Wiedza tajemna dla kierowników

DEMARCO: Dostrzegam, że na naszych oczach zjawisko zwane zespołami zaczyna spełniać taką samą rolę, jaką w XIX w. zwykły spełniać nasze miasta.

Jesteśmy stworzeniami stadnymi. Model miasta powstały w ubiegłym stuleciu harmonizował z czymś, co jest ukryte bardzo głęboko w ludzkiej naturze. Mieszkało się tam, gdzie mieszkał ojciec i jego ojciec także. Znało się sąsiadów i ich dzieci. Znało się wszystkich. Ludzie mieli korzenie. Jest w nas coś, co tęskni za taką wspólnotą, lecz współczesne "sypialnie" takimi nie są i być nie mogą.

Grupy robocze w informatyce przeradzają się we wspólnoty -wypełniając to miejsce, które kiedyś wypełniały miasta. Firmy godzą się na taką koncepcję, gdyż pozwala im łatwiej zatrzymać dobrych pracowników. Jeśli masz zespół cennych ludzi - zbuduj z nich taką wspólnotę. Gdy ktoś wtedy pomyśli o zwolnieniu, będzie myślał w kategoriach rozstania się z przyjaciółmi - nie będzie mu już tak łatwo odejść.

Aby jednak taka koncepcja działała, musi całkowicie zmienić się sposób podejścia do człowieka i sposób jego oceniania. Należy myśleć o pracownikach jako o cennym kapitale: "zainwestowaliśmy w tego chłopaka tak wiele; bez niego już nie będzie tak samo..." Zamiast popularnego powiedzenia "nikt nie jest niezastąpiony", proponuję nowe, właściwsze: "każdy jest niezastąpiony".

CW: Jak w tym nowym schemacie wspólnoty mieści się pomysł zespołów rozproszonych, których członkowie pracują jednocześnie w różnych miejscach - czasem w różnych krajach? Czy może istnieć wspólnota, w której ludzie nie widzą się wzajemnie?

DEMARCO: Nie. Zespół musi być razem. Praca na odległość uniemożliwia istnienie wspólnoty. Zbyt często nazywamy grupę ludzi zespołem. Cecha zespołowości jest takim pracownikom narzucona, ale nie jest w nich zaszczepiona.

CW: Pańskie argumenty, że ludzie pracują lepiej w atmosferze szacunku i zaufania niż strachu i "umniejszania", mają oczywiście wiele sensu. Jednak w dzisiejszym świecie nie są one wcale popularne. Jak Panu się udaje zdobywać zaproszenia do wygłaszania odczytów?

DEMARCO: Jestem osobą niepożądaną w niektórych miejscach - nawet w sławnych miejscach. Jednym z moich najlepszych klientów był Microsoft. Jednak po opublikowaniu książki "Zarządzanie ludźmi" już nigdy mnie nie zaprosili. Byli bardzo zdezorientowani. Wzięli mnie na stronę i powiedzieli, "żebyś nam tu już nigdy nie opowiadał tych swoich antypracoholicznych bzdur".

CW: Jeśliby Pan miał podsumować swoje wypowiedzi w postaci krótkiego przesłania do kierowników projektów

informatycznych - co by Pan powiedział?

DEMARCO: Zarządzanie jest działalnością szlachetną w całej swojej istocie. Nie jest to pozycja w budżecie firmy, którą można by obcinać dla oszczędności. To, co robi kierownik, jest niezbędną pracą w przedsiębiorstwie. Kierownicy umożliwiają tworzenie wielkich rzeczy. Jest to praca zasługująca na najwyższe uznanie i szacunek.

Praktycznie każdy, kto zostanie wyznaczony na to stanowisko, może potencjalnie być dobrym menedżerem. Nawet, jeśli nie ma talentów wrodzonych, może korzystnie funkcjonować w firmie. Widziałem wielu ludzi, którzy nie będąc urodzonymi przywódcami, byli jednak "katalizatorami" dobrej pracy, a to przecież liczy się najbardziej.

Rozmawiała: Kathleen Melymuka

Tłumaczył: Jan Sobolewski


TOP 200