Wirtualizacja w prawie

O korzyściach płynących z wirtualizacji napisano już wiele, koncentrując się na dostępnych rozwiązaniach technicznych. Milczeniem zbywane są jednak aspekty prawne takiej działalności.

Trendów w wirtualizacji jest wiele. Nie wchodząc zbytnio w relacje techniczne, wirtualizacja przyczynia się do zwiększania efektywności urządzeń informatycznych. W zależności od zastosowanej metodyki, tworzenie w ramach wirtualizacji równoległych systemów operacyjnych, działających w oparciu o ten sam hardware, poszerza możliwości użytku tego samego programu. Szczególną elastyczność w wykorzystywaniu zasobów przynoszą ze sobą maszyny wirtualne [VM]. Jak ma się taka praktyka do przepisów prawa autorskiego?

Pewne jest jedno: w dziedzinie software prawo autorskie zarysowuje dość restrykcyjny zakres ochrony. Wszelka reprodukcja, nawet fragmentów utworu, jest objęta sferą wyłączności uprawnionych do majątkowych prerogatyw twórczych. Powstawanie regulacji poświęconych oprogramowaniu nie wiązało się przy tym z usiłowaniem wprowadzenia odpowiedzi na każde pytanie, jakie nieść będzie ze sobą używanie aplikacji. Nie powinno więc dziwić, iż na próżno doszukiwać się przepisu, który odpowiadałby bezpośrednio przejawom wirtualizacji. Z grubsza mówiąc, wirtualizacja jest ściśle powiązana z polityką licencjonowania oprogramowania.

Dla jednej czy wielu?

Przepisy prawa autorskiego nie regulują zasadniczo tego, jak wiele korzyści ma przynieść korzystanie z programu komputerowego. Powtarzalność instalacji programu na tej samej maszynie, w oderwaniu od wirtualizacji, jest powszechną praktyką. Przemawiają za tym aktualizacje systemu operacyjnego, usterki w jego działaniu czy aktywności wirusów. W typowym rozwiązaniu kilkukrotne, równoległe zainstalowanie tej samej aplikacji będzie wykluczone. Wobec tego, dla wielu producentów oprogramowania problem wirtualizacji z perspektywy zapisów licencyjnych nie istnieje. Drobiazgowość zapisów licencyjnych odnosi się do innych kwestii, np. powiązania programu z konkretnym komputerem lub elementem sprzętowym przy wersjach OEM aplikacji.

W takim przypadku trudno stwierdzić, czy mamy do czynienia z naruszeniem majątkowych praw autorskich. Wirtualizacja, z perspektywy czysto formalnego brzmienia przepisów, nie powinna być porównywana do instalowania tego samego programu na wielu komputerach. Umowy licencyjne nie operują ograniczeniami w korzystaniu z aplikacji pod kątem ilości systemów operacyjnych, a jedynie wskazują na ilość urządzeń, w oparciu o które mają one funkcjonować. Tradycyjnie ukuto przy tym określenie "stanowisko" jako ograniczenie przedmiotowe eksploatacji tego rodzaju utworów. Nie ma więc mowy o ilości osób korzystających z programu i poziomie wydajności programu. Stąd łatwo o wniosek, iż wirtualizacja wymyka się ograniczeniom licencyjnym i aktywność taka jest w pełni dopuszczalna, nawet gdy umowa milczy w tym zakresie.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200