Wiedza sprofanowana

Dlatego wprowadzono język ikon, uniezależniający komunikowanie się użytkownika od jego etnicznego języka, rozbudowano systemy operacyjne o funkcje ułatwiające korzystanie z komputera. Język okien (Windows) - zdaniem wielu badaczy - był czynnikiem decydującym o eksplozji rynku komputerów osobistych. Na odkryciu w istocie lingwistycznym - dostosowaniu języka do wymagań i możliwości jego potencjalnych użytkowników - zbudował swoją potęgę Microsoft. Miało to i ma nadal ogromny wpływ na całość życia społecznego, ale przede wszystkim na system zdobywania wiedzy i nauczania zarówno w liceach, jak i gimnazjach.

Ekranizacja wiedzy

Od 20 lat obserwujemy stopniową ekranizację podręczników szkolnych, zaryzykowałbym twierdzenie, że pod wpływem systemu Windows (kultury informatycznej) następuje "ikonizacja" naszego systemu edukacji. Strona podręcznika np. języka polskiego przypomina do złudzenia ekran komputera poruszany za pomocą systemu operacyjnego Windows. Jakie to może mieć konsekwencje dla poziomu nauczania? Czy obserwowane od pewnego czasu obniżenie progu, np. zrozumienia tekstu literackiego, nie jest związane ze sposobem jego przedstawienia i interpretacji? Czy - wielokrotnie krytykowana przez najwybitniejszych polonistów - matura z języka polskiego, polegająca na mechanicznym kojarzeniu pojęć, a nie zrozumieniu tekstu, nie jest pochodną właśnie "ikonizacji" nauczania? Czy w konsekwencji proces edukacji w szkołach średnich nie zmienia się powoli w zaprzeczenie samej istoty nauczania, które od wieków polega na zdobywaniu wiedzy, a nie tylko umiejętności?

Jeżeli czytelnik myśli, ze przesadzam, to proszę przejrzeć maturę z polskiego serwowaną uczniom w XXI wieku w naszych liceach. Pytania do tekstu są postawione w taki sposób, by umysł ucznia zamienić w internetową wyszukiwarkę, która znajduje słowa (zawarte w pytaniu), i automatycznie przepisywać odpowiedź znajdującą się w pobliżu tegoż słowa. Tego typu umiejętność - bo nie ma to nic wspólnego z wiedzą - jest nagradzana, ba, nauczyciele i korepetytorzy wręcz mówią swoim podopiecznym: "Nie myśl, tylko szukaj w tekście odpowiedniego fragmentu i go przepisuj!".

Ekran komputera podłączony do "światowej pajęczyny" organizuje wiedzę dokładnie odwrotnie, niż czyniła to technologia druku. Hipertekst - którego zasady upowszechnił Internet - zastępuje bardziej ograniczony sposób informacji drukowanej. Tradycyjna książka z określoną liczbą faktów ustępuje miejsca otwartej dziedzinie informacji, której przypisy i odsyłacze rozwidlają się, bez końca kreując nowe podteksty i metateksty. Następuje - według współczesnych entuzjastów elektronicznej cywilizacji - koniec ery książki, jej zasadnicze cechy, takie jak linearność i ograniczoność, zastępowane są przez hipertekst, którego główną zasadą budowy jest nieskończona ilość skojarzeń. Książka jest autonomiczna, ma początek i koniec, w hipertekście samo założenie początku i końca znika, pozostaje tylko punkt startowy, z którego użytkownik sieci łączy się z odpowiednimi materiałami. Drukowana książka jest produktem, który wymaga skupienia uwagi w trakcie czytania. Hipertekst jest procesem, ciągle się przekształca i nigdy nie jest skończony, a przy tym jest ulotny, budzący tylko skojarzenia i niewymagający skupienia uwagi jak modlitwa czy czytanie.

Podniecający hipertekst

Człowiek zmienia się powoli w elektroniczny strumień linków, jak napisał polski poeta: "w próżnię, przez którą przebiegają fale". Słowo skłania do konceptualizacji, obraz do dramatyzacji rzeczywistości, natomiast obraz wirtualny i hipertekst do jej "mafizacji". Internauta skaczący po hiperłączach - sama ta internetowa wędrówka go podnieca i uniemożliwia racjonalne myślenie - w pogoni za wyjaśnieniem jakiegoś zjawiska dochodzi nieuchronnie do wniosku, że wszystkim rządzą zakulisowe spiski, gangi, mafie i pozbawione skrupułów grupy interesu.

Internauci nie umieją już czytać ani pisać, ponieważ dzięki internetowej Wikipedii i dwóm funkcjom: "wytnij" i "wklej", wiedzą wszystko. Więc wycinają i wklejają, zmieniając się powoli w bezrefleksyjne automaty. Internet nie jest szansą dla demokracji, lecz jej największym zagrożeniem, trywializuje i wulgaryzuje wiedzę, jego wpływ na społeczeństwo można porównać tylko z popularnonaukowymi broszurkami wydawanymi w latach 20. XX wieku.

Czy pomiędzy myśleniem "mafijnym" a "ciągłym festynem" a la Woodstock Internet ma nam coś jeszcze do zaproponowania? Niestety, nie. R. Debray stwierdza: "Pogląd, że można zapewnić przekazywanie kulturowe za pomocą środków technicznych komunikacji stanowi jedną z najbardziej typowych iluzji społeczeństwa komunikacyjnego". Kryterium przekazywania wiedzy i kultury nie jest obecność lub brak interfejsu maszynowego między człowiekiem a człowiekiem lub człowiekiem a kulturą, lecz przeciwnie - obecność lub brak interfejsu instytucjonalnego. Telegraf, telefon, telewizja, komputer służą do komunikacji, a nie do przekazywania wiedzy. Przekazywanie jest komunikacją optymalizowaną przez instytucje, zakorzenioną w tradycji, czyli społecznej pamięci. Szkoła, aby wypełnić swoje funkcje przekazywania wiedzy, musi być chroniona od metodologii nauczania wypracowywanych w kulturze Internetu, która jest zaprzeczeniem nauki i wiedzy. Narzędzie komunikacji, które unicestwia czas, jest największym wrogiem tego, co stanowi podstawę współczesnego społeczeństwa: wiedzy.


TOP 200