Uciekający e-podpis

Niebawem do Sejmu trafią dwa projekty ustawy o podpisie elektronicznym - rządowy i poselski.

Niebawem do Sejmu trafią dwa projekty ustawy o podpisie elektronicznym - rządowy i poselski.

Ważni urzędnicy obiecywali, że ustawa znajdzie się w Sejmie jeszcze przed końcem ub.r. Rzeczywiście tak się stało. W ostatniej chwili, tuż przed Bożym Narodzeniem, projekt ustawy trafił do laski marszałkowskiej. Podpisało się pod nim ponad 100 posłów reprezentujących wszystkie liczące się ugrupowania obecne w Sejmie. Paradoks polega na tym, że ustawa o podpisie elektronicznym miała trafić do parlamentu w nieco inny sposób. Miał ją bowiem przygotować i złożyć rząd.

Druga w styczniu

Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji obiecuje skierować swoją wersję ustawy pod obrady Sejmu w drugiej połowie stycznia 2001 r. Skłonienie urzędników do pośpiechu nie było jednak główną motywacją dla posłów promujących własną wersję ustawy. W środowisku specjalistów, od kilku lat zajmujących się rozwijaniem koncepcji legislacji podpisu elektronicznego w Polsce, lektura ministerialnej wersji ustawy wywołała konsternację.

Zespół kierowany przez Wojciecha Katnera, wiceministra gospodarki, skończył prace raportem podsumowującym. Raport ten był omawiany latem ub.r. przez Komitet Ekonomiczny Rady Ministrów. KERM zobowiązał wówczas ministra spraw wewnętrznych i administracji do ostatecznego przygotowania ustawy w konsultacji ze środowiskami reprezentowanymi w zespole. Niestety, nie odbyły się żadne spotkania konsultacyjne. Urzędnicy MSWiA usprawiedliwiali przedłużający się okres prac dążeniem do "stworzenia ustawy prawie doskonałej". Do prac zostali włączeni wybrani członkowie zespołu Wojciecha Katnera. Wśród nich nie znaleźli się jednak specjaliści z Narodowego Banku Polskiego, najdłużej w Polsce zajmującego się kwestią legislacji podpisu elektronicznego.

Nowy, zmieniony projekt

Kilka tygodni temu ustawa została przekazana do konsultacji międzyresortowych. I wtedy podniosły się protesty. "To nie projekt, nad którym pracowaliśmy. To zupełnie nowy projekt" - zauważyli specjaliści z zespołu Wojciecha Katnera. Ustawa została oceniona przez Polskie Towarzystwo Informatyczne jako "policyjna". W projekcie MSWiA uderza bowiem jej wyjątkowo restrykcyjny charakter. Działalność wystawców certyfikatów - będących rdzeniem systemu infrastruktury klucza publicznego i podpisów elektronicznych - miałaby podlegać ścisłemu koncesjonowaniu.

Kazimierz Ferenc, podsekretarz stanu w MSWiA, odpowiedzialny za przygotowanie ustawy rządowej, argumentuje, że powinna ona gwarantować bezpieczeństwo obywatelom i podmiotom obrotu gospodarczego. Z założenia nie powinno być łatwe zostanie wystawcą certyfikatów kwalifikowanych, potrzebnych do uwierzytelniania podpisu cyfrowego, od rzetelności i poziomu zabezpieczenia takiego wystawcy bowiem będą przecież zależeć transakcje handlowe. Wydaje się jednak, że rządowa wersja ustawy poszła zdecydowanie zbyt daleko w tę stronę, gubiąc nadrzędny cel - upowszechnienie elektronicznych metod handlu w Polsce.

Polityczne poparcie

Ustawa poselska, oparta na założeniach przygotowanych przez zespół Wojciecha Katnera i wcześniejszym zarysie ustawy sporządzonym przez środowisko specjalistów związanych z NBP i Związkiem Banków Polskich, a także austriackiej ustawie o podpisie elektronicznym, jest zdecydowanie bardziej liberalna. Mimo antagonizmów promotorów obu ustaw i obrzucania się wzajemnie oskarżeniami o złe intencje, w toku prac parlamentarnych powinna zostać wypracowana wersja kompromisowa. Przewagą ustawy poselskiej jest jej nieformalne poparcie przez NBP oraz akceptacja wśród parlamentarzystów (podpisało się pod nią 100 posłów, w tym także członkowie koalicji rządzącej).

Politycy obecni na konferencjach informatycznych zawsze w odniesieniu do kwestii podpisu elektronicznego twierdzili mniej więcej to samo: "To skomplikowana materia i do końca nie wiemy, o co w tym chodzi, ale rozumiemy, że to ważne zagadnienie i postaramy się tę ustawę uchwalić jak najszybciej". Trzeba więc wierzyć, że uda się tego dokonać w obecnej kadencji parlamentu, bo inaczej stracimy już nie miesiące, lecz lata.

Trudno o bardziej wątpliwy argument rządu, jak wskazywanie, że jedynie pojedyncze państwa na świecie mają ustawę o podpisie elektronicznym. Po pierwsze, liczba tych państw wkrótce zwiększy się lawinowo (także za sprawą zakładanego harmonogramu działań legislacyjnych we wszystkich krajach Unii Europejskiej). Po drugie, dlaczego naszą ambicją miałoby być jedynie zdążenie przed Albanią? Przecież to właśnie ustawa o podpisie elektronicznym mogłaby być atutem, aktywną próbą dogonienia rozwiniętych państw świata. Warto przypomnieć, że ustawy takie uchwaliły już Czechy i Estonia. Dalsza zwłoka sprawi, iż bezpowrotnie stracimy atut, który mieliśmy na wyciągnięcie ręki.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200