Wizja roku 2000: świat bez komputerów

W roku 1966 zapanowała w Polsce moda na konkursy plastyczne dla dzieci, w których miały one prezentować swoje wyobrażenia o roku 2000. Na ich obrazkach królowały statki kosmiczne, roboty-ludzie, ulice z ruchomymi chodnikami.

W roku 1966 zapanowała w Polsce moda na konkursy plastyczne dla dzieci, w których miały one prezentować swoje wyobrażenia o roku 2000. Na ich obrazkach królowały statki kosmiczne, roboty-ludzie, ulice z ruchomymi chodnikami.

Dzieci opowiadały, że będą codziennie latać na Księżyc. Wycieczka na Marsa będzie trwać niewiele dłużej niż wyjazd do babci na wieś, a każdy będzie miał własny pojazd, zdolny do takiej podróży. W tych obrazkach zaskakuje brak jednego urządzenia, które ich dzisiejsi rówieśnicy na pewno umieściliby na swoich malunkach: komputera.

Futurologia stosowana

Trochę wcześniej do rozważań o przyszłości zostali zaproszeni poważni naukowcy. Amerykańskie Rand Corporation* z Santa Monica w Kalifornii przeprowadziło w latach 1963-1964 eksperyment, który miał na celu ustalenie prawdopodobnych tendencji i zdarzeń w ciągu najbliższych 10-50 lat, przede wszystkim w dziedzinie nauki i techniki. Były to takie zagadnienia, jak odkrycia naukowe, automatyzacja, badanie przestrzeni kosmicznej czy doskonalenie systemów uzbrojenia.

6 grup ekspertów (76 specjalistów amerykańskich i 6 europejskich) otrzymało cztery kwestionariusze, które zawierały starannie opracowane pytania. Przekazywano również systematycznie informacje o wynikach poprzedniego etapu. Za pierwszym razem ustalono listę prawdopodobnych tendencji i wydarzeń, potem uczestnicy eksperymentu wskazali czas, w jakim mają one 50% prawdopodobieństwo realizacji. Gdy pojawiała się zbyt duża rozpiętość opinii, proszono uczestników, których poglądy różniły znacznie się od reszty, o uzasadnienie. Jeśli któreś pytanie okazywało się zbyt wieloznaczne, następny kwestionariusz zawierał jego poprawioną wersję.

W rezultacie powstała lista kilkuset zagadnień, co do których przyjęto domniemanie, iż znajdą rozwiązanie wcześniej lub poźniej. I tak kierowana emisja promieni X i Gamma (lasery) miała spełnić się między 1978 a 1989 rokiem (to tzw. kwartyle - 1/4 grupy sądzi, że osiągnięcie nastąpi przed datą kwartyla dolnego, a inna 1/4 uczestników, że stanie się ono po dacie kwartyla górnego). Zagospodarowanie hodowlane mórz, racjonalne ekonomicznie, zapewniające produkcję 20% żywności w skali światowej, ma urzeczywistnić się między 2000 a 2017 rokiem, z medianą wypadającą na rok 2000.

Automatyzację prac biurowych i usług przewidziano na lata 1970-1975. Zaś skonstruowanie maszyny zdolnej do rozwiązywania testów na inteligencję miało nastąpić między 1984 a 2000 rokiem. Urządzenie służące do automatycznego odtwarzania czasopism na odległość (czy nie jest to aby WWW za pomocą telewizji kablowej?) powstanie między 1992 a 2030 rokiem ze wskazaniem na rok 2005.

Wyniki tego eksperymentu pozwalają nakreślić obraz świata w latach: 1984, 2000 i 2100. W roku Orwella w powszechnym użyciu miały być złożone maszyny uczące. Prace badawcze ułatwiałyby biblioteki automatycznie dokonujące selekcji i odtwarzające właściwe materiały. Przewidywano, że działać będzie światowy satelitarny system łączności, w którym znajdą zastosowanie automaty tłumaczące. W każdą dziedzinę życia - od usług po zarządzanie - wkroczy automatyzacja.

Założono, że penetracja kosmosu obejmie wyprawy na Marsa i Wenus. Powstanie stała baza na Księżycu. Statki kosmiczne wykorzystają napęd jądrowy oraz jonowy.

Początek XXI w. ma przynieść zastosowanie w przemyśle energii termojądrowej. Laboratoria sztucznie stworzą pierwociny życia. Droga molekularna posłuży do korygowania wad dziedzicznych. Na Księżycu rozwinie się górnictwo i produkcja paliw. Ludzie zbudują na Marsie automatyczne stacje badawcze.

Z ówczesnej perspektywy wypowiadanie się o roku 2100 było już zupełnym wróżeniem z fusów. Uczestnicy eksperymentu mogli jedynie przedłożyć wyobrażalne cechy tak dalekiej przyszłości.

