W poszukiwaniu wspólnego języka

Czy wraz ze wzrostem kwalifikacji informatyk będzie lepiej notowany w swojej firmie? W swojej może nie, ale na pewno nabierze większej wartości dla samego siebie, co pozwoli mu lepiej ulokować się u innego pracodawcy. Zależy to zresztą od profilu firmy i od pojęcia roli informatyka w niej. Jeśli traktuje się informatyka jako pracownika twórczego, wówczas owoce jego pracy świadczą o nim. Natomiast jeśli praca ma charakter jedynie konsumpcyjny w stosunku do produktów informatycznych, a sam informatyk pełni rolę odtwórczą, sprowadzającą się do zapewnienia ciągłości przetwarzania, wówczas rozliczany jest bardziej z bezawaryjności eksploatacji niż ze swojej wiedzy i inwencji.

Rutyniarz czy efekciarz?

Niezwykle istotną kwestią jest także wiek i doświadczenie. Zgodzić się można z twierdzeniem, że młody pracownik ma umysł prężniejszy, nie skażony rutyną. Jest to niewątpliwie cecha pozytywna, pozwalająca nieraz na znajdowanie zupełnie nowych i nieszablonowych rozwiązań. Z drugiej zaś strony brak doświadczenia, co nierozłącznie związane jest z młodym wiekiem, powoduje konieczność uczenia się na własnych błędach, a wiele "rewelacyjnych" pomysłów trzeba po prostu odrzucić, gdyż zawierają skazy, o których wiedzą doświadczeni w tym fachu pracownicy, jako że już kiedyś zaznali niepowodzeń właśnie na tym polu. Tu tkwi istota doświadczenia, nie pozwalająca na powielanie pewnych koncepcji sprawiających wrażenie rewolucyjnych, ale po dogłębnej analizie wykazujących więcej wad niż zalet. Niedoświadczony informatyk może być dobrym pracownikiem, pod warunkiem, że jest nadzorowany i kierowany przez osoby z odpowiednim stażem, bo jego samodzielna działalność może przynieść niepowetowane straty dla przedsiębiorstwa.

Jako kontrargument nasuwa się pytanie, po co komu 20-letnie doświadczenie informatyczne, skoro dawniej obowiązywały zupełnie inne technologie w systemach komputerowych? Oczywiście, stare technologie nie mają w obecnych czasach racji bytu, ale tylko technologie, gdyż pomysły, które wcześniej nie mogły być zrealizowane ze względu na barierę sprzętowo-programową, dzisiaj mogą ujrzeć światło dzienne. I nie można zapominać, że pracownik ze stażem o wiele łatwiej przysposabia się do nowych narzędzi (o ile dostanie taką możliwość) niż wkraczający w tę dziedzinę nowicjusz. Doświadczenie zawsze bardziej pomaga niż szkodzi, o czym należy pamiętać przy doborze kadry.

Pracodawca w przypadku wprowadzania nowych koncepcji może spotkać się z próbami oporu ze strony doświadczonych informatyków. Nie wynika to z ich złej woli, a jedynie z analiz, podsuwających krytyczne spojrzenie na sprawę. Tu, gdzie niedoświadczony informatyk nie jest w stanie dostrzec całości problemu, bo nie miał jeszcze z tym do czynienia, a jego możliwości przewidywania nie sięgają tak daleko, do głosu dochodzi rutyna. Często jednak negatywne podejście do problemu zapisuje się na konto niechęci do zmian i konserwatyzmu pracowników, co przemawawia bardziej niż ich niezrozumiałe wywody techniczne docierające jedynie do wąskiej grupy fachowców. Tam, gdzie nowicjusz z pełną aprobatą przyjąłby problem do realizacji, aby po paru miesiącach udowodnić sobie i innym, że zabrnięto w drogę bez wyjścia, stary wyga jest w stanie ten fakt uprzedzić, z miejsca odrzucając nie trafione koncepcje. Dlatego też, jeżeli dochodzi do nieporozumień na tle merytorycznym, rozsądek nakazuje nie działać pochopnie, lecz zastanowić się czy aby doświadczony informatyk nie ma w tym wypadku racji. Poza tym zawsze można skorzystać z porad osób trzecich znających się na problemie, ale uwaga! - nie róbmy tego ostentacyjnie, gdyż możemy do końca nadwerężyć i tak kruchą nić porozumienia pomiędzy nami a podwładnymi. Dopiero, gdy nasze zdanie znajduje potwierdzenie u innych osób, wówczas możemy posłużyć się tym argumentem, dokumentującym tym razem prawdziwość naszych racji.

Osądźmy sami

Czy jest wobec tego sposób zapewniający zrównoważenie wzajemnych układów pracodawca-informatyk, umożliwiający obopólne zrozumienie z korzyścią dla wykonywanej pracy? Myślę, że nie ma metody pewnej w 100%, ale warto odpowiedzieć sobie na następujące pytania:

- Czy nasz informatyk ma satysfakcjonującą go podstawę materialną, stosowną do jego umiejętności, chroniącą skutecznie przed poszukiwaniem dodatkowego lub zupełnie nowego zajęcia?

- Czy wykonywana przez niego praca odpowiada jego ambicjom zawodowym?

- Czy oprócz rutynowych działań ma możliwości i czas na doskonalenie się?

- Czy przyjmujemy do wiadomości opinie wydawane przez informatyka i staramy się je realizować lub przynajmniej rzeczowo z nimi polemizować?

Gdy na którekolwiek z tych pytań padnie odpowiedź przecząca, wówczas jest bardzo prawdopodobne, że albo stracimy pracownika, albo będziemy niezadowoleni z jego pracy. Przy czym nie sposób podać priorytetu motywacyjnego dla powyższych kwestii, skoro - jak podkreślano w wielu ankietach i badaniach - niekoniecznie motywacja finansowa jest najsilniejsza. Zjawisko w zupełności wytłumaczalne, gdyż rasowi informatycy są zawsze gotowi do zbierania nowych doświadczeń i przyjmowania wyzwań, czego pięknym owocem jest właśnie dziedzina, którą reprezentują.

Piotr Kowalski jest pracownikiem Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.


TOP 200