Wieści z terenu

Czym różni się informatyka od informacji? Mniej więcej tym, czym wykład od wykładziny. Informatyka jest wykładziną informacji.

Czym różni się informatyka od informacji? Mniej więcej tym, czym wykład od wykładziny. Informatyka jest wykładziną informacji.

Nasz Lokalny Informatyk wpadł jak śliwka w kompot. Z głupia frant przystał na poprowadzenie wykładu dla światka średniego biznesu, a wszystko z winy Przybocznego, który najpierw sprawę rozdmuchał, po czym szukał prelegentów. Lokalnemu wygłaszanie publiczne nie jest obce, bowiem w przeszłości robił to setki razy i to dla kilkuset słuchaczy jednocześnie. Niemniej tamte sprawy dotyczyły nauczania przedmiotu, co odbywało się według ustalonego szablonu i w ramach posiadanej przez wykładowcę wiedzy fachowej. Dla biznesmenów trzeba było jednak wymyślić coś innego - takie o informatyce, ale nie o informatyce (no wiecie, nie?).

Dodatkowymi utrudnieniami były dwie niewiadome: jaki przekrój społeczno-zawodowy reprezentują słuchacze, inaczej mówiąc czy się wysławiać górnolotnie, czy też mówić jak do ludzi, oraz że czas przeznaczony na wybór tematu wykładu wynosił godzinę.

Lokalny, jako stary wyjadacz, wymyślił temat w okamgnieniu i pozostały do jego wygłoszenia tydzień przeznaczył na przygotowania. Jak wcześniej wspomniałem, temat miał być neutralny, to znaczy - broń Boże - nie mogły paść słowa zakazane i nie przeznaczone dla poważnych ludzi, takie jak multitasking, RAM czy inna ohyda. Lokalny założył, że najbezpieczniej dla forum biznesowego wygłosić coś nowoczesnego (Internet) oraz biznesowego (handel), co dało w sumie handel w Internecie. Pod tym kątem przygotowywał profil swego wystąpienia, co nie przyszło bez wysiłku, bo najpierw musiał zgromadzić literaturę omawiającą zagadnienie opisowo i liczbowo, a następnie przystąpić do należytej oprawy artystycznej swego wystąpienia. Jako wykładzinę dla przekazywanych treści wybrał narzędzie prezentacyjne PowerPoint, co jako żywo zawsze widział w użyciu, bywając na wielce szacownych konferencjach informatycznych. Zresztą przez tego PPT niektórzy ludzie myślą, że na tym polega informatyka. Mitrężąc czas na reżyserowaniu sekwencji multimedialnych, z ledwością wyrobił się w terminie. Ale było warto. Efekt, jaki wywarł na słuchaczach pokazu, przekroczył jego wszelkie oczekiwania. Czuł się niemal jak zdobywca Oskara za efekty specjalne, gdy publiczność wykładowa nagradzała go oklaskami. "To cudowne, fenomenalne" - dało się słyszeć.

Rzeczywiście, Lokalny musiał nieskromnie przyznać, że misternie wkomponowane efekty dźwiękowe, przeplatane animacją, mogły zrobić dobre wrażenie. I zrobiły - na Zarządzie także. "Też byśmy takie chcieli mieć na naszych prelekcjach. Naucz nas to robić" - dały się słyszeć głosy przełożonych. Lokalny starał się wytłumaczyć, że nie jego działką jest przygotowywanie prezentacji, a to, co zrobił, było jego nowym doświadczeniem, i kwita. Więcej się tego nie podejmie, zważywszy jak pracochłonny to proces. Jego zadaniem jest czuwanie nad systemami w firmie, a nie bawienie się w reżyserię. Zarząd i tak nie zrozumiał do końca o co z tymi systemami chodzi. Niestety, nie zrozumiał także wkładu pracy, proponując za prelekcję nikczemną, dosyć niską stawkę. Lokalny, który gdzie indziej za podobnie czasochłonne zadania otrzymuje dziesięć razy więcej, uniósł się honorem i zrzekł się wynagrodzenia. Czasami nie warto stosować zbyt dobrych wykładzin w obawie, że ktoś zdepcze je buciorami.

Piotr Schmidt

(agent zakładowy)

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200