Wieści z terenu

Śpioch

Śpioch

Ktoś nie śpi, aby spać mógł ktoś. Znamy to powiedzenie, prawda? Okazuje się, że jak wiele innych powiedzeń i przysłów ludowych, także i to nie jest z palca wyssane i objawia bezlitoś-nie prawdziwość istoty swej w życiu szarym człowieka poczciwego. Poznał moc jego Lokalny Informatyk w życiu zawodowym, czyli jak najbardziej realnie. A wszystko zaczęło się od remontu w firmie, który przewidziany był na sezon wakacyjny.

Firma, jako instytucja szczególnie dobrze funkcjonująca w okresie całego roku z wyłączeniem okresu letniego, musiała być ustawicznie modernizowana. W przeszłości robiono więc mniejsze i większe zmiany, ale to, co w tym roku zamierzono, przekroczyło wszelkie oczekiwania i moż-liwości wyobraźni Zarządu. Okazało się na dwa dni przed rzeczywistym terminem wkroczenia w zakres pełnej funkcjonalności, iż prace budowlane i inne są jeszcze może nie w powijakach, ale daleko im do stanu końcowego. No i klops. Zarząd wykazywał pewne objawy paniki, za to Lokalny ani trochę, myśląc sobie w głębi duszy: "Wiedziałem, że tak będzie".

Rzeczywiście, widząc już w połowie wakacji ślimaczenie się robót, zmiany decyzji o 180 stopni i brak koordynacji, można było, nie będąc prorokiem, przewidywać taki właśnie finał. Spokój Lokalnego był jednak pozorny. Zdawał sobie sprawę, że zostanie właś-nie on postawiony pod murem do odstrzału w ostatecznym terminie, gdy okaże się, że pracownie komputerowe nie są gotowe. No bo jak miały być, skoro, gdy tylko zabrali się do ich wyposażania, weszli robotnicy i przepędzili Lokalnego z Serwisowym, bo musieli kuć, przekuwać, instalować i malować. Zarząd wprawdzie obiecywał, że najpóźniej na dwa tygodnie przed ostatecznym terminem będzie wszystko na cacy i komputerowcy będą mogli dokończyć rozpoczęte prace. Na cacy nie było i na dwa tygodnie przed, i na tydzień, i na trzy dni.

Lokalny udał się do Szefa i oznajmił, że w takim razie nie ma mowy o gwarancji dotrzymania terminu: "To jest elektronika i zawsze coś może nie zadziałać. Jeżeli jako gotowość uznamy stojące równo na biurkach komputery, to owszem, może być. Jeżeli ma to wszystko działać, to raczej nie widać szans na powodzenie". Szef zawołał więc Administracyjną, która wobec świadków przyrzekła, że na półtora dnia przed godziną zero wszystko będzie wypucowane i komputerowcy będą mieli możliwość działania. "Możecie przecież pracować również w nocy" - dodał Szef. Lokalny Informatyk powiedział, co o tym myśli. "Ja dzisiaj spałem trzy godziny" - Szef podał przykład właściwego podejścia do zadań służbowych. "Ale ty, Szefie, jesteś menedżerem" - Lokalny nie pozostał dłużny. "Od pracowników wymagam tego samego" - zakończył dyskusję Szef tonem nie znoszącym sprzeciwu. Lokalny nie dodał więc, że tej nocy on także spał niewiele, chociaż z zupełnie innych powodów niż zawodowe.

Można by powiedzieć, że Lokalny jest nieużytecznym pracownikiem, który w momentach krytycznych wymiguje się od roboty. Ale równie dobrze można stwierdzić, że Zarząd jest nieużyteczny i robi w konia pracowników oraz nie radzi sobie z zarządzaniem. Którą z tych dwóch opcji wybrać? Odpowiedź jest prosta: niewłaściwe skreślić.

Piotr Schmidt

(agent zakładowy)

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200