W otwarte karty

Wirtualne pieniądze, prawdziwe kłopoty

Warszawskie tramwaje, autobusy i metro są oddzielnymi przedsiębiorstwami, które honorują wzajemnie wspólne bilety - karty chipowe, typowy przykład karty przedpłaconej, jednej z form pieniądza elektronicznego. Są to więc umowy wielo-stronne, polegające na wydawaniu pieniądza elektronicznego, w rozumieniu ustawy - czynności zastrzeżonej wyłącznie dla banków. Czy to oznaczałoby, że wkrótce bilety będziemy kupować w bankach lub z ich błogosławieństwem, ale o kilka groszy droższe, bo uwzględniające prowizję banków? Powiedzmy, że operator komórkowy umożliwi zakup puszki coca-coli lub opłatę w parkomacie za pomocą SMS? Czy też musimy zapłacić prowizję bankowi, bo ustawodawca zastrzegł wydawanie pieniądza elektronicznego tylko dla tego typu instytucji? Posługujemy się elektroniczną portmonetką, za pomocą której opłacamy uzyskane informacje z sieci. Czy i w tym przypadku bank także wtrąci swoje trzy grosze?

"Nie zgadzamy się, żeby banki były wyłącznie wydawcą pieniądza elektronicznego, skoro mówimy o pieniądzu przedpłaconym" - mówi Wacław Iszkowski, prezes Polskiej Izby Informatyki i Teleinformatyki. "Nie mam wątpliwości, że autorom ustawy zabrakło wyobraźni. Spowoduje to gwałtowne zahamowanie rozwoju handlu elektronicznego" - dodaje. Nieufność bankowców co do nowych instrumentów płatniczych potwierdza się w rozmowie z Andrzejem Topińskim, który otwarcie przyznaje, że "nie wierzy w elektroniczny pieniądz".

Kłopoty ze zdefiniowaniem pieniądza elektronicznego - czegoś, czego tak naprawdę nie ma i nie wiadomo jak się będzie rozwijać - skłania posłów do rozważań, czy z tej ustawy nie usunąć rozdziału o pieniądzu elektronicznym. Na razie nie podjęto takiej decyzji.

Apele w próżnię

Tymczasem, zdaniem Krzysztofa Jakubskiego z Komendy Głównej Policji, uczestniczącego w pracach sejmowej podkomisji, na co dzień zajmującego się zwalczeniem przestępstw związanych z użyciem kart płatniczych, projekt pomija fundamentalną kwestię, kiedy następuje zapłata kartą. Czy w momencie potwierdzenia dokonania transakcji, czy też, gdy agent rozliczeniowy zapłaci przedsiębiorcy za wykonaną usługę lub zakupiony towar, a może wtedy, gdy posiadacz karty ostatecznie zaakceptuje wydatek? Bez tego trudno określić, kto jest pokrzywdzony. Łatwiej jednak określić, kto będzie pokrzywdzony, gdy banki postawią na swoim - każdy z nas.


TOP 200