Czy standard dla sieci bezprzewodowych ZigBee może stać się najbardziej rozpowszechnioną technologią na ziemi? Wynalazca Ethernetu przekonuje, że tak.

Robert Metcalfe znowu się wypowiedział na temat przyszłości. Na konferencji NetEvents w Barcelonie stwierdził, że każdego roku produkuje się 8 mld mikroprocesorów, które trafiają do przeróżnych urządzeń - od samochodów i pralek, po skomplikowane urządzenia produkcyjne w fabrykach. "Wszystko to połączy ZigBee" - orzekł jako znawca technologii, uważany przez niektórych za mędrca, twórcę Ethernetu, a obecnie inwestor wyszukujący małe firmy mające przed sobą perspektywy.

Czy wizja roztoczona przez Metcalfe'a to mrzonka? Technicznie rzecz biorąc, nie, ale Metcalfe'a nie można uznać jedynie za bezstronnego obserwatora. Jest partnerem w Ember, firmie zajmującej się rozwojem ZigBee. Jego dotychczasowe osiągnięcia to "kapitał" pozwalający mu wpływać na opinie innych i, w pewnym sensie, tworzyć samospełniające się przepowiednie. Jeśli jednak przepowiednia Roberta Metcalfe'a miałaby się spełnić, ZigBee stałaby się najbardziej powszechną technologią na ziemi. O jej popularności zadecydować ma niski koszt - ok. 5 USD za układ oraz długi czas pracy baterii - ok. 5 lat.

Z drugiej strony, inwestycje dokonywane przez osoby uznawane za ekspertów, zwane w Stanach Zjednoczonych smart money, mają chlubną tradycję. Udział o wartości kilku milionów dolarów kupił w spółce Ember Paul Allen, jeden z założycieli Microsoftu. Pośród udziałowców są także ChevronTexaco Technology Ventures, Hitachi oraz kilka banków. Łączna suma środków zainwestowanych w firmę sięga obecnie 53 mln USD.

Pluskwy są wszędzie

ZigBee, znany w kręgach technicznych jako IEEE 802.15.4, to rodzący się standard sieci bezprzewodowych wykorzystujących częstotliwość 2,4 GHz. Powstał z myślą raczej o monitorowaniu i kontrolowaniu niż przesyłaniu danych, jednak samo to jest dostatecznie atrakcyjne dla wielu zastosowań. Metcalfe twierdzi, że prowadzone są rozmowy dotyczące zaimplementowania ZigBee w telefonach komórkowych. Dzięki ZigBee komórki mogłyby pełnić rolę uniwersalnych pilotów, pozwalających kontrolować rozmaite aplikacje wykorzystywane w domach.

Korzyści płynących z powszechnej łączności "wszystkiego ze wszystkim" można się jednak doszukać znacznie więcej. Komu ZigBee mógłby się przydać? Przykładowo producentom żarówek. Wyposażenie każdej żarówki w tani układ radiowy pozwoliłoby w zaawansowany sposób kontrolować systemy oświetlenia - przełączniki mogłyby działać zupełnie bez kabli. Dostrzega się oczywiście problemy. Można się np. zastanawiać, jak skłonić użytkowników do zaprogramowania kontrolera ZigBee do obsługi 9 żarówek. Być może jest to jednak nowe pole do popisu dla producentów nowej klasy aplikacji.

Zdaniem Roberta Metcalfe'a w tym roku zostanie wyprodukowane ok. 500 tys. układów ZigBee, ale w przyszłym ich liczba znacznie wzrośnie. Prognoza zakłada, że będzie to liczba pomiędzy 5 a 50 mln sztuk. "To naprawdę tani Internet. Za pośrednictwem tych układów będą przesyłane ogromne ilości danych. Wciąż czekamy na warstwę middleware - to ogromna okazja" - przekonywał swoich słuchaczy w Barcelonie. Atrakcyjność ZigBee może nawet skłonić producentów, którzy do tej pory nie umieszczali procesorów radiowych w urządzeniach, do zmiany strategii. Możliwość kontrolowania urządzenia poprzez sieć bezprzewodową znacznie podnosi wartość produktu.

Gotowi do biegu

Tyle Robert Metcalfe. Firma analityczna West Technology Research Solutions (WTRS) ostrzega tymczasem, że ZigBee jest zagrożony fragmentacją w wyniku pojawienia się na rynku nie do końca ze sobą zgodnych implementacji standardu 802.15.4. Dopóki rynek jest mały, dopóty problem może nie być zauważany, ale w dłuższym okresie brak kompatybilności nie posłuży nikomu. Podobne problemy mają tak naprawdę wszystkie technologie niosące potencjał przełomu technologicznego i biznesowego. Zdaniem przedstawicieli WTRS w ciągu 5 lat ZigBee będzie posiadać zaledwie 10% rynku rozwiązań 802.15.4.