Wirtualizacja świata

Wirtualność traktujemy jako zupełnie nową jakość, szczególne spotęgowanie odrealnienia rzeczywistości. Tymczasem mamy tu do czynienia ze starą tendencją cywilizacyjną, polegającą na tworzeniu nowych, zwielokrotnionych reprezentacji, kopii i replik tego co realne.

Wirtualność traktujemy jako zupełnie nową jakość, szczególne spotęgowanie odrealnienia rzeczywistości. Tymczasem mamy tu do czynienia ze starą tendencją cywilizacyjną, polegającą na tworzeniu nowych, zwielokrotnionych reprezentacji, kopii i replik tego co realne.

Świat, w którym żyjemy, nie budzi na ogół naszych wątpliwości co do swojego realnego istnienia. Rzeczy stawiają nam opór, nie dajemy się do końca omamić złudzeniom zmysłowym i fantasmagoriom. Nasze ciało odczuwamy wprost, niekiedy bardzo boleśnie, i tylko używki przenoszą nas w odmienne stany świadomości. Trafnie odróżniamy realne i prawdziwe historie od fantazji czy fikcji sztuki. Ale oto zaczynamy coraz częściej żyć w rzeczywistości wirtualnej, cybernetycznej przestrzeni, w światach wykreowanych przez informatyczne technologie. Granice między realnością a wirtualnością stają się płynne, wręcz zanikają.

Źródłem przemiany rzeczywistości w jej wirtualną postać są zmiany sposobów kodowania informacji z sygnałów analogowych na cyfrową ich formę. Analogowe zjawiska są w zasadzie podstawą rzeczywistości, wszędzie bowiem w świecie, a przynajmniej w obrębie rzeczywistości, która nas otacza (z wyjątkiem światów mikro- i makroskopowych, np. stanów kwantowych materii czy kosmologicznych wielkości), mamy do czynienia z ciągłością zjawisk i procesów. Rzeczy i zdarzenia zmieniają się zachowując swoją tożsamość, nie tracąc przy tym swojej ciągłości; między jednym a drugim stanem ich trwania nie ma przerwy, żadnej ostrej granicy. Jedne zdarzenia i stany są reprezentacją innych, są ich "analogonami", dlatego też taką własność nazywa się analogowością. Wielkościami liczbowymi, które opisują takie zmiany, są ciągi liczb rzeczywistych.

Ale rzeczywistość przyjmuje także odmienną postać - nieciągłą, dyskretną, cyfrową. W niektórych przypadkach, szczególnie na poziomie mikroskopowym lub przy zastosowaniu precyzyjnych narzędzi pomiaru, rzeczywistość postrzegamy, wyobrażamy sobie oraz zapisujemy jako pokawałkowaną, z wyraźnymi przerwami między jej częściami, które nie przechodzą jedne w drugie tak płynnie jak w przypadku analogowości. Takie stany rzeczy nazywamy "dyskretnymi" - od łacińskiego terminu discretus, pochodzącego z kolei od discerno, który oznacza "odróżniam". Stany dyskretne zatem to takie, które dają się wyróżniać i reprezentować za pomocą wielkości z bardzo prostego ciągu liczb, gdyż składającego się zaledwie z dwóch cyfr - 0 i 1. Tymi cyframi (oraz dowolnie rozbudowanymi ciągami liczbowymi, które mogą z nich powstać) można opisać precyzyjnie każdy z dyskretnych stanów dowolnej rzeczy, zdarzenia lub zjawiska.

To właśnie ścisła odpowiedniość i jednoznaczność binarnego zapisu stanów dyskretnych daje przewagę cyfrowego kodowania nad analogowym. Każda bowiem zmiana wielkości fizycznej, która jest analogowo reprezentowana przez inną wartość przy przypadkowych zakłóceniach tej pierwszej, daje nieprecyzyjny zapis. Zapis cyfrowy jest od tej strony zdecydowanie dokładniejszy; przypadkowa zmiana wielkości fizycznej zakodowanej cyfrowo zostanie natychmiast albo rozpoznana i odwzorowana, albo nierozpoznana i zignorowana. Inaczej mówiąc, w zapisie analogowym i jego odtworzeniu, chociażby przez gramofon, słyszymy trzaski i szumy, zaś w zapisie cyfrowym mamy tylko doskonały dźwięk. (Czyż jednak nie pociąga nas wciąż urok trzasku starych płyt...?)