M.in. założyli, że stanie się wtedy możliwe stosowanie bodźców biochemicznych, które spowodują odrastanie utraconych części ciała. Inteligencję będziemy pogłębiać dzięki połączeniu mózgu z maszyną elektroniczną. Nastąpi dalszy proces automatyzacji życia: w domach służyć będą powszechnie roboty-niewolnicy, czasopisma z calego świata będziemy czytać za pomocą odpowiednich urządzeń. Eksploracja kosmosu wejdzie w fazę lotów międzyplanetarnych, być może przy udziale misji wielopokoleniowych, które wykorzystają sztuczny stan utraty świadomości. Prawdopodobne jest nawiązanie kontaktu z innymi cywilizacjami wszechświata.

Są rzeczy na Ziemi, o których nie śniło się nawet filozofom

Dzisiaj lektura wyników eksperymentu RAND Corporation może być traktowana dwojako: z jednej strony pokazuje kierunki myślenia o przyszłości uczonych głów lat 60., z drugiej pobudza do refleksji, jak dzisiaj my wyobrażamy sobie świat w nadchodzącym stuleciu. Kiedy wylądujemy na Marsie? Czy komputer - dzieło człowieka - nie przejmie nad nim kontroli? Jak będziemy się czuć, gdy zaprzyjaźnimy się z automatem w ludzkiej powłoce? Kiedy ziszczą się nasze sny i idee? A jakież to idee zabieramy w XXI w.? Kult technologii?

Mówi doc. dr hab. Bolesław Orłowski z Instytutu Historii Techniki PAN: - "Z przewidywaniem jest tak: jak ktoś mówi coś z gatunku rewolucyjnego, uważa się go za wariata. Roger Bacon w XIII w. powiedział, że będą kiedyś maszyny latające, "takie że człowiek siedzący wewnątrz maszyny będzie nią kierował za pomocą pomysłowego mechanizmu i leciał przez powietrze, jak ptak". On nie wiedział, jak będą one zrobione. Rzucanie idei tylko na gruncie filozoficznym jest pierwszym krokiem".

Co należy rozumieć przez rewolucyjną zmianę? Ot, chociażby wprowadzenie telegrafu elektrycznego, które gwałtownie przyspieszyło obieg informacji między kontynentami. Lecz takich zmian nie jesteśmy w stanie przewidzieć. - "Przydałby się taki wynalazek, jak samochód na baterie słoneczne: ciągle nad tym pracują, lecz nadal jest to nieopłacalne". - dodaje Bolesław Orłowski. - "Nie można też przewidzieć, czy przypadkiem nie wybuchnie wojna, o której od wieków wiadomo, że pcha technikę raptownie do przodu".

Człowiek od zawsze marzył o postawieniu stopy na Księżycu. Czy czymś innym jest opowieść o panu Twardowskim, który poleciał tam na kogucie? Kiedy jednak technologia pozwoliła spełnić to marzenie, okazało się, że lądowanie na Księżycu kosztowało tyle, ile zbudowanie w Ameryce Łacińskiej systemu szkolnictwa wraz z budynkami i gażą dla personelu na 20 lat z góry. Koszt postępu starano się wytłumaczyć amerykańskiemu podatnikowi w banalny sposób: Amerykanin nie może kłaść się spać przy blasku komunistycznego księżyca. Pamiętajmy, że uczestnicy eksperymentu RAND przewidywali, że na Srebrnym Globie wylądują najpierw Rosjanie, a potem dopiero astronauci Stanów Zjednoczonych.

Przyziemne marzenia

Mali Polacy z przełomu lat 60./70. nie myśleli o jakichś wielkich cudach techniki. Marzyli zwyczajnie o podróżach w kosmos, o automatach pomagających w życiu codziennym, np. o urządzeniu, które będzie serwować serdelki prosto do ust. Dorośli, na Kongresie Wizjonerów w 1966 r., przewidywali, że w roku 2000 będą poruszać się poduszkowcem (wówczas bardzo popularyzowanym), a do czytania porannej prasy posłuży im wiadomościowiec (co za interesująca zbieżność z założeniami eksperymentu RAND!). Podobnie jak dzieci, przyjmowali za normalne, że w roku 2000 podróże w kosmos będą codziennością. Szokuje jednak myśl naszych wizjonerów, aby wysyłać na odległe planety złoczyńców wszelkiej maści.

Jeśli komuś nie spodoba się jego fizjonomia, bez trudu będzie mógł poddać się operacji plastycznej. Panna z dzieckiem nie będzie piętnowana (sic!), bo nastąpi równouprawnienie płci. Problemy żywnościowe rozwiążemy przez zastosowanie aparatu smakowego, który będzie skutecznie symulował "schabowego".

Marzenia Polaków o przyszłości były niewiele bardziej kolorowe od szarej rzeczywistości czasów gomułkowskich.

