Tworzenie oprogramowania w zgodzie z prawem autorskim

Cykl produkcyjny oprogramowania komputerowego z natury rzeczy wiąże się z pozyskiwaniem niektórych istniejących już elementów. Dotyczy to zwłaszcza programowania obiektowego. Należy pamiętać jednak, że nie ma w tej mierze pełnej dowolności. W grę wchodzi bowiem ochrona prawa autorskiego.

Chroniony nie cały program

Spory o naruszenie praw autorskich zaczynają się tam, gdzie rzeczywiście mamy do czynienia z chronionym efektem pracy. W powszechnym odczuciu panuje czasem przekonanie o bezgranicznej ochronie wszystkich elementów aplikacji. Nic bardziej mylnego. Wytyczając ramy, w których możemy tamować pozyskiwanie i wykorzystywanie fragmentów programu przez konkurencję, odrzucić trzeba zasady i idee tkwiące u jego podstaw. Prawo autorskie nie przyznaje im ochrony, bo w innym przypadku doszłoby do monopolizacji "rynku" idei. Chodzi choćby o same zasady postępowania, a nawet strukturę nawigacyjną programu.

Do niedawna można było spotkać się z oczywiście mylnymi poglądami informatyków, iż ochroną prawa autorskiego objęto chociażby rozstawienie elementów menu na stronie WWW. Nigdy nie będzie chroniona też sama funkcja programu. Może więc istnieć wiele aplikacji spełniających te same zadania. Dodatkowo, im bardziej standardowe rozwiązanie, tym mniejsza szansa na objęcie go ochroną prawnoautorską. Dotyczy to głównie prostych instrukcji programistycznych, klasycznych skryptów, a także ich powiązania w nowym programie. Problem ten uwidacznia się często w usługach dostępnych dla internautów.

Warto odnotować przy tym rozstrzygnięcie Sądu Apelacyjnego w Brukseli z 2005 r., który odmówił ochrony prawa autorskiego komponentom służącym do wysyłania SMS-ów za pośrednictwem internetu. Przyczyną sporu był fakt, iż w konkurencyjnych skryptach pokrywał się całkowicie ich kod źródłowy. Istotą rozwiązania była możliwość przesyłania wiadomości tekstowych, które pojawiały się także na wybranych witrynach. Sąd uznał, że tworzenie skryptu Javy ogranicza twórczość do minimum.

Tak więc samo wizualne porównanie kodu nie musi zawsze skłaniać do uznania, że doszło do naruszenia prawa autorskiego. Posądzony o plagiat może z łatwością bronić się, podnosząc okoliczności takie jak wykorzystywanie standardów technicznych, nieskomplikowany charakter języka programowania. W ten sposób będzie dowodzić, że pierwowzór rozwiązania programistycznego nie podlega wcale ochronie na mocy prawa autorskiego.

Ochroną taką nie będą bowiem objęte same procedury, metody działania. W amerykańskim prawie autorskim sformułowano tzw. merger doctrine, odmawiającą przyznania ochrony pracy, jeśli konkretne idee mogą być wyrażone tylko w jednej, ewentualnie kilku formach. Z kolei w przypadku elementów niezbędnych z perspektywy kompatybilności, a nadto standardów technicznych, w grę może wchodzić inna z zasad funkcjonujących w nauce prawa autorskiego - scenes a faire. Pod tym pojęciem kryją się sytuacje, w których dla stworzenia pracy niezbędne jest określone zaprezentowanie chronionych idei.

To od rodzimych sądów będzie zależało, czy wspomniane zasady będą wprowadzone w życie. Nie obejdzie się jednak bez opinii technicznych na potrzeby procesów. Szczególnie istotne dla posądzonego o naruszenie praw autorskich będzie wykazanie, że zbieżne w kilku aplikacjach elementy są konieczne z perspektywy zapewnienia kompatybilności.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200