VoIP ma głos

Konsolidacja rynku – w stronę monopolizacji czy zrównoważonej oferty?

Koniec XX wieku to gwałtowny rozwój branży telekomunikacyjnej i masowe pojawienie się nowych podmiotów. Zarejestrowano kilkaset telewizji kablowych i nie mniej operatorów stacjonarnych. Lata 2000–2010 to czas rozwoju horyzontalnego. Firmy operujące w jednej niszy (np. dostarczaniem Internetu), zaczęły wzbogacać portfolio o pozostałe elementy Triple play. Obecnie jesteśmy świadkami dynamicznej konsolidacji. W skali makro w ostatnim czasie doszło na rynku firm telefonii internetowej do czterech dużych fuzji: w 2011 roku UPC Polska wykupił Aster, operatora kablowego; kolejne przejęcia to kupno firm Dialog i Crowley Data Poland przez Netię oraz nabycie przez Deutsche Telekom niedużego, lecz wiodącego w swej klasie dostawcy dla biznesu – GTS.

W obszarze mniej rozpoznawalnych marek lokalnych także zachodzi to zjawisko. Obecne regulacje prawne pozwalają operatorom bez własnej infrastruktury telekomunikacyjnej na korzystanie z zaplecza firm, które ją udostępniają, co skutkuje zmniejszeniem lub wyeliminowaniem kosztów inwestycji. To z kolei pozwala na oferowanie przez nich niższych, konkurencyjnych cen oraz odpływ klientów od firm utrzymujących i produkty, i technologiczne zaplecze dostępowe. Niższe zyski wraz ze spadkiem rentowności siłą rzeczy wymuszają łączenie się w większe, bardziej stabilne podmioty.

Zobacz również:

  • Ponad pół miliona kont Roku w niebezpieczeństwie po ataku

Co więcej, zapewnianie wachlarza usług na odpowiednim poziomie wymaga odpowiedniej skali i w pełni zarządzanej, własnej infrastruktury, co przekłada się na tzw. trzecią falę VoIP. Firmy z tej grupy charakteryzuje oparcie na własnych łączach dostępowych i zapleczu serwerowym oraz dostęp do ruchu hurtowego (poprzez punkty styku bezpośrednio z hurtownikami, a nie innymi operatorami pośredniczącymi), co przekłada się na niższe koszty.

Konsolidacje operatorskie w każdej skali dają możliwości inwestycyjne, zatem jest duża szansa na szybsze wdrożenia nowych technologii i grup produktowych z obszaru telefonii. Większy podmiot ma także potencjał do inwestycji w zakresie mniej opłacalnych obszarów. Choć w 2014 roku i latach następnych na rynku będzie mniej podmiotów oferujących usługi VoIP, niekoniecznie odbędzie się to ze szkodą dla klienta. Zostaną najmocniejsi, ze sprawdzoną ofertą, zbudowaną na własnej infrastrukturze, lecz w obliczu istnienia innych – podobnych, ogólnokrajowych czy ponadregionalnych firm nie będą mogli windować cen. Istnieje, co prawda, niebezpieczeństwo zmowy cenowej, ale wobec aktywności instytucji niezależnych, takich jak Urząd Komunikacji Elektronicznej czy Polska Izba Informatyki i Telekomunikacji, jest to mało prawdopodobne.

Hurtownicy i gracze drugiej linii

Choć w raporcie UKE na temat rynku telekomunikacyjnego w Polsce za 2012 rok, używanie telefonii internetowej deklaruje jedynie 2% użytkowników biznesowych, nie oddaje to skali zjawiska i świadczy w gruncie rzeczy tylko o poziomie świadomych technologicznie klientów. Rzeczywiste zastosowanie jest znacznie powszechniejsze, co m.in. pozwala operatorom utrzymywać niskie stawki, nawet jeśli na biurku stoi telefon analogowy.

Pod hasłem VoIP kryje się znacznie więcej niż usługi połączeń głosowych przez Internet i numeracja telefoniczna nieprzypisana do gniazdka w ścianie. Ta technologia wiedzie prym w całym biznesie telekomunikacyjnym na poziomie przerzucania ruchu na masową skalę pomiędzy operatorami i hurtownikami. Obecnie w pewnym etapie przebiegu głosu z dowolnego terminala (telefon stacjonarny sieci PTSN, komórka, aplikacja) jest on zawsze konwertowany do postaci pakietów IP, przesyłany, a dopiero na ostatnim etapie drogi wpuszczany do sieci docelowej. W ten sposób np. połączenie z sieci komórkowej do stacjonarnej zasadniczą część drogi przebywa jako VoIP.

Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedź jest prosta – IP jest najbardziej uniwersalną i najtańszą metodą przesyłania danych: upraszczając – wejście na stronę WWW posadowioną w Australii nie wiąże się z kosztem większym niż odwiedzenie lokalnego e-sklepu na home.pl. Dlatego też nie jest niczym niezwykłym, że jeden z czołowych operatorów kablowych z definicji wysyła swój cały ruch z Polski do swojego data center w Holandii, by stamtąd dopiero dystrybuować go w miejsca docelowe, w tym np. na numer znajdujący się dwie przecznice od dzwoniącego. Największy na świecie hub wymiany ruchu głosowego znajduje się we Frankfurcie nad Menem – polskie firmy mają tam także swoje punkty kolokacyjne.

Skala ruchu międzyoperatorskiego jest ogromna, a poza końcowym zestawianiem połączeń rozliczenia obejmują przekierowywanie go do poszczególnych sieci, w tym również opłaty za ruch przychodzący. Gros rozliczeń odbywa się poza świadomością klientów końcowych i istnieją operatorzy, których działanie sprowadza się do przerzucania ruchu między dostawcami, bez styczności z użytkownikiem końcowym. Firmy takie właściwie nie istnieją w świadomości ogółu, jak np. TK Telekom (przekształcona z Telekomunikacji Kolejowej – strategicznej instytucji z czasów zimnej wojny, zabezpieczającej łączność infrastruktury kolejowej). Ceny ruchu na rynku operatorskim mogą szokować zaskakująco niskim poziomem i zaczynają się od pojedynczych groszy za minutę. Spore różnice cen połączeń na numery za granicą w ofercie różnych operatorów VoIP wynikają z tego, że w skali międzynarodowej są oni ograniczani umowami konkretnego potentata Telco, który ich obsługuje. Sytuacją optymalną jest zawarcie współpracy z dwoma lub więcej hurtownikami, co pozwala na tworzenie najbardziej konkurencyjnej oferty ze swobodnym dobieraniem optymalnych stawek dla danych kierunków. Dodatkową korzyścią dwóch punktów styku jest zabezpieczenie się w razie awarii jednego z nich, natomiast z racji pracochłonności umów, procedur itp., taki tryb pracy jest raczej incydentalny.


TOP 200