Wielkość człowieka

Nic dziwnego, że zespół wdrażający projekt nierzadko czuje się wpuszczony w maliny i nie może rozszyfrować, komu rzeczywiście zależy na informatyzacji i czy w ogóle komuś zależy na ukończeniu projektu. Dla wielu zainteresowanych korzystniejsze jest, aby ciągnął się w nieskończoność, bo wtedy zawsze może być tak albo inaczej użyty w grze.

Powstaje pytanie, dlaczego dyrektorzy, urzędnicy i inni uczestnicy wydarzeń nie realizują swoich interesów wprost, używając do tego środków właściwych w grze o władzę czy pieniądze. Z prostego powodu: jasno wypowiadając publicznie swoje poglądy i jednoznacznie zajmując określoną pozycję, człowiek wewnętrznie zobowiązuje się do stałości i konsekwencji. Tymczasem dzisiaj ludzie tego unikają, albowiem stałości przekonań i postawy nie uznają za wartość, a czasem po prostu ich nie mają. Dostosowują je do aktualnej sytuacji. Wolą zatem doraźnie sformułowane interesy realizować za pomocą narzędzi zupełnie do tego nie przeznaczonych, a więc dla postronnych trudnych do szybkiego i jednoznacznego odszyfrowania. Konsultanci, przychodzący do reformujących się firm, często powtarzają, że czasem długo nie mogą się zorientować, w jaką grę zostali wplątani, ponieważ oczywiste sprawy przekształcają się w niezrozumiałe problemy, nie do rozstrzygnięcia całymi tygodniami i miesiącami.

Pustka w duszy

Przebieg projektów informatycznych cierpi przede wszystkim na trzech sprawach. Po pierwsze, z powodu niewiedzy i braku wyobraźni zarządów i informatyków. Większość idzie za modą lub ułudą, czeka na genialne rozwiązania, zwalniające człowieka z wysiłku. Typowy przykład to zaniedbanie spraw organizacji produkcji czy ekonomii na rzecz płytko pojętego zarządzania. Ekonomia uczy zdyscyplinowanego myślenia i szacunku dla matematyki. Organizacja produkcji natomiast jest pierwszorzędna wobec informatyzacji finansów czy sprzedaży. Wydaje się, że osoby ostatnio opuszczające uczelnie oraz ci, którzy douczali się, zachwycili się pewnym fragmentem wiedzy o praktykach zarządzania, jednak za stratę czasu uznali wypracowanie w swoich umysłach wzorów myślenia i analizowania. Wzorów, które potem pozwoliły utrzymać im przyczepność w zmiennych warunkach gospodarczych.

Po drugie, projekty cierpią w trakcie realizacji, ponieważ menedżerowie na czas nie podejmują decyzji. Konsultanci uważają, że jest to ich ucieczka od naprawdę ważnych problemów w stronę spraw znanych, codziennych, wprawdzie pilnych i trudnych, ale nie wymagających dalekosiężnych wizji przedsiębiorstwa czy instytucji. Ta niechęć do formułowania perspektyw wynika z braku fundamentów, na jakich miałyby się opierać. Fundamenty zaś to nie tylko wiedza o trendach ekonomicznych i społecznych, ale również osobiste przekonanie człowieka, co warto, a czego nie warto robić, w co warto zaangażować się, nawet jeśli efekty będą widoczne dopiero po ukończeniu kadencji lub nawet w następnym pokoleniu. Dzisiaj ludzie inwestują i poświęcają siebie dla zrobienia szybkiej, spektakularnej kariery, natomiast zaniedbują idee czy odległe wizje, ponieważ nie uważają, że warto coś zrobić tylko z powodu wartości tego przedsięwzięcia. Warto robić tylko to, co jest doraźnie użyteczne.

Bez wyobraźni

Po trzecie wreszcie, projekty często przynoszą rozczarowanie po ich zakończeniu. Okazuje się, że efekty są zupełnie inne niż oczekiwania. Doświadczeni menedżerowie twierdzą, że tak się dzieje, ponieważ na wstępie projektu nie zadbano o precyzyjne sformułowanie potrzeb, które ma on zaspokoić oraz wymagań, jakie mu się stawia. Jest to błąd zarówno dostawców systemu, jak i jego odbiorców. Ale jest jeszcze jedna podskórna przyczyna tej dysharmonii. Otóż w dzisiejszych ludziach jest jakaś chorobliwa niezdolność do wyobrażania sobie aktualnej i przyszłej sytuacji, niezdolność ogarnięcia rzeczywistości, wyselekcjonowania cech ważnych i drugorzędnych. Jest to wewnętrzna pustka.

Nerwowo mówi się o niezwykłej wadze twórczych sił człowieka dla biznesu. Obowiązkowa stała się też pogoń za formalnym wykształceniem, kolekcjonowaniem informacji o faktach, koncepcjach, liczbach. Niestety, zdradza to jedynie, że ta pustka stała się niszcząca dla biznesu, a na razie nic nie jest w stanie jej wypełnić.

Polacy zawsze byli narodem wielkim. Nie zawsze byli mądrzy i praktyczni, ale zawsze mieli wielkie serca i wielkie dusze. Być może jest to ta wartość, której szuka cały kapitalistyczny świat. Uzupełniona o wiedzę i doświadczenie zachodniego świata mogłaby nam dać nieoczekiwaną przewagę konkurencyjną. Niestety, na razie wygląda na to, że nie doceniamy gospodarczego znaczenia wewnętrznej wielkości człowieka.


TOP 200