W USA twój laptop nie jest twój?

Jeśli zamierzasz w najbliższym czasie przekraczać amerykańską granicę, powinieneś poważnie zastanowić się, czy na pewno chcesz zabrać swój komputer przenośny, telefon komórkowy oraz odtwarzacz audio (jeśli pochodzisz z Azji lub Bliskiego Wschodu to najlepiej zastanów się ponownie). Musisz bowiem wiedzieć, że amerykańskie służby celne wyjątkowo intensywnie kontrolują ostatnio sprzęt elektroniczny.

O nasileniu się kontroli informował niedawno m.in. The Washington Post - z artykułu gazety dowiadujemy się, że osoby przekraczające granicę muszą uruchamiać komputery, podawać hasła i zgadzać się na sprawdzanie przez urzędników zawartości ich twardych dysków. Zdarzają się także przypadki kopiowania danych z komputera oraz - sporadycznie, ale jednak - konfiskowania urządzeń. Dotyczy to zresztą nie tylko laptopów, ale także telefonów komórkowych i handheldów.

Amerykańskie władze celne najwyraźniej traktują twój komputer jak kolejną walizkę - z tym, że zamiast grzebać w skarpetkach i koszulach, myszkują w e-mailach, zdjęciach, dokumentach, a nawet historii przeglądarki internetowej. Masz na dysku poufne dokumenty firmowe? Cenne rodzinne dane? Trudno, i tak mogą zostać sprawdzone.

Zdaniem Marka Rascha, prawnika (i byłego prokuratora) zagrożenia wynikające z nasilenia takich działań są znacznie szersze, niż się może wydawać. "Twój dzieciak może teoretycznie zostać aresztowany, bo nie będzie potrafił udowodnić, że legalnie zdobył pliki MP3 zapisane w pamięci odtwarzacza audio. Prawnicy będą musieli ujawniać poufne informacje o swoich klientach, dziennikarze będą musieli wydać swoich informatorów... A wszystko to dlatego, że ktoś miał dość śmiałości, by przekroczyć granicę" - komentuje Rash.

Czego właściewie szukają władze? To dobre pytanie. Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego (DHS) na razie zignorował żądania kilku organizacji domagających się - w ramach ustawy Freedom of Information Act - przedstawiania zasad przeszukań. Nie wiadomo więc dlaczego jesteśmy przeszukiwani aż tak dokładnie (aczkolwiek może to dotyczyć zagrożenia terrorystycznego, bo szczególnie często przeszukiwani są Arabowie i Azjaci).

Obrońcy praw obywatelskich są już zresztą poważnie zirytowani brakiem odpowiedzi - organizacje Electronic Freedom Foundation oraz Asian Law Center skierowały pozwy przeciwko DHS. Chcą wymusić na Departamencie podanie zasad i podstaw przeszukań oraz wyjawnienia, co rząd robi ze zdobytymi w ten sposób informacjami. Na nowe zasady przekraczania granic zareagowały również niektóre firmy - tymczasowo poleciły pracownikom, by przed przekraczaniem granicy usuwali z dysków wszelkie poufne firmowe informacje.

Warto przypomnieć o pewnej sprawie związanej z tym problemem - kilka miesięcy temu, w czasie przeszukania komputera przekraczającego amerykańską granicę Kanadyjczyka, na dysku znaleziono ślady dziecięcej pornografii (pliki o podejrzanych nazwach, wpisy w historii przeglądarki). Zanim dokonano aresztowania, właściciel komputera zdążył zaszyfrować przechowywane na dysku pliki. Teraz policja stara się je odzyskać - prokuratura zażądała już od sądu wydania... nakazu podania hasła (pisaliśmy o tym tutaj). Nie wiadomo na razie, jak ta sprawa się skończy - wiadomo jednak, że jej wynik będzie miał ogromne znaczenie.

Opracowano na podstawie tekstu "Borderline illegal: Your laptop is not your own" Roberta X. Cringely, felietonisty magazynu InfoWorld.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200