Uwaga pirat!!

Gdy podczas swojej wizyty w Polsce przedstawiciel firmy Microsoft powiedział mi, że w samym centrum Warszawy jest sklep, w którym oficjalnie sprzedaje się pirackie kopie różnych programów nie mogłem uwierzyć. Dotąd była to domena komputerowych giełd i młodocianych, stolikowych sprzedawców, a nie sklepów komputerowych. Zainspirowany tą informacją, odszukałem ów sklepik. Znajduje się on przy ulicy Hożej w pobliżu Marszałkowskiej. Już z daleka rzuca się w oczy podświetlany szyld, ze „światowo" brzmiącą nazwą - Computer Intenational. Wewnątrz ładny, standardowy wystrój i niwiele miejsca. Obsługa za to, trzeba przyznać, uprzejma, choć odniosłem wrażenie, że niezbyt kompetentna. Z oferowanych towarów wynika nastawienie na klientów komputerów domowych. Choć i nieuczciwy właściciel IBM coś dla siebie znajdzie. „Nieuczciwy", bo i jak nazwać osobę popierającą programowe złodziejstwo.

Gdy podczas swojej wizyty w Polsce przedstawiciel firmy Microsoft powiedział mi, że w samym centrum Warszawy jest sklep, w którym oficjalnie sprzedaje się pirackie kopie różnych programów nie mogłem uwierzyć. Dotąd była to domena komputerowych giełd i młodocianych, stolikowych sprzedawców, a nie sklepów komputerowych.

Zainspirowany tą informacją, odszukałem ów sklepik. Znajduje się on przy ulicy Hożej w pobliżu Marszałkowskiej. Już z daleka rzuca się w oczy podświetlany szyld, ze „światowo" brzmiącą nazwą - Computer Intenational. Wewnątrz ładny, standardowy wystrój i niwiele miejsca. Obsługa za to, trzeba przyznać, uprzejma, choć odniosłem wrażenie, że niezbyt kompetentna. Z oferowanych towarów wynika nastawienie na klientów komputerów domowych. Choć i nieuczciwy właściciel IBM coś dla siebie znajdzie. „Nieuczciwy", bo i jak nazwać osobę popierającą

programowe złodziejstwo.

Po chwili znalazłem to, czego szukałem. Na ladzie leżały plastikowe teczki z wpiętymi kartkami maszynopisu. Na obwolucie tytuły: Amiga, Atari ST, IBM PC, ZX Spectrum...

Były to „katalogi" i zarazem cenniki sprzedawanego oprogramowania. Zacząłem oglądać teczkę „IBM PC". Kilkadziesiąt stron proponowanych programów z podziałem na użytkowe i gry, przy każdym liczba i rodzaj dyskietek, cena. Na każdej stronie same delicje - prawie wszystkie najbardziej chodliwe programy z całego świata. Czyżby już Europa? Wchodzę do sklepu i kupuję program. Jakież atrakcyjne ceny! Od 20 tys. do 400 tys. złotówek. Oto kilka wybranych pozycji z „katalogu": AutoCAD v.10.0 - 220 tys., dBase IV-80 tys., MS - DOS 5.0 -150 tys., Lotus 1-2-3 v.2.2 - 240 tys., Word for Windows - 320 tys., Framework II PL - 60 tys., Pelikan - 20 tys. Jest tego dużo, dużo więcej - łącznie z Clipperem, Venturą, Windo-wsami i różnymi wersjami DOS-a. Jeśli ktoś myśli, że za tę atrakcyjną cenę będzie właścicielem wybranego programu, to się myli. Otrzyma tylko piracką kopię i nic więcej. Cena, jak mi wyjaśniono, jest opłatą za skopiowanie dyskietek i dolicza się do niej koszt nośnika. Oczywiście, można dać własne dyskietki. Składamy dziś zamówienie, a jutro odbieramy towar i jeśli chcemy dostajemy rachunek.

Zachęcony zamieszczonym w „katalogu" anonsem przy arkuszu kalkulacyjnym Lotus 1-2-3 v.2.2 - „dysponujemy oryginyl-nymi dyskietkami", wybieram ten program. Następnego dnia odbieram 12 nagranych dyskietek. Za program, który kosztuje u oficjalnego dystrybutora blisko 5 mln złotych i jest obecnie sprzedawany po cenie promocyjniej 2,7 mln, płacę 240 tys. zł. Otrzymuję też rachunek wystawiony dla IDG Poland - Wydawcy Computerworld PL. Jest to dowód na łamania prawa.

