Witek

Mam na imię Witek. Koledzy wołają na mnie "Witek sprytek" albo "Root".

Mam na imię Witek. Koledzy wołają na mnie "Witek sprytek" albo "Root".

To drugie, to sam obmyśliłem, a to pierwsze mi się należy, no nie? Bo ja sprytny jestem niemożebnie i w kompach drugiego takiego dobrego nie ma. Jasne?! "Root" jestem dlatego że w jednej knajpce internetowej opiekuję się serwerem, co jest na Linuzie postawiony. Bo te wiecie inne tam Windozy, czy Wingrozy z firmy M$, to są fajne, ale dla leszczy. Mnie fachurę co się zowie nie trzeba przekonywać - wiem co dobre w tej działce i co tanie, co nie? No więc "Root" jestem, bo jak się chłopaki z knajpki zwiedzieli, że root w Linuzie, to jest taki gościu odlotowy, co wszystko może i każdy mu może naskoczyć, to wiedzieli, że nie przelewki. Wchodzę ja do kawiarenki każdego ranka około dwunasty i robię swoje. Sprawdzam logi, czy jaki cwaniak czegoś nie chciał za dużo dokazywać, czasami strzelę archiwala na cidika. I tak się kręci, kasiora leci, a ja mam Internet i napoje schładzające za friko. Jednym słowem jest kul.

Jak mi towarzycho za bardzo podskakuje, wyłączam serwerek i nie ma gadania. Czasem też wyznaczam sobie jednego lub drugiego, co podpadówe ma u mnie i mu kiluje zadania, albo rooting wyłączam ze stacji (nie jestem pewien, czy rooting tak się pisze, ale chyba tak, bo to od roota zapewne pochodzi). No więc jak mu skiluje zadanie, to on musi do mnie osobiście się zgłosić i wytłumaczyć, a ja mu wtedy, że niby w drodze łaski udostępniam zasoby na powrót.

Czasami do knajpki fajna grupa przychodzi, jest wesoło i można sobie z nimi poczatować. Innym razem zdarzają się jakieś sztywniaki, to wtedy dzień (od razu wiadomo) będzie nieudany.

Ale w zasadzie najczęściej jednak na Internet przychodzą chłopaki - fachury. Od razu widać, że to informatycy, bo im się kompy nie wieszają, myszką potrafią obracać i jest extra. Co prawda ci informatycy nie są tacy super jak ja, ale mimo wszystko jest okej.

Teraz coraz więcej informatyków jest, bo w szkołach już się tego uczą. Powinienem czuć się zagrożony, ale oni mają do mnie długi dystans. Ja też nie próżnuję, prasę fachową czytuję co najmniej raz w miesiącu. A w tej prasie są zawsze nowinki i wiadomo jakie procki, cidiki, karty graficzne i dźwiękowe są na topie oraz jaki sofcik i w jakich wersjach się pojawił.

Bo ja jestem "Root". Ode mnie wszystko się zaczyna i na mnie kończy.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200