Jak już wcześniej zaznaczyłem, wizje polskich wizjonerów nie dotyczą maszyn cyfrowych lub, jak kto woli, komputerów. Marzymy o podróżach międzyplanetarnych, robotach, lepszym życiu, lecz jaka technologia ożywia te idee? Nikt nad tym nie zastanawiał się, albo...

To była domena zarezerwowana dla wojska i różnych ośrodków badawczych. W Polsce powszechna świadomość zastosowania maszyn liczących (komputerów) pojawia się wraz z masowym używaniem kalkulatorów w codziennej praktyce pod koniec lat 70.

Zamrożone idee

Wcześniej o komputerach wiedzieli nieliczni. Jednak na początku rządów Gierka, propaganda uczyniła z informatyzacji życia główny temat dla dziennikarzy, popularyzujących technikę. W archiwach Telewizji Polskiej można znaleźć trzyczęściowy film "U progu nowej Ery" w reżyserii Jerzego Kadena (1971), który głosił, że zaczynamy żyć w Erze komputerów i podboju planet. Film przedstawiał minioną dekadę w czarnych barwach, gdzie wszystko się waliło i sypało, a tylko Katowice (bo stamtąd pochodził towarzysz I Sekretarz) wybijały się na tym tle korzystnie. Opowieści o latach 60. i ówczesnych marzeniach o roku 2000 towarzyszy minorowa muzyka. Gdy zobaczymy komputery we wrocławskich Zakładach Elektronicznej Techniki Obliczeniowej i reportaż o sukcesach komputera K-202 konstrukcji inż. Jacka Karpińskiego (patrz wywiad), muzyka nabiera ostrego, żywszego rytmu. Mamy sukcesy na miarę XXI wieku! Informatyka otworzy nam bramy do świetlanej przyszłości!

Z ekranu sypią się slogany: "Elektronika przyspiesza rewolucję naukowo-kulturalną". W przyszłości i inżynier i lekarz będą posługiwać się komputerem. Ba! W tymże roku polscy konstruktorzy zbudowali urządzenie do transmisji danych między maszynami elektronicznymi. W XXI w. nie będą potrzebne kilometry taśmy perforowanej. Informacje będą niezwykle szybko przepływać dzięki połączeniu komputerów w sieć.

Film od sukcesów przechodzi do krytyki. Dlaczego dyrektorzy przedsiębiorstw nie chcą wprowadzać komputerów do swoich zakładów? To przecież konieczność, jeżeli poważnie myślimy o konkurowaniu z Zachodem. Dlaczego przełomowa konstrukcja w informatyce Jacka Karpińskiego nie znajduje sojuszników? Dlaczego nie produkujemy komputerów najnowszych generacji? Wtedy jeszcze film mógł zadawać kłopotliwe pytania. Dwa lata później trafił na półki. Komputer K-202 i jego twórca stali się personae non gratae w realiach gierkowskiej Polski. Rodzima informatyka musiała dopasować się do wizji przyszłości nakreślonej w Moskwie. Jakby to przeczuwając, film Kadena kończy ujęcie na dzieciach z III klasy podstawówki i słowach, że w nich leży nadzieja na lepsze jutro, gdzie nowe idee i technologie będą codziennością. Notabene: dzieci te marzą o podróżach w kosmos i robotach. O komputerze jeszcze nie wiedzą.

Bajka na dobranoc

Nasze ówczesne dobranocki nie pokazują komputerów. Miś Colargol, Bolek i Lolek, Jacek i Agatka są poza światem współczesnej techniki. Ich rówieśnicy na Zachodzie oglądają za to opowiastki spółki Hanna-Barbera, gdzie wprost się roi od maszyn cyfrowych. Dzieci i młodzież obu bloków łączy jednak literatura science-fiction i film tego gatunku. Kiedy na nasze ekrany wchodzi serial "Kosmos 1999" (zdaje się, że był to rok 1979), na każdej przerwie w szkole rozmawia się o akcji tego filmu. Wielu z tych małych dyskutantów korzystało już z kalkulatorów. Gdy będą w szkole średniej, niektórzy będą bawić się ZX-Spectrum lub Atari. A dalej? Dalej już wiemy, co się stało.

Po latach wyniki eksperymentu RAND Corporation nabierają dodatkowego smaku: długo nie wiedzieliśmy, że prognozy amerykańskich uczonych trafiły na biurka kilkunastu ludzi z kręgu Gomułki. Zostały w ich szufladach, a w niektórych przypadkach stanowiły podstawę do działań polskiego wywiadu i kupna lub kradzieży zachodnich technologii. Wiedza o przyszłości - jak kolorowe sny - była pod troskliwą opieką władców PRL. Dla maluczkich zostawały dziecięce obrazki. Gdy idea zbytnio wychylała się poza przyjętą normę, była natychmiast tłamszona urzędniczymi nakazami, a jej twórcy prześladowani.

Sny o przyszłości skupiały się na własnym mieszkaniu, meblościance, szynce co niedziela i wczasach w Bułgarii. Po co komu komputer?

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200