Różnica między zjawiskami analogowymi a dyskretnymi jest w zasadzie umowna i zależy od definicji oraz instrumentów pomiaru. Łączy się także ze sposobem zapisu, czyli kodowania odpowiednich stanów rzeczy za pomocą wielkości liczbowych, które z kolei mogą być odzwierciedlane przez inne wielkości fizyczne. Jeśli za punkt odniesienia weźmiemy taką wartość fizyczną jak ton dźwięku czy intensywność barwy, a następnie zakodujemy je za pomocą ciągów liczbowych, to otrzymamy zapis cyfrowy jakościowego zjawiska muzyki czy barwnego obrazu. Proces ten nazywamy niezbyt poprawnie w języku polskim "digitalizacją", co pochodzi od angielskiego digit oznaczającego liczbę zapisaną jedną cyfrą (ale także palec). I tak oto zdygitalizowana rzeczywistość (jak pospolicie, choć niezbyt elegancko mówi się o niej dzisiaj) daje podstawy do dokładności zapisów dowolnych wielkości fizycznego świata, które gdyby pozostały w wersji analogowej, nie dałyby takich efektów. Skutki cyfrowego zapisu są bardzo znaczące.

Jeden kod,wiele możliwych treściCzęsty w użyciu termin "wirtualna rzeczywistość" jest wieloznaczny, dokładnie zaś mówiąc, jest oksymoronem, tj. zwrotem językowym zawierającym w sobie dwa treściowo oraz znaczeniowo sprzeczne, wręcz wykluczające się terminy. O ile nie mamy wątpliwości (poza filozofią, która akurat w tym względzie stworzyła wiele sprzecznych koncepcji), co to znaczy "rzeczywistość", którą pojmujemy jako twarde i realne fakty, o tyle "wirtualna" w ścisłym sensie oznacza tyle co "potencjalna", "możliwa", a więc "nierzeczywista". Tę wewnętrzną sprzeczność łatwo jednak zaakceptowaliśmy i przyswoiliśmy jako nazwę opisującą zjawisko zupełnie nowe, wydawałoby się, że dotychczas nigdzie niespotykane. Wirtualność traktujemy bowiem jako nową jakość, szczególne spotęgowanie, odrealnienie codziennej rzeczywistości, możliwość i potencjalność zupełnie odmienne od faktyczności.

A tymczasem mamy tu do czynienia ze starą tendencją cywilizacyjną tworzenia dla poszczególnych obszarów rzeczywistości nowych, zwielokrotnionych reprezentacji, namnażania kopii i replik tego, co realne, powstawania kopii wcześniejszych obrazów, kopii kopii itd. Od zawsze, a więc już z początkiem cywilizacji ludzkiej, przykładowo z chwilą powstania naskalnych obrazów polowań, człowiek tworzył sugestywne (nie zawsze realne) obrazy tego, co widział w rzeczywistości. Były to obrazy mniej czy bardziej (z biegiem cywilizacji pisma, piktogramów i sztuki - coraz bardziej) przetwarzające i zmieniające to, co realnie odczuwał, widział czy słyszał. Sztuka (najpierw teatr, później malarstwo i literatura), a potem nauka (różne rodzaje nauk we właściwy sobie sposób) stawały się coraz bardziej rozbudowane w swych obrazach, stylach, prawach, wzorach, modelach, symulacjach. Dla pełnego zobrazowania rzeczywistości zawsze posługiwano się metaforą językową, matematyczną formułą, geometrycznym kształtem i kolorem, dźwiękiem i akordem. Poznając istotę rzeczy, oddalano się zarazem od jej zmysłowości, konkretności i bezpośredniości. Umysł badacza czy twórcy zwielokrotniał się, replikował, oddalał się od rzeczywistości. Słowem, wirtualizacja w znaczeniu odrealniania i potęgowania obrazów rzeczywistości zawsze była własnością ludzkiego umysłu.

Każda epoka cywilizacyjna miała przy tym właściwe sobie techniki zapisu, utrwalania i przetwarzania informacji o rzeczywistości. Przyrost informacji i wiedzy uzyskiwano za każdym razem dzięki nowym technikom kodowania i odkodowania, które umożliwiały kompresję danych i niespotykane uprzednio bogactwo oraz sugestywność szczegółów tworzonych obrazów. Największym zwrotem w tym procesie było właśnie wprowadzenie cyfrowej formy zapisu, co określa się dzisiaj w antropologii, socjologii i kulturoznawstwie mianem "zwrotu cyfrowego".

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200