W sklepie na Hożej codziennie narusza się prawa autorskie wielu firm m.in. Microsoft, Ashton Tate, Xerox, Nantucket, Lotus, Autodesk. Jest to karalne na całym świecie, również i u nas. Dyskusja na temat wprowadzenia do prawa autorskiego wyraźnego zapisu o ochronie praw autorskich na programy komputerowe stworzyła wrażenie, że w Polsce oprogramowanie nie jest chronione. I takie jest przekonanie większości. Nie jest to prawdą. Obowiązujące Prawo Autorskie nie przesądza o rodzaju nośnika, na jakim został zapisany utwór, a takim utworem jest również program komputerowy sprzedawany na dyskietce. Profesor Bohdan Michalski z Uniwersytetu Warszawskiego, zajmujący się od lat m.in. prawem autorskim twierdzi, że jest możliwe ścigania programowego piractwa i postawienie przed Sądem pod trzema zarzutami: naruszenia co-pyright, pozbawienie uzasadnionego zysku, naruszenie prawa do obrazów pokazujących się na monitorze np. znaku graficznego firmy. Kto pierwszy odważy się wytoczyć proces „naszym" piratom, jeszcze nie wiadomo. Z pewnością przydałby się pokazowy proces. Przydałaby się decyzja wstrzymania sprzedaży. Być może warto posunąć się do takich teatralnych gestów o olbrzymiej wymowie. Taki charakter miał jeden z wyroków sądu o naruszenie praw autorskich firmy Lotus, kiedy to dyrektor „skazanej" firmy znalazł się na oczach dziennikarzy i telewizyjnych kamer, na kilka minut za kratami więziennej celi. Nie czekając na decyzję sądów twórzmy grupy nacisku.

Na świecie działa Bussines Softwarte Al-liance (BSA) -Stowarzyszenie Producentów Oprogramowania. BSA jest grupą producentów oprogramowania komputerów osobistych, którzy połączylio swe siły, by działać na rzecz prawnej ochrony programów komputerowych. Powstała w październiku 1988 r„ założona przez sześć światowych firm: Aldus, Ashton Tate, Auto-Desk, Lotus Development, Microsoft i Wordperfect. Później dołączyli jako członkowie stowarzyszeni Digital Research i XTree. Stowarzyszenie walczy z piractwem programowym głównie w Europie, USA i na Dalekim Wschodzie (Hong Kong, Singapur, Tajwan). Swoje działania prowadzi w trzech kierunkach: wykrywanie naruszeń praw autorskich, kształtowanie opinii publicznej, współpraca z agendami rządowymi różnych krajów w celu ochrony oprogramowania. Każdy, kto kiedykolwiek pracował z komputerem, wie, że program to

dusza komputera.

Program jest jego najważniejszą częścią. Można wyprodukować komputer o prędkości wykonywania 33 mln cykli na sekundę, wyposażyć go w 101 mln bitów pamięci, dodać 256 kolorów, podłączyć drukarkę laserową, wydać dziesiątki milionów złotówek na ten sprzęt, włączyć go i okaże się, że nic on nie zrobi. Tak ważne jest oprogramowanie i dlatego musimy je chronić. Nie czekajmy na innych. Utwórzmy Polskie Stowarzyszenie Ochrony Oprogramowania, polski oddział BSA. Zachęcam do tego wszystkich polskich producentów oprogramowania, dystrybutorów programów zachodnich, firmy komputerowe. Stwórzmy lobby popierające ochronę oprogramowania w naszym kraju. Wszystkich zainteresowanych prosimy o kontakt z redakcją. Musimy się bronić przed taką działalnością, jaką prowadzi właściciel sklepu na Hożej - Bohdan Bagatela.

Nie jest to bez znaczenia dla każdego z nas. Nie jest to błaha sprawa, jak niektórzy twierdzą. Powstaje coraz więcej polskich programów, które też trzeba chronić. Nikt przecież nie będzie inwestować swojego czasu i pieniędzy, jeśli nie będzie mógł na-tym zarobić, Korzystając z pirackich kopii sami sobie szkodzimy. Jesteśmy pozbawieni programów kompletnych, ochrony przed wirusami, dokumentacji i - co najważniejsze - fachowej pomocy. Piractwo stanowi problem o światowej skali. Szacuje się, że na każdą legalną kopię przypada przynajmniej jedna kopia piracka. Rezultatem tego są straty rzędu miliardów dolarów rocznie. Chrońmy oprogramowanie, również w Polsce. Zróbmy pierwszy krok, nie-upujmy w sklepie na Hożej.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200