Wieści z terenu

Skromność

Skromność

Lokalny Informatyk od czasu do czasu sięga po dzieła drukowane w żadnym broń Panie Boże razie nie traktujące o informatyce. Kultura musi być i nawet jego, komputerowo wyjaławianego z ludzkich uczuć technokraty, nie powinna omijać. Aby mieć przeciwwagę dla obcowania z komputerami, musi od czasu do czasu dać duszy swej pożywkę w postaci lektury bogatej w treści humanistyczne, a zupełnie pozbawione szatańskich wątków technicznych. I tak sobie nieraz czyta po godzinach służbowych. W pracy, oczywiście, nie może zajmować się rzeczami pozazawodowymi, bo teraz są inne czasy. Dawniej, gdy na państwowym etacie był, zdarzało się, że zamiast komputerami się parać, czytał pod biurkiem beletrystykę. Bardziej go to wówczas interesowało, albowiem komputery w owych czasach były mało frapujące ze względu na swą technologiczną niedojrzałość. Pamiętał, że i tak czytał w godzinach pracy znacznie mniej niż niektóre koleżanki. Przeprowadzał też nieporównywalnie mniej prywatnych rozmów telefonicznych niż one. Czasami zdarzało mu się siedzieć przy biurku i myśleć. Po prostu. Opierał brodę na rękach i siedział tak przy pustym stanowisku pracy. Wtedy biurka także wyglądały inaczej niż obecnie, gdzie niemal na każdym stoi jakiś komputer PC. Wówczas jeden terminal przypadał na wiele osób.

Gdy tak siedział, czasami wpadała szefowa i gromiąc wzrokiem pytała: "I co pan robi?". "Myślę" - odpierał z niezmąconym spokojem Lokalny (który wówczas nie był żadnym Lokalnym, tylko po prostu programistą). Szczęśliwie szefowa nie wnikała o czym myślał, chociaż wcale nie była usatysfakcjonowana odpowiedzią. Jasna rzecz, że nie były to myśli kosmate, bowiem znając naturę Lokalnego, można być pewnym, iż drążyły go jakieś kwestie bądź filozoficzne, bądź rzeczywiście związane z problematyką oprogramowania.

Teraz czyta więc w domu i ostatnio natknął się na następujące stwierdzenie: "Lepiej zrozumieć mało niż zrozumieć źle", którego autorem był Anatole France. W związku z powyższym zaczęła się w głowie Lokalnego dokonywać swego rodzaju indukcja, mająca na celu przełożenie sensu niniejszego stwierdzenia na realne warunki jego życia zawodowego. Pomyślał o swym Zarządzie i żadną siłą nie mógł zmiarkować, jak w owym kontekście zinterpretować owego Zarządu poczynania. W jego oczach bowiem Zarząd rozumie zarówno mało, jak i źle. Gdyby było inaczej, informatyka w firmie przybrałaby zupełnie inny kształt. A w ogóle powiedzenie to jest logicznie niegramotne i powinno brzmieć: "Lepiej zrozumieć dużo i dobrze niż zrozumieć mało i źle". Lokalny jest szczególnie wrażliwy na konstrukcje logiczne, w końcu zajmuje się oprogramowaniem. A ono nie znosi niedopowiedzeń.

Wedle powyższego, czy lepszy jest Zarząd rozumiejący mało, czy też rozumiejący dużo, a źle? W rzeczy samej - według Lokalnego Informatyka - wszystkie zarządy są do chrzanu, z wyjątkiem tego, w którym on w końcu zasiądzie.

Piotr Schmidt

(agent zakładowy)

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200