W kuluarach władzy

Udzieliliśmy wsparcia finansowego prawnikom sejmowym, aby projekt powołania agencji i towarzyszących jej ustaw powstał w dwa miesiące, a nie w rok. Oczywiście projekt utknął dalej w komisjach sejmowych i gabinetach zainteresowanych ministerstw, między innymi z tego powodu, że inna firma informatyczna ma inny pomysł realizacji tego projektu i jej lobbing okazał się silniejszy od naszego. Trudno, wrócimy do sprawy w innym terminie.

Inni wolą posłużyć się wyspecjalizowaną firmą lobbingową, która zaplanuje kampanię informacyjną wśród parlamentarzystów. Na rynku działa już kilka agencji, oferującej usługi lobbingowe. Zgodnie z niepisanym kodeksem, nie ujawniają one jednak listy swoich klientów, toteż nie wiadomo, czy branża teleinformatyczna korzysta z ich pomocy. Można się domyślać, że w Polsce dość szybko tego typu firmy - tak jak w USA - zdominują ogólnie kontakty biznesu z polityką. Przedsiębiorcy wybiorą profesjonalistów od lobbingu, przykładając mniejszą wagę do wsparcia organizacji branżowych, zwłaszcza że szwankuje solidarność między ich członkami, rozdzieranymi konfliktami interesu.

Lobbing za, a nawet przeciw

Przyjrzyjmy się ustawie o zamówieniach publicznych, która preferuje krajowych producentów (tzw. preferencje krajowe). Andrzej Dopierała, dyrektor generalny Hewlett-Packard Polska, i Mirosław Szturmowicz, dyrektor generalny IBM Polska, życzyliby sobie jak najszybciej zmienić ten paragraf ustawy. To dla nich klasyczna sprawa dla lobbysty. Ale... Zmiana ta jest sprzeczna z interesami polskich producentów z Optimus SA na czele, który - jak sądzę - również dołożyłby wszelkich starań cum lege artis, aby ten zapis pozostał ciągle w mocy. Które lobby okazałoby się silniejsze, tego nie wiemy. Złośliwi plotkują, że wystarczy umieścić w specyfikacji przetargowej wymaganie, żądające od oferenta dostawy 4 tys. komputerów z podzespołami jednego producenta, aby wyeliminować z przetargu krajowe firmy. Szef jednej z nich kwituje zaś porażki w niektórych przetargach stwierdzeniem, że nie płaci "zwyczajowych" 2% łapówki od wartości kontraktu...

Ogólnie - w opinii szefów firm informatycznych - ustawa o zamówieniach publicznych jest dostosowana do wymogów branży budowlanej, lecz nie informatycznej. Tutaj mógłby pomóc lobbing, gdyby firmy wzniosły się ponad partykularne interesy i chciały zapobiec fikcji dziejącej się za ich przyzwoleniem i udziałem. "Załóżmy, że firma X zbudowała system, lecz po pewnym czasie należy wnieść poprawki" - mówi Dariusz Fabiszewski, dyrektor generalny Siemens Nixdorf. "Jak pan sobie wyobraża, żeby przetargu nie wygrał twórca? Przecież to jest utopia. Musi wygrać firma X. Tworzy się fikcję, aby państwowy urząd był zadowolony".

Biznesmen Y, który prowadzi jedną z zagranicznych firm komputerowych, jest za lobbingiem w sprawie przetargów publicznych. Marzy mu się, żeby były one w pełni uczciwe i przejrzyste. Jest przekonany, że wreszcie zaczną udawać się projekty informatyczne, wreszcie rząd znajdzie większe pieniądze na informatykę.

Kłopoty ze wspólnym stanowiskiem w tej i innych sprawach, idealnych dla klasycznego lobbingu, Tomasz Sielicki, prezes ComputerLand SA, określa "chorobą wieku młodzieńczego". "Branża jest zdominowana przez młodych, egocentrycznych, charyzmatycznych, a czasem zakompleksionych szefów" - stwierdza Tomasz Sielicki. "Ci postępują ze sobą jak skorpion i kaczka w starej anegdocie. Skorpion poprosił kaczkę, żeby przewiozła go na grzbiecie na drugą stronę rzeki. Kaczka spytała, czy rzeczywiście może czuć się z nim bezpieczna, bo przecież może ją ukąsić. Skorpion zapewnił, że tak nie uczyni - jak inaczej przepłynie rzekę? Po chwili wszedł na grzbiet kaczki i zaczęli płynąć. Na środku rzeki skorpion nie wytrzymał i ukąsił kaczkę. Kaczka przerażona woła: "Dlaczego?" Skorpion odrzekł, że natura to jednak natura. Oboje poszli na dno" - opowiada Tomasz Sielicki.

Niejasna gra firm, które używają szyldu "lobbing" we własnym interesie, na pograniczu przyzwoitości i korupcji, skłoniła Polską Radę Biznesu do przygotowania stanowiska w tej sprawie. Głosi ona, że lobbing gospodarczy i polityczny jest w społeczeństwie demokratycznym nieodzowny jako sposób komunikowania się elit i przedstawicieli władzy ze społeczeństwem. To droga dostarczania politykom niezbędnych informacji i optymalizacji decyzji. Nie ma nic wspólnego z przekupstwem, wzajemnym uzależnianiem się świata polityki i biznesu. Rada postuluje prawne uregulowanie zasad dotyczących lobbingu, w tym kładzie nacisk na to, aby spotkania lobbystów z politykami odbywały się w trakcie posiedzeń komisji sejmowych. Poza tym podkreśla rolę w lobbingu organizacji biznesowych. Dobitnie wskazuje, że ręczne sterowanie gospodarką - mnożenie zezwoleń, koncesji, stosowanie prawa powielaczowego, przywileje dla przedsiębiorstw państwowych - stwarza patologiczną sytuację, w której głównym lobbystą staje się państwo: właściciel i zarazem pracodawca.

"Uważam, że lobbing jest słuszny, legalny i potrzebny" - twierdzi Tomasz Sielicki, prezes ComputerLandu, członek Polskiej Rady Biznesu. "O ile opowiadam się za liberalizmem gospodarczym, za nieingerencją państwa w biznes, to lobbing - jako styk polityki i biznesu - powinien być regulowany ustawą. Lobbing jest niezbędny do funkcjonowania zdrowego społeczeństwa. Tylko musi być jawny. Pokazujmy zalety. Mówmy, że np. latanie samolotami jest bezpieczne, a nie, że nasza linia XYZ jest najlepsza. Reprezentujmy branżę, grupę interesów" - z ożywieniem dowodzi Tomasz Sielicki.


TOP 200