żyją kolejnymi "walkami stulecia", tak branża informatyczna przez lata będzie żyć zaciekłą walką Oracle'a o PeopleSoft. Ten siedemnastomiesięczny pojedynek ma szansę stać się dla rynku IT legendą równie żywą, jak walki Muhammada Ali czy Mike'a Tysona.
Metafora sportowa jest bardzo na miejscu. Walka, rozgrywana na oczach milionów "kibiców", to w istocie pojedynek dwóch osób: Larry'ego Ellisona i Craiga Conway'a (zdymisjonowanego na jesieni br. i zastąpionego przez Dave'a Duffielda, założyciela i pierwszego prezesa PeopleSoftu).
W jednym narożniku znalazł się Larry Ellison, agresywny gracz, ale o małym doświadczeniu w dziedzinie fuzji i przejęć. Człowiek mocnych wrażeń i najbarwniejsza postać branży IT. Bohater niezliczonych plotek, wielbiciel kalifornijskich blondynek, zapalony żeglarz, właściciel jednego z najnowocześniejszych jachtów świata i wartego 40 mln dolarów domu, stylizowanego na epokę japońskich szogunów. Największy akcjonariusz Oracle'a (ponad 25% akcji), twardą ręką rządzący firmą, którą sam zbudował i której stał się symbolem.
Po 17 miesiącach walki może to się wydać niewiarygodne, ale z początku cały pojedynek wyglądał na sprzeczkę dawnych partnerów, którzy niespełna rok wcześniej rozmawiali o fuzji.
Już pierwsze wypowiedzi Craiga Conway'a o tym, że oferta Oracle'a to kolejny przykład "wrogiego zachowania ze strony koncernu, który ma długą historię złych zachowań", zapowiadały, iż porozumienie nie będzie łatwe. To co z początku wyglądało na niegroźne podbijanie ceny za akcję (pierwsza propozycja 5,1 mld USD za całą firmę, czyli ok. 16 USD za akcję nawet z dzisiejszej perspektywy wydaje się ceną śmiesznie niską), z czasem okazało się brutalną walką o zachowanie kontroli nad firmą.
Temperatura sporu
Nawet język, którym posługiwali się oponenci, bardziej przypominał konferencje prasowe przed walką bokserskich czempionów wagi ciężkiej niźli komunikaty zimnych biznesmenów.
Temperatura sporu rosła wraz z podnoszeniem oferty Oracle'a i wzrastającym poczuciem zagrożenia ze strony zarządu PeopleSoft. Przy 16 USD za akcję (i zaledwie 80-centowej premii w stosunku do rynkowej ceny) szefowie PeopleSoftu mogli spać spokojnie. Przy kolejnych czterech ofertach, o 5 -10 USD wyższych, bo tak zmieniała się oferowana przez Oracle cena w tym czasie - nie mogli być już pewnymi swego. Tym bardziej, że przeciągający się spór pomiędzy Oracle'em i PeopleSoftem przyciągnął kapitał spekulacyjny, gotów bez sentymentu pozbyć się walorów spółki, jeśli tylko cena okaże się odpowiednia.