Wieści z terenu

Podział ról

Podział ról

Nikt nie jest nadczłowiekiem, w pewnym momencie więc ilość obowiązków służbowych zaczyna go przerastać. Dotyczy to w równym stopniu przełożonych i podwładnych, z tą jednak różnicą, że przełożeni zazwyczaj mają na kogo zrzucić nadmiarowy balast. W związku z tym personel najniższego szczebla zajmuje się najmniejszymi drobiazgami, personel wyższego szczebla - drobiazgami większymi, personel szczebla średniego - drobiazgami średnimi, a przełożeni zajmują się przekładaniem szczegółów na ogóły.

Lokalny Informatyk zajmuje się w zasadzie wszystkim, jeśli o komputery chodzi, w tym także kontaktuje się i ustala harmonogramy z przełożonymi, co jest dla niego najgorsze. Nie praca w informatyce, ale praca z szefostwem. Im bardziej instytucja się rozrasta, tym mniej Lokalny orientuje się, do której z gwiazd panującego Zarządu i z czym należy się zwracać. Dopada czasami Lokalny Szefa i wypytuje o coś. Ale Szefowie mało czasowi są i nie lubią, gdy im głowę zawracać informatyką. Zresztą cóż to informatyka, żadne wielkie mecyje. Zarząd komputery widuje stale i żadnego wrażenia na nim nie robią. Ciągle te same kolorowe obrazki na monitorach - monitorach większych lub mniejszych, bo przez lata nazbierało się trochę różnorakiego kalibru wyświetlaczy - obrazki, z których kompletnie nic nie wynika dla Zarządu. Dlatego nic nie wynika, bo Zarząd, gdy zwraca się o jakąś informację do konkretnego działu, to, po pierwsze, nie bardzo wie, do którego działu się zwrócić po jaką informację, a po drugie, jeżeli już trafi na właściwy dział, to okazuje się, że w komputerze nie ma, bo i skąd ma być, skoro nikt nie pomyślał nigdy, aby było. Samo z siebie się nie weźmie i nie zrobi - przynajmniej na obecnym etapie inteligencji oprogramowania. Zresztą oprogramowanie, gdyby samo mogło się kreować, też by w końcu zgłupiało, gdyby brało na poważnie pytania Zarządu.

Lokalny udał się kiedyś do gabinetu jednego z Szefów uściślić sprawę z drobną w końcu inwestycją na kilkaset tysięcy. Patrzy, a na biurku Szefa stoi liściaste ohydztwo w doniczce, czyli kwiat, wzrostu około półtora metra. Nad kwiatem debatują Szef i Sekretarka. Debatują, gdzie by go umieścić w pokoju Szefa. "Może wynieść?" - zastanawia się głośno Szef. W tym czasie wpada w słowo Lokalny, aby dowiedzieć się o wzmiankowanej inwestycji. "Ja nie zajmuję się takimi duperelami. Idź z tym do technicznego" - odparł Szef, biorąc donicę z ohydztwem i starając się ją wynieść z gabinetu. Na progu jednak rozmyśla się, zawraca i stawia potworną roślinę w kącie. "Tak, tu będzie dobrze" - głośno konkluduje.

No i będzie dobrze, bo jak by miało być inaczej. Lokalny doszedł do wniosku, że to Szef raczej powinien usadowić się na jej miejscu, aby proces fotosyntezy sobie polepszyć - tak dla rozjaśnienia...

Piotr Schmidt

(agent zakładowy)